Mam 49 lat. Jestem 100% pewna, że tylko związek z kobietą jest dla mnie tym właściwym. Ta świadomość przyszła gdy miałam 35 lat i zakochałam się w drugiej kobiecie. Już wcześniej popsuło się między mną a mężem na tyle poważnie, że mówiliśmy o rozwodzie. To on nie był szczęśliwy. 2 lata starałam się,aż coś we mnie pękło i chciałam rozwodu. Mąż jednak zmienił zdanie , syn miał 4 lata. Moje uczucie do niego już nie wróciło. Zostałam dla syna.
Jej poznanie wtedy mnie odmieniło. Dało mi energię, radość. Najpierw to była przyjaźń. A kiedy pocałowała mnie po roku pierwsza...poczułam się szczęśliwa. Click. Zaczęłam inaczej się ubierać, zachowywać. Zaczęłam być szarmancka w stosunku do kobiet. A jej przyjemność była moją. To było jak największy narkotyk.Wydawało mi się, że będziemy do końca już razem. Że kiedyś zamieszkamy razem na starość. Dla wszystkich byłyśmy best friends. Dla siebie soulmates.Jej uczucie nie było jednak tak silne. Oszukiwała mnie latami- potem okazało się, że ponad 10 lat, a układała sobie życie z mężem, kiedy pojawiły się u niego duże pieniądze. Stopniowo zmieniając naszą relację, zwodząc mnie. Zamiast powiedzieć wprost, że powinnyśmy to zakończyć.To ja byłam zaangażowana, to ja się miotałam nie wiedząc dlaczego dziwnie się zachowuje.O ironio - jej mąż odszedł ostatnio do młodszej w końcu. Tak mam męża - z którym łączy nas przeszłość- był moją pierwszą wielką miłością i tym który złamał mi serce, ekonomia i syn- 19 lat, który nie zaakceptowałby tego, że jego mama jest teraz lesbijką. Mój syn jest teraz dla mnie najważniejszy- nie chcę go stracić. Z mężem nie sypiam już od lat. Jesteśmy jak białe małżeństwo. Brakuje mi osoby, która rozumiałaby, co czuję i czego mi brak- bo ona czułaby to samo- będąc w związku, by nie stracić dziecka, rodziny- rodzice również nie zaakceptowali tego.
Każdy potrzebuje przestrzeni by być sobą. Szczerze rozmawiać, wyrażać się, spędzać miło czas, iść razem do klubu, kina, knajpy, na rower, fitness, pojechać gdzieś i być z nią sobą. I może znaleźć uczucie. Kiedyś rozmawiałam o tym z nią. Miałyśmy swój świat. Teraz zostały mi tylko książki - uwielbiam czytać romanse les po angielsku, filmy, teledyski- szukam wszystkiego bliskiego memu sercu. Ale to za mało. Za chwilę syn wyjedzie na studia i wiem, że będę mieć czas na więcej, potrzebę czegoś więcej.Ponadto zbliża się 50 - czas kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że żyje tu i teraz i od niego zależy jak przeżyje to życie. Tak jak napisałam - nie chcę stracić syna. Ale chcę też czegoś więcej niż mam teraz. Czy jest tu ktoś kto ma podobne doświadczenia? Potrzeby? Jak sobie z tym radzicie? Gdzie można poznać kogoś w podobnej sytuacji?