k1k2 cieszę się, że byłam w Choszczówce na branżowych rekolekcjach w ten weekend i już nie mogę doczekać się kolejnego zlotu Czterdziestek Plus :) w Kazimierzu To tak na poprawienie nastroju :D
k1k2 ~ A MOŻNA INACZEJ!
Adrian i Sebastian żyją ze sobą od 3 lat. Są jak małżeństwo. Mają po 30 lat, pracują zawodowo. Mieszkanie kupił Adrian, ale kredyt spłacają razem. Mają notarialną wspólnotę majątkową. Mieszkanie znajduje się na jednym z nowych osiedli na przedmieściach Białegostoku.
- Żyjemy jak mąż z żoną. Zakupy, zmywanie, sprzątanie - wszystkie domowe obowiązki wykonujemy razem - mówią. Adrian świetnie gotuje, więc to raczej on siedzi w kuchni. Po pracy wychodzimy razem do znajomych albo do klubu. Normalnie żyjemy - mówi Sebastian. - Jesteśmy ze sobą od 3 lat i nie zamierzamy się rozstawać. Jesteśmy spoza tzw. "środowiska”. To znaczy, że nie czatujemy, nie pikietujemy, nie poznajemy innych gejów w klubach.
Adrian i Sebastian wyglądają normalnie. Nie są "przegięci” - jak sami o sobie mówią. Od zwykłego małżeństwa różni nas tylko to, że nie możemy płodzić potomstwa - mówi Adrian. Ale też nie mamy potrzeby mieć dzieci - dodaje Sebastian. - Cała ta akcja z adoptowaniem dzieci przez gejów to jakiś cyrk, rozdmuchano to jako główny postulat osób homoseksualnych, a wystarczy zapytać samych zainteresowanych - mówi Adrian. - Geje cenią sobie wolność i spokój. Dzieci tej wolności nie dają - twierdzi Sebastian.
Adrian jest inżynierem budownictwa, a Sebastian grafikiem. Stanowią przykład typowej, trochę nudnej towarzysko pary. Nie wszystkie geje to ciotki - twierdzi Adrian. - Nie wszyscy też mają tylko seks w głowie - dodaje Sebastian. - My, na przykład, mamy umiarkowane potrzeby seksualne, a ja jestem raczej oziębły w tej dziedzinie - przyznaje. - Dla nas liczy się miłość i wspólne życie, codzienność, którą można spędzić z innym człowiekiem.
BISOUS ...nudnie codzienny związek, bez parcia na seks, bo przecież nie każdy chodzi nabuzowany całymi dniami...tak, tu można mówić o miłości a nie o pożądaniu/iskrzeniu/chemii itp. itd.
k1k2 Park na Zwierzynieckiej
Park na Zwierzynieckiej to tradycyjne miejsce pikiety - czyli podrywania się w terenie. Park w późne październikowe popołudnie wydaje się być pusty. Pikieta gejowska to nie maszerowanie i jawne nagabywanie. To subtelna i wyszukana gra. W parku mijają się z rzadka różne osoby. Jadą na rowerach starsi panowie. Ktoś biegnie w dresie. Młodzi chłopcy z plecakami idą, jakby się gdzieś spieszyli. Ktoś spaceruje z psem. Normalny park. Nikt nie podchodzi do nikogo i wydaje się, na pierwszy rzut oka, że nic się tu nie dzieje. Trzeba uwagi i obserwacji, żeby zobaczyć, że tętni tutaj bogate życie towarzyskie białostockich gejów. Dwaj chłopcy trzeci raz mijają się, jadąc na rowerach. Za czwartym zatrzymują się. Krótka rozmowa i odjeżdżają razem w głąb parku. Dwaj panowie z reklamówkami w rękach chodzą i chodzą, aż w końcu bez słowa wchodzą razem w krzaki.
Po godzinie dyskretnej obserwacji można dostrzec całujące się pary, wychodzących z krzaków zadowolonych panów, idących razem chłopaków. Tu obowiązuje jakiś kod, jakaś forma wysyłania sobie komunikatów. W parku spacerują też inni ludzie. Uprawiają biegi i jazdę na rowerze bez intencji poznania innego mężczyzny. Więc łatwo o pomyłkę. Ktoś, kto nie zna tego kodu, nie nawiąże z innym gejem kontaktu. Park ma złą opinię. Uczestnicy czatu twierdzą, że spotykają się tutaj albo zdesperowani starsi panowie, albo ci, którzy nie mają Internetu. Środowisko gejów jest zhierarchizowane. Są książęta i desperaci. Ciotki i wysublimowani chłopcy w najmodniejszych ciuchach. Starsi panowie poza klasyfikacją i młodzi adepci, szukający swego miejsca w tym środowisku.