Parisienne38 Nie wiem czy pobije rekord blogowego wpisu,ale jesli tak-to bedzie to zasluga tekstu mojego meza,ktory uwaza go (ten tekst),za swoj bardzo prywatny,ale mnie-w koncu zonie,nieprawdaz?)-dal carte blanche na zacytowanie...
W jego memuarach jest tak:
"Piszac o Johnie Zornie,ktorego wystepy w roku 1999 powalily mnie na kolana musze koniecznie wspomniec o klezmerach czyli o tradycyjnej muzyce zydowskiej.Juz jako nas- tolatek,kiedy bylem z moja pierwsza «powazna» dziewczyna,Iza,Zydowka, uslyszalem od Jej ojca ze istnieje ten muzyczny styl,ale zafascynowany jazzem i rockiem chwilowo zlekcewazylem te wiadomosc.Wiecej dowiedzialem sie w roku 1979.Bylem wtedy poczatku- jacym dziennikarzem muzycznym i «wywiadowalem» maestro Leopolda Kozlowskiego,zwanego pozniej «ostatnim klezmerem Galicji».Napisalem o nim w tygodniku «Panorama» (slaska) (artykul:»Big band z malego miasta»).Ten fantastyczny muzyk i uroczy facet byl przy- jacielem mojego Ojca i po rozmowie ze mna doniosl mu:
-Masz fajnego syna.Jak malo kto potrafi odroznic klucz wiolinowy od klucza do wychodka.
Szczerosc tej oceny przyjalem z satysfakcja...
Przepraszam za bardzo osobisty «dryf»,ale niesposob mi nie wspomniec mojego mentora,dzieki ktoremu wszedlem w zaczarowany swiat muzyki klezmerow. To dzieki niemu poznalem Itzhaka Perlmana,swiatowej slawy wirtuoza skrzypiec (kinomani pamietaja za- pewne jego przejmujace solo,«Remembrances»,w filmie «Lista Schindlera») i bylem swiadkiem kiedy,po raz pierwszy w zyciu,w czasie Festiwalu Kultury Zydowskiej,w 1993. zmierzyl sie z muzyka klezmerska.Jammowal wtedy z kapelami »Brave New World»,»The Klezmer Conservatory Band» i «Klezmatics» no i «zlapal taki feeling»,ze...o!Jahwe!
Musze to napisac!No,musze...Mniemanie niektorych,ze Zydzi (a takze ich kultura) sa przyczyna wszelkiego zla to koszmar,ktory mnie przesladuje.Przesladuje mnie odkad uslyszalem okrutne znaczeniowo stwierdzenie:»ty Zydzie!» i byla to obelga.Nie moge tez pojac tego,ze kibole krakowskiej «Wisly»,by wyrazic swoja pogarde dla «Cracovii» pisza na murach:»Cracovia Zydy!».O co tu,do cholery,chodzi?!I to w dodatku w Krako- wie,miescie najwiekszego festiwalu kultury Zydow,gdzie na klezmerskie koncerty,"Sha- lom na Szerokiej»,przychodza tlumy i nie znajac nawet genezy stylu porywani sa rytmi- ka i «gestoscia» tej muzyki...Nie wiem-zeby nie wyjsc na natretnego dydaktyka-czy po- winienem wyjasniac co zacz klezmerstwo.Powiem jedno: ta,ocalona po rozlicznych marty- rologiach narodu zydowskiego muzyka-trwa,istnieje,zadziwia swoja energia,zywotnoscia i jest czy- telna dla kazdego sluchacza...Chociaz jej korzenie siegaja tradycji cha- sydzkiej to nasiaknieta jest folklorem narodow,posrod ktorych przyszlo Zydom zyc.Sa wiec zywe wplywy balkanskie,sa arabskie;sa tez polskie;ale klezmerzy anektuja takze te gatunki muzyczne,ktore wydaja sie niemozliwe «do wziecia»,a wiec jazz,rock czy hip-hop...Do moich ulubionych artystow klezmerow zaliczam klarneciste Davida Krakauera i on wlasnie «znajduje sie w awangardzie».W 2003 roku sluchalem koncertu jego «Klezmer Madness» w krakowskim klubie «Indigo» i powalila mnie obecnosc na scenie dwoch swiet- nych dziewczyn;Sheryl Bailey grala rockowo na gitarze,a na basowej-Nicki Parrot.Jakby tego bylo malo Krakauer zaangazowal goscia od sampli i "odjechanej" elektroniki,nie- jakiego Socalled"a.Melanz spiewnie brzmiacego klarnetu wspartego na «ciezkiej» sekcji (na bebnach gral Michael Sarin) dal ekstatyczny efekt,ale to i tak nie byl "ostatni odlot» Krakauera...W 2012.,w Paryzu,w sali «La Cigale» odbyl sie koncert nowej for- macji Davida,-»Anakronic Electro Orkestra».Popedzilem nan z moja ciekawa muzyki zona i...Ze znanego mi «krakowskiego» skladu zostal tylko elektronik-Socalled.Pozostali to:Corinne Dubarry na malym akordeonie,Ludovic Kierasinski na basie,Ghislan Rivera na perkusji i Pierre Bertaud du Chazaud na drugim (obok Davida) klarnecie,zelektryfiko-wanym tak,ze-w ferworze emocji-muzyk gral na samym ustniku .Napisalem,ze gral »obok Davida»...Tak,bo Pierre gral swoje szalencze solowki wsparte elektronicznymi efektami podczas gdy leader «zawieszal fermaty»,prowadzac glowne linie melodyczne z jedna,gora dwiema improwizacjami.Improwizacjami najwyzszej proby....
Jak to zwykle bywa w przypadku anonsowanego wczesniej klezmerskiego koncertu na sali zjawila sie zacna publicznosc oczekujaca «muzycznej wycieczki» w klasyczny re- pertuar Zydow aszkenazyjskich,az tu nagle,gdy zgasly swiatla,po delikatnym intro,"za- danym» przez Socalled"a, Rivera z Kierasinskim przywalili taki drum-basowy podklad,ze wszystkich zatkalo.To byl utwor «Cabbalistic Snare»...Potem muzycy tylko podkrecali ekspresje brzmieniowa («Shadock»)...a potem to juz musielismy koniecznie (Iwona i ja) «namierzyc» i kupic plyte «Noise In Sepher».Na niej-gosc specjalny Davida Krakauera:hip-hopowiec,Tyron Benson...Mam teraz cos w rodzaju deja vu.Krakauer,w 2013. wprowadza hip-hop do muzyki klezmerskiej,tak samo jak zrobil to w 1989.Quincy Jones.Tyle,ze Jones spoil hip-hop z jazzem.Dla mnie bomba i te bombe mam;chodzi o plyte Jonesa,»Back On The Block»…
Aha,tak dla porzadku;plyte «Anakronic Electro Orkestry» znalazlem za posrednictwem sklepu muzycznego w paryskiej filharmonii bo gdzie indziej nikt o takim zespole nie slyszal.Zreszta i w fiharmonijnym butiku tez plyty nie bylo,ale zamowili!Teraz,kiedy zespol jest juz slawny-problemow z ich plytami nie ma...
To teraz powroce jeszcze do pelnego determinacji zyciorysu artystycznego maestro Leopolda Kozlowskiego.Byl wnukiem Pejsacha Brandweina,tworcy najslynniejszej chyba kapeli klezmerskiej w dziewietnastowiecznej Galicji,a potem ulubiencem marszalka Pilsudskiego w Rzeczpôspolitej.Klarnecista w zespole byl wujLeopolda,»Poldka»-Naftu-le Brandwein.Poldek podsluchujac rodzinnych klezmerow zostal absolwentem klasy for- tepianu lwowskiego konserwatorium i-pozniej-dyrygentury krakowskiej PWSM...Po woj- nie,kiedy cudem uniknal smierci,zalozyl w 1948. zespol piesni tanca krakowskiego i warszawskiego okregu wojskowego,ktorym przez 23 lata kierowal (pamietam,ze w mundurze i z wasem przypominal naszego marszalka sprzed wojny...).
Komponowal (Kozlowski,a nie Pilsudski),aranzowal,gral...Kierowal tez muzycznie teatrem zydowskim w Warszawie i cyganskim zespolem «Roma».Z «Roma» zjezdzil cala niemal Europe i kiedy w latach 60-tych ubieglego wieku,gdy atmosfera wokol Romow gestniala,zespol wyjechal do Finlandii. I tam niemal wszyscy muzycy Poldkowi zwiali. Zostal tylko skrzypek,kontrabasista i spiewajace siostry Rajfer-Zosia i Czesia.
-I co mialem robic?-opowiadal mi Kozlowski.-Zyd przebral sie za Cygana i gral na akordeonie nawet...Zyd Cyganem?Wlasciwie to bez roznicy,bo obie nacje zyja w diaspo- rze,a muzycznie jestesmy mocno «spokrewnienie».Zreszta «Rajferki» to tez byly "zydows-kie Cyganki".-dokonczyl...
W 1968.w PRL-u dala o sobie znac antysemicka postawa komunistycznych wladz oraz znacznej czesci Polakow,co pokutuje w «masach» niestety do dzis (o «przyczynach wszelkiego zla» juz pisalem).Przeniesiony natychmiast do rezerwy Poldek dostal szlaban na estrade,radio,telewizje...na wszystko...Dal jednak rade!Z pomoca prowinc- jonalnych domow kultury zarabial jako konsultant i kierownik wielu zespolow muzycz- nych wiec nie stracil kontaktu ze swoja profesja.A ja,na przekor panujacym trendom i wykorzystujac durnote redakcji socjalistycznej «Panoramy» napisalem artykul o Poldku
i poszlo to «do ludzi».Wycinek tego tekstu przechowuje troskliwie,zastanawiajc sie
czasem gdzie tez byl cenzor,kiedy oddalem tekst do redakcji...Przyspal chyba tak samo jak przyspal "okolicznosciach" tekstu Agnieszki Osieckiej do piosenki "W zoltych plomieniach lisci"-Lucji Prus i "Skaldow"…Tylko taki duren jak "peerelowski" cenzor mogl przeoczyc istotne znaczenie akapitu:
"Wsrod ptakow wielkie poruszenie;
Ci odlatuja,ci zostaja..."
...No tak...to bylo w niechlubnym dla Polski momencie...wlasnie po "Marcu "68"...
Po powrocie demokratycznej «niepodleglej» rekompensata za przeszle nieszczescia okazal sie byc-dla Kozlowskiego-Festiwal Kultury Zydowskiej gdzie muzyk zostal gwiaz- da pierwszej wielkosci.Byc moze to dzieki niemu impreza nabrala wymiaru swiatowego swieta klezmerow.
-Posluchaj tego.-powiedzial do mnie kiedy konczylismy wywiad...
Zagral na pianinie «Ederlezi»,temat cyganski ale i klezmerski...Grajac nucil pod nosem.
Pomyslalem:ten zydowski zaspiew!Sam cymes!Nawet dla mnie,dla goja!
Muzyka to muzyka,ale literatura!Tuwim nade wszystko,Slonimski,Brzechwa,no i Singer....Trudno nie ulec magii satyrycznego pisarstwa wymienionych,ktorzy sa dla mnie absolutnie genialni.No i to niezwykle,lekkie poczucie humoru!Mistrzami w tej materii byli przede wszystkim Antoni Slonimski i Julian Tuwim.Ich,wspolnie pisane,sa- tyryczne teksty z lat 1920-1936 ,pomieszczone w tomiku «W oparach absurdu» «wywracaja zycie codzienne na lewa strone,wykorzystujac forme inseratow,ogloszen,zagadek,porad i przepisow kulinarnych oraz purenonsensowo przeksztalcajac utwory literackie».Na ten przyklad:
«Usuwam dywany,pianina raz na zawsze.Sprzatam wlascicieli.Kochanowicz.Praga.»
A kto by nie znal slynnego,»dudkowego» skeczu o seku?Autorem tego szmoncesu jest Konrad Runowiecki (pseudonim:Konrad Tom),aktor,piosenkarz,scenarzysta i inteligentny konferansjer warszawskich kabaretow w okresie miedzywojennym...W niczym nie umniej- szajac jego finezyjnego poczucia humoru przypomne zydowski dowcip anonimowego autors- twa...Mowi sie otoz,ze najdurniejsi Zydzi mieszkali w miescie Chelm.Najdurniejsi,bo Chelm pobudowno na wzgorzu i po wode chodzilo sie do rzeki Uherki plynacej w kotlince ponizej miasta.No i coz to za idioci,ci miesz-kancy skoro schodzili w dol z pustymi wiadrami ,a mozolili sie z ciezkimi,pelnymi wody wdrapujac sie na gore...
W tymze Chelmie zamieszkiwal pewien zydowski kupiec;nazwijmy go klasycznie:Apfel- baum... Pewnego dnia udal sie do fryzjera.Fryzjer byl gadatliwy i zadal Apfelbaumowi zagadke:
-Kto to jest:syn mojego ojca,ale nie ja?
Apfelbaum myslal,myslal,ale nic nie wymyslil.
-To moj brat!-rozesmial sie fryzjer.
Kupiec wrocil do domu i powtarza zonie zagadke:
-Jak myslisz-kto to jest?-mowi do zony.-Syn mojego ojca,ale nie ja.
Zona mysli,mysli i nic.
-To brat tego fryzjera z naprzeciwka.-wyjasnia Apfelbaum krztuszac sie ze smiechu.
O «Szelmostwach lisa Witalisa» napisalem,ze-wedlug mnie-to kultowa bajka i wydaje mi sie,«ze nie ma wprost nikogo»,kto nie znalby tworczosci Jana Brzechwy.Pamietam jednak opor wladz kiedy w pewnym miescie na poludniu Polski chciano by poeta stal sie patronem tamtejszej szkoly. Miejskie gremium powiedzialo:nie.
-Nie,bo to przeciez byl Zyd!"
To tyle o klezmerach,o ktorych mialam napisac ja,a stalo sie inaczej.Nic to!Wiedzcie,ze jesli maz ma taki ogrom wiedzy muzycznej to zona tez duza,jej czesc posiada.