Moi rodzice nie akceptują tego, kim jestem : (
- Czarny_Bez
- Posty: 2
- Rejestracja: 14 cze 2010, o 19:06
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
Autorko,
Wiem co czujesz, ja mam to samo- moja matka także nie akceptuje mojego związku ( jestem z facetem starszym o 24 lata). Zawsze starałam się być osobą porządną, tzn. nie puszczać sie na lewo i prawo, mieć jakieś swoje zasady. Z kilkoma facetami mi nie wyszło- nie bede sie rozpisywac n.t. facetów, jacy się robią w dzisiejszych czasach pierdołowaci i nieodpowiedzialni. Toteż poznałam kogoś kto pokochał mnie, moje wady i zalety i kogo ja pokochałam. Mimo, ze starałam sie żyć jak najlepiej to usłyszałam od mojej matki, że jestem ulicznicą, uwagi co do mojej figury- normalne znecanie sie psychiczne nade mną. Tez mam 25 lat, studiuje, sama sobie zarabiam na studia i nie stac mnie na wyprowadzkę. Tez mam fobie i zaburzenia nerwicowe, objawy depresji, zaburzenia żywienia a to wszystko dzieki mojej "kochającej" rodzince, która od zawsze mnie krytykowała i nie pozwalala i nie pozwala dalej żyć tak jak JA chcę. Wiem co czujesz. Po wielu przemysleniach doszlam do wniosku, ze takich ludzi nie da sie zmienic. Najpierw trzeba powiedziec matce, że jesli bedzie dalej tak postepowac to straci kontakt z Toba a pozniej powinnas sie wyprowadzic. Wiem, ze latwo sie mowi... ja tez nie moge na razie sie wyniesc z domu (matka wyrzucala mnie 2 razy ale na szczescie póki jestem zameldowana w mieszkaniu to mam prawo w nim mieszkac)
Jesli masz mozliwosc to uciekaj z domu czym predzej, bo to toksyczne środowisko dla Ciebie. Zmiany jakie zajdą w Twojej psychice (np. nerwica) niestety trzeba juz leczyc, nieleczone postepują.
Sorki, ze tak duzo o sobie ale moze cos z tego co napisalam w jakis sposob Ci pomoże.
Pamietaj, ze Twoje życie należy tylko DO CIEBIE, do nikogo innego. Zatem nikt nie ma prawa Cię obrażać, poniżać...a matka zdaje sie nie ma swiadomosci, ze traci corke.
Wiem co czujesz, ja mam to samo- moja matka także nie akceptuje mojego związku ( jestem z facetem starszym o 24 lata). Zawsze starałam się być osobą porządną, tzn. nie puszczać sie na lewo i prawo, mieć jakieś swoje zasady. Z kilkoma facetami mi nie wyszło- nie bede sie rozpisywac n.t. facetów, jacy się robią w dzisiejszych czasach pierdołowaci i nieodpowiedzialni. Toteż poznałam kogoś kto pokochał mnie, moje wady i zalety i kogo ja pokochałam. Mimo, ze starałam sie żyć jak najlepiej to usłyszałam od mojej matki, że jestem ulicznicą, uwagi co do mojej figury- normalne znecanie sie psychiczne nade mną. Tez mam 25 lat, studiuje, sama sobie zarabiam na studia i nie stac mnie na wyprowadzkę. Tez mam fobie i zaburzenia nerwicowe, objawy depresji, zaburzenia żywienia a to wszystko dzieki mojej "kochającej" rodzince, która od zawsze mnie krytykowała i nie pozwalala i nie pozwala dalej żyć tak jak JA chcę. Wiem co czujesz. Po wielu przemysleniach doszlam do wniosku, ze takich ludzi nie da sie zmienic. Najpierw trzeba powiedziec matce, że jesli bedzie dalej tak postepowac to straci kontakt z Toba a pozniej powinnas sie wyprowadzic. Wiem, ze latwo sie mowi... ja tez nie moge na razie sie wyniesc z domu (matka wyrzucala mnie 2 razy ale na szczescie póki jestem zameldowana w mieszkaniu to mam prawo w nim mieszkac)
Jesli masz mozliwosc to uciekaj z domu czym predzej, bo to toksyczne środowisko dla Ciebie. Zmiany jakie zajdą w Twojej psychice (np. nerwica) niestety trzeba juz leczyc, nieleczone postepują.
Sorki, ze tak duzo o sobie ale moze cos z tego co napisalam w jakis sposob Ci pomoże.
Pamietaj, ze Twoje życie należy tylko DO CIEBIE, do nikogo innego. Zatem nikt nie ma prawa Cię obrażać, poniżać...a matka zdaje sie nie ma swiadomosci, ze traci corke.
Wkurza mnie zawiść ludzi głupich...
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
Tym się za bardzo nie przejmuj, mama to mama, też jej nerwy czasem mogą puścić. Zresztą może też ma fobie i zaburzenia nerwicowe (tak jak Ty). No głowa do góry Czarny BzieCzarny_Bez pisze: usłyszałam od mojej matki, że jestem ulicznicą, uwagi co do mojej figury- normalne znecanie sie psychiczne nade mną.
- Czarny_Bez
- Posty: 2
- Rejestracja: 14 cze 2010, o 19:06
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
DziękujęmarinnaWR pisze:Tym się za bardzo nie przejmuj, mama to mama, też jej nerwy czasem mogą puścić. Zresztą może też ma fobie i zaburzenia nerwicowe (tak jak Ty). No głowa do góry Czarny BzieCzarny_Bez pisze: usłyszałam od mojej matki, że jestem ulicznicą, uwagi co do mojej figury- normalne znecanie sie psychiczne nade mną.
Wkurza mnie zawiść ludzi głupich...
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
ok mama to mama mogą jej puścić nerwy może powiedzieć coś przykrego w złości czego później żałuje, rozumiem to, podpowiadanie uciekaj bo to dla ciebie toksyczne środowisko - też po części rozumiem, ale czy nie powinnyśmy widzieć różnicy pomiędzy złością a znęcaniem psychicznym? mimo że to matka? czy nie powinno się tu wspomnieć co daną osobę czeka jak już ucieknie? po części zgadzam się z wami ale gdyby ktoś mi powiedział co mnie czeka jak ucieknę od toksycznego środowiska to pewnie zastanowiłabym się jak chcę uciekać. Ucieczka ucieczce nie jest równa. ja uciekając od tego co mnie niszczyło przez ponad 20 lat uświadomiłam sobie że nie umiem żyć w normalnym świecie, nie pasuje do niego, wiedziałam że nie ma koło mnie matki która mnie za chwilę "zaatakuje" i rozglądałam się kto ją zastąpi, kto zamiast niej będzie to robił bo było dla mnie wręcz nie do wyobrażenia że można żyć bez tego do czego byłam "przyzwyczajona" tyle lat, bez strachu. to była ciężka lekcja
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
kurcze, chyba behawioralnie trzeba - wystawianie na bodziec znieczula. wystawianie jest niewątpliwie bolesne, ale coś za coś. z mojego doświadczenia - matki konfrontowane mogą się pogodzić. z czasem, ale zawsze. pewnie trzeba zważyć - życie bez matki vs życie z matką nieakceptującą vs życie z matką "oswajaną". w każdym wypadku w grę wchodzą ofiary, pytanie, które jesteśmy w stanie ponieść. pozdrawiam, f.
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
Boże, jak to dobrze że moja matka przeszła nad moją orientacją do porządku dziennego . Widzę, że u niektórych jest o wiele bardziej dramatycznie. Zastanawiam się czy z moją matką jest coś nie tak, czy nie za lekko jej poszło zaakceptowanie mnie . Czasami mi się wydaje, że moja matka jest bardziej tolerancyjna ode mnie samej. Przeraża mnie fakt, że dla Waszych matek lesbijstwo córki to taka tragedia.
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
kukistarmouse pisze:Moi rodzice nie są tolerancyjni. Ojciec jest Homofobem, mama nie ma aż tak nic przeciwko, nie tępi tego, jednak pod wpływem ojca coraz mniej mnie rozumie. Kiedy dowiedzieli się, że jestem z kobietą w domu rozpętała się wojna. Mama próbuje zrozumieć, często kryje mnie przed ojcem, ale to nie pomaga, sama nie wie co robić. Szczerze mówiąc nie dziwię się jej. Ja nie potrafiłabym ukrywać czegokolwiek przed osobą, którą kocham, z którą jestem, ale z drugiej strony nie rozumiem, nie rozumiem tego, że ojciec tak bardzo mnie tępi. Zainteresowanie tą samą płcią nie jest złe, nie robię nikomu krzywdy, kieruję się sercem. Boli mnie fakt, że kiedy chcę się spotkać z moją dziewczyną muszę się kryć, kłamać, że idę spotkać się z kimś innym. Żałuję, że nie jestem pełnoletnia. Matka wiele dla mnie znaczy, zawsze byłyśmy blisko, była prawdziwą przyjaciółką, osobą, której bezgranicznie mogłam zaufać, dwa lata temu, kiedy wyszło na jaw, że jestem z kobietą wszystko legło w gruzach, widzę, że stara się to pojąć, pyta mnie dlaczego, ale gdy jej tłumaczę słyszę słowa : ' tacy ludzie się rodzą, Ty nie jesteś taka, przecież interesowali Cię chłopcy ' . Nie dociera do niej to, że mężczyźni mnie nie pociągają, ani fizycznie,ani psychicznie.. co mam zrobić ?
Pozdrawiam Piękne Panie
Re: Moi rodzice nie akceptują tego, kim jestem : (
Miałam nie pisać, ale chyba mam potrzebe wygadania się...a może przy okazji podbuduję inną kobietę, która ma równie nieciekawie co ja?
Mój coming out nie był dobrowolny - siostra z którą byłam pokłócona zrobiła to na złość, 'za mnie'. Pominę to, bo nie gniewam się już na nią, powiedzmy nawet, że odrobinkę ją rozumiem, sama byłam kiedyś w jej wieku i byłam równie zbuntowaną nastolatką co ona. Rzecz polega na tym, że przez 17 lat mojego życia umawiałam się z chłopcami, z jedym nawet byłam dosyć długo, wiązało się to też z jakąś fascynacją. Pewnego dnia trafiłam na dawną znajomą z widzenia, miałam przyjemność chodzić z nią do gimnazjum. Kiedyś nie zwracałam na nią uwagi, denerwowała mnie wręcz i nie lubiłam jej Po dłuższym czasie dowiedziałam się od naszym wspólnych znajomych, że przeprowadza się w nasze okolice i co najważniejsze - że jest LESBIJKĄ. Nie wiem czemu, jakoś mnie to przejęło, zafascynowało. W pewnym sensie czułam się z tym związana, mimo, że nie miałam dziewczyny. ( od małego spoglądałam na starsze koleżanki i nie wiedzieć czemu, podobaly mi się, ale nie byłam tego świadoma). Wracając do tematu: Przez to, ze wracałyśmy tym samym autobusem mogłyśmy się lepiej poznać. Zaczęłyśmy gadać i z czasem kumplować się. Po jakimś czasie postanowiłam zaprosić ją do siebie na kameralną imprezę, bo była zabawna i sympatyczna. Dodam, że podobała się mojej młodszej siostrze (która mnie wydała przed rodzicami), ale bez wzajemności. Kiedy Ania (tak ją nazwę) dowiedziała się, że podoba się mnie, otworzyła się i wyznała, że ja również jej się podobam, czuje się przy mnie dobrze. Moja siostra była zła, i nie dziwię jej się, ale szybko jej przeszło...jak to nastolatce. A uczucie, które pojawiło się między mną a Anią rozkwitło...Kochamy się niesamowicie, jesteśmy w stanie zrobić dla siebie wszystko, nie mamy przed sobą tajemnic, wspieramy się. Jesteśmy razem 2 lata i marzymy o wspólnej przyszłości. O codziennych obowiązkach, pacy, sprzeczkach, fochach, wspolnym gotowaniu, wychowywaniu dziecka...myślimy o tym bardzo poważnie. Pomijając radość i to co nas łączy musze wspomnieć o mojej rodzinie. Bardzo, bardzo ją kocham. Myślę, że rodzice również kochają mnie i chcą dla mnie jak najlepiej...jednakże mama jest zbyt konserwatywna i nietolerancyjna. Znienawidziła mnie, padło wiele gorzkich słów z powodu mojej orientacji do której po prostu dojrzałam. Mama uważa, że to mój kolejny wymysł, kolejna zachcianka jak np. fascynacja zespołem rockowym kiedy byłam nastolatką, marzenie o graniu na gitarze elektrycznej...do tego klasyfikuje moje lesbijstwo. Wg niej to kolejny kaprys, oczywiście chwilowy. Nie potrafi zrozumieć, że w końcu jestem szczęśliwa, wiem czego chcę. Było wiele rozmów, naprawdę wiele. Próśb, błagań, kłótni...bez skutku. Pierwszy rok był koszmarem, o jakim nigdy mi się nie śniło. Teraz jest lepiej, ale musimy się spotkać w ukryciu.
Przez tą destrukcyjną atmosferę zawaliłam rok w liceum... zwyczajna głupota, bo postanowiłam się zbuntować i wagarować żeby pobyć z moją kobietą. Na tamtą chwilę nie potrafiłam wymyśleć nic lepszego, byłam zbyt przybita i roztrzęsiona. Płakać mi się chce kiedy sobie o tym przypominam. Jestem bardzo wrażliwa i nie umiem sobie z tym poradzić. W tym roku kończyłabym liceum, ale przez to co było jestem rok w plecy. Mogłabym już znaleźć pracę, studiować, WYPROWADZIĆ SIĘ...ale no nic, jeszcze duuużo przed Nami. Obecnie depresja jest na zmianę z pełnym euforii optymizmem...nie potrafię się usamodzielnić i tkwię w tym 'gó*nie'. Kiedyś uda nam się zebrać w sobie i powiedzieć DOŚĆ! Wyjedziemy do Anglii, spełnimy nasze marzenia
Przepraszam za ta dluga i zapewne nudna wypowiedź, ale troszeczkę mi lepiej. Może ktoś to przeczyta i pomyśli, ze nie jest sam? Jeżeli ktoś chciałby pogadać, poradzić się lub wyżalić - piszcie śmiało, mam w sobie wiele empatii i współczucia, chętnie pomogę jeżeli będę mogła Trzymajcie sie i pamiętajcie - nie warto zmieniać się dla innych, trzeba być sobą
Mój coming out nie był dobrowolny - siostra z którą byłam pokłócona zrobiła to na złość, 'za mnie'. Pominę to, bo nie gniewam się już na nią, powiedzmy nawet, że odrobinkę ją rozumiem, sama byłam kiedyś w jej wieku i byłam równie zbuntowaną nastolatką co ona. Rzecz polega na tym, że przez 17 lat mojego życia umawiałam się z chłopcami, z jedym nawet byłam dosyć długo, wiązało się to też z jakąś fascynacją. Pewnego dnia trafiłam na dawną znajomą z widzenia, miałam przyjemność chodzić z nią do gimnazjum. Kiedyś nie zwracałam na nią uwagi, denerwowała mnie wręcz i nie lubiłam jej Po dłuższym czasie dowiedziałam się od naszym wspólnych znajomych, że przeprowadza się w nasze okolice i co najważniejsze - że jest LESBIJKĄ. Nie wiem czemu, jakoś mnie to przejęło, zafascynowało. W pewnym sensie czułam się z tym związana, mimo, że nie miałam dziewczyny. ( od małego spoglądałam na starsze koleżanki i nie wiedzieć czemu, podobaly mi się, ale nie byłam tego świadoma). Wracając do tematu: Przez to, ze wracałyśmy tym samym autobusem mogłyśmy się lepiej poznać. Zaczęłyśmy gadać i z czasem kumplować się. Po jakimś czasie postanowiłam zaprosić ją do siebie na kameralną imprezę, bo była zabawna i sympatyczna. Dodam, że podobała się mojej młodszej siostrze (która mnie wydała przed rodzicami), ale bez wzajemności. Kiedy Ania (tak ją nazwę) dowiedziała się, że podoba się mnie, otworzyła się i wyznała, że ja również jej się podobam, czuje się przy mnie dobrze. Moja siostra była zła, i nie dziwię jej się, ale szybko jej przeszło...jak to nastolatce. A uczucie, które pojawiło się między mną a Anią rozkwitło...Kochamy się niesamowicie, jesteśmy w stanie zrobić dla siebie wszystko, nie mamy przed sobą tajemnic, wspieramy się. Jesteśmy razem 2 lata i marzymy o wspólnej przyszłości. O codziennych obowiązkach, pacy, sprzeczkach, fochach, wspolnym gotowaniu, wychowywaniu dziecka...myślimy o tym bardzo poważnie. Pomijając radość i to co nas łączy musze wspomnieć o mojej rodzinie. Bardzo, bardzo ją kocham. Myślę, że rodzice również kochają mnie i chcą dla mnie jak najlepiej...jednakże mama jest zbyt konserwatywna i nietolerancyjna. Znienawidziła mnie, padło wiele gorzkich słów z powodu mojej orientacji do której po prostu dojrzałam. Mama uważa, że to mój kolejny wymysł, kolejna zachcianka jak np. fascynacja zespołem rockowym kiedy byłam nastolatką, marzenie o graniu na gitarze elektrycznej...do tego klasyfikuje moje lesbijstwo. Wg niej to kolejny kaprys, oczywiście chwilowy. Nie potrafi zrozumieć, że w końcu jestem szczęśliwa, wiem czego chcę. Było wiele rozmów, naprawdę wiele. Próśb, błagań, kłótni...bez skutku. Pierwszy rok był koszmarem, o jakim nigdy mi się nie śniło. Teraz jest lepiej, ale musimy się spotkać w ukryciu.
Przez tą destrukcyjną atmosferę zawaliłam rok w liceum... zwyczajna głupota, bo postanowiłam się zbuntować i wagarować żeby pobyć z moją kobietą. Na tamtą chwilę nie potrafiłam wymyśleć nic lepszego, byłam zbyt przybita i roztrzęsiona. Płakać mi się chce kiedy sobie o tym przypominam. Jestem bardzo wrażliwa i nie umiem sobie z tym poradzić. W tym roku kończyłabym liceum, ale przez to co było jestem rok w plecy. Mogłabym już znaleźć pracę, studiować, WYPROWADZIĆ SIĘ...ale no nic, jeszcze duuużo przed Nami. Obecnie depresja jest na zmianę z pełnym euforii optymizmem...nie potrafię się usamodzielnić i tkwię w tym 'gó*nie'. Kiedyś uda nam się zebrać w sobie i powiedzieć DOŚĆ! Wyjedziemy do Anglii, spełnimy nasze marzenia
Przepraszam za ta dluga i zapewne nudna wypowiedź, ale troszeczkę mi lepiej. Może ktoś to przeczyta i pomyśli, ze nie jest sam? Jeżeli ktoś chciałby pogadać, poradzić się lub wyżalić - piszcie śmiało, mam w sobie wiele empatii i współczucia, chętnie pomogę jeżeli będę mogła Trzymajcie sie i pamiętajcie - nie warto zmieniać się dla innych, trzeba być sobą
- ruziaduzia
- super forma
- Posty: 1216
- Rejestracja: 7 maja 2012, o 17:59
Re: Moi rodzice nie akceptują tego, kim jestem : (
Z tymi rodzicami to właśnie tak jest. Ja tam matce nigdy nie powiem bo nie chce mieć jej na sumieniu, jak by się dowiedziała to by umarła... (nie przesadzam)
Nie decyduj w złości, nie obiecuj w szczęściu...
Re:
Dobrze mówisz,innego wyjścia z tej sytuacji nie ma. Wyprowadzić się najszybciej jak się tylko da. Mam w domu to samo,tylko że ja jestem w gorszej sytuacji,ale w jakiej,to nie mogę wyjawić. Ale jestem za wyprowadzką.svefn pisze:na twoim miejscu wyprowadziłabym się czym prędzej. miejsce w pokoju studenckim można znaleźć już od 350 zł za opłaty (ceny z wrocławia), chociaż to dosyć trudne (przeciętna cena to 400-500). przeżyć się da w zależności od nałogów i innych potrzeb też od 600 zł. wystarczy odpowiednia determinacja i da się to zrobić.
Re: Moja mama nie akceptuje tego, kim jestem : (
Zgadzam się. Kocham swoją mamę i szanuję ją,ale jeżeli Ona mnie tak bardzo kocha,to dlaczego nie zaakceptuje tego kim jestem? Nie pozwoli mi być szczęśliwą? Przecież tego właśnie chcą rodzice,szczęścia swoich dzieci,a niestety robią wszystko,aby je unieszczęśliwić. To jest przykregretchen pisze:Toteż zrobi im buu, a nie kuku.
A na poważnie, to niby się należy, ale bywa z tym różnie. A na pewno nie należy się z definicji. Co najwyżej z wychowania.
Re: Moi rodzice nie akceptują tego, kim jestem : (
W mojej rodzinie wszyscy wiedzą kim jestem,nie wie tylko moja babcia i chyba nigdy się nie dowie. Nie chciałabym być powodem jej zawału,albo wylewu.ruziaduzia pisze:Z tymi rodzicami to właśnie tak jest. Ja tam matce nigdy nie powiem bo nie chce mieć jej na sumieniu, jak by się dowiedziała to by umarła... (nie przesadzam)
Re: Moi rodzice nie akceptują tego, kim jestem : (
To, że rodzice nie wykazują objawów homofobicznych wobec innych, to nie oznacza, że tak samo zachowają się wobec własnego dziecka. Z autopsji wiem, że należy się tysiąc razy zastanowić zanim się to matce powie. Moja dziewczyna pochodzi z rodziny, której raczej zwisa z kim się spotyka i co robi. Tu zaczynają się schody. Obecnie jestem na etapie w którym moja matka mnie nie akceptuje, a moja dziewczyna nie potrafi tego zrozumieć. Zaczynają się ciągłe kłótnie, że ja mam dobry kontakt z jej rodzicami, ona z moimi żadnego, że najwyższy czas to zmienić. Dlatego uważam, że w NIEKTÓRYCH PRZYPADKACH fakt, że ma się kochającą dziewczynę, a rodzice wydają się być neutralnie, żeby nie napisać dosyć przyjaźnie nastawione do osób homo, nie powinien przemawiać za coming outem. Nie chcę nikogo straszyć, ale potem rodzą się sytuacje ciężkie do pogodzenia, a wcale nie jest łatwo wyprowadzić się i jakoś sobie radzić szczególnie w takim kraju. Myślę, że dużo lepszą opcją jest po prostu milczenie na ten temat jak zrobiło sporo moich znajomych, z perspektywy czasu zazdroszczę im teraz dobrych kontaktów z rodzicami.
Re: Moi rodzice nie akceptują tego, kim jestem : (
Cześć Zielona
Moi rodzice też nie akceptują tego, że jestem i kocham kobietę.
Nie mieszkam z rodzicami, nie wiem czy oni kiedykolwiek to zaakceptują.
Moja kobieta była u mnie 2 razy, ostatnio usłyszałam, że nie chcą jej tu widzieć bo jak jeszcze raz ją tu przyprowadzę to ją wywalą. Niedługo mamy zamieszkać razem, ale od rodziny się oddaliłam.
Ojciec powiedział, że mogę się wymeldować i nawet nigdy już do nich nie przyjeżdżać w odwiedziny, mimo że przyjeżdżam raz na 3 miesiące.
Nie wiem czy to smutna czy szczęśliwa opowieść.
Nie jestem taka jakby chcieli rodzice, abym była.
Jestem szczęśliwa ze swoją kobietą i to my tworzymy razem rodzinę.
Moja rodzina? Kocham mamę i siostrę. Pewnie jeszcze je odwiedzę, ale nie za szybko.
Moi rodzice też nie akceptują tego, że jestem i kocham kobietę.
Nie mieszkam z rodzicami, nie wiem czy oni kiedykolwiek to zaakceptują.
Moja kobieta była u mnie 2 razy, ostatnio usłyszałam, że nie chcą jej tu widzieć bo jak jeszcze raz ją tu przyprowadzę to ją wywalą. Niedługo mamy zamieszkać razem, ale od rodziny się oddaliłam.
Ojciec powiedział, że mogę się wymeldować i nawet nigdy już do nich nie przyjeżdżać w odwiedziny, mimo że przyjeżdżam raz na 3 miesiące.
Nie wiem czy to smutna czy szczęśliwa opowieść.
Nie jestem taka jakby chcieli rodzice, abym była.
Jestem szczęśliwa ze swoją kobietą i to my tworzymy razem rodzinę.
Moja rodzina? Kocham mamę i siostrę. Pewnie jeszcze je odwiedzę, ale nie za szybko.