Alkohol
Alkohol
Temat, jaki pojawił się ostatnio na forum poruszył mnie, tak jak i lektura przed chwilą blogów. Fakt, średnia wieku uczniowsko-studencka, ale co mnie uderzyło, co przewijający się w co drugim wpisie temat "zajefajnej" zabawy po alkoholu ("zajefajny" jest też dla bloggerów opis zgubnych skótów nadużycia tegoż, z fizjologicznymi szczegółami włącznie).
Ja mam do alkoholu stosunek specyficzny, jak panie wiedzą, ale nim moja matka popadła w nałóg, zawsze alkohol, picie i upijanie się mnie odstręczało. To był zresztą nieustający powód mojej alienacji na etapie szkolno-studenckim (i towarzyskich cierpień), bo z w/w względów nie uczestniczyłam na ogół imprezach.
Nie powiem, że w życiu nie zdarzyło mi się upić, próbowałam się "dobrze bawić" i integrować , no ale nic z tego nie pozostawało oprócz niesmaku.
Ja zresztą po prostu mam złą tolerancję na alkohol i choruję po najmniejszej dawce.
Ale fenomen zakrapianych imprez, upijania się i sensacji w toalecie, a potem opowieści o tym zawsze mnie zastanawiał.
W temacie alkohol czuję się jak kosmita, w związku z tym postanowiłam zrobić research.
Jakie panie mają w ogóle stosunek do picia alkoholu?
Jakie trunki i w jakich ilościach akceptujecie?
Czy uważacie, że alkohol jest koniecznym składnikiem dobrej zabawy?
Jakie macie doświadczenia w tej materii?
(zabawne historie mile widziane)
Nie pytam, żeby się bulwersować, tylko z ciekawości.
Prosże, wypełniacie ankietę.
Ja mam do alkoholu stosunek specyficzny, jak panie wiedzą, ale nim moja matka popadła w nałóg, zawsze alkohol, picie i upijanie się mnie odstręczało. To był zresztą nieustający powód mojej alienacji na etapie szkolno-studenckim (i towarzyskich cierpień), bo z w/w względów nie uczestniczyłam na ogół imprezach.
Nie powiem, że w życiu nie zdarzyło mi się upić, próbowałam się "dobrze bawić" i integrować , no ale nic z tego nie pozostawało oprócz niesmaku.
Ja zresztą po prostu mam złą tolerancję na alkohol i choruję po najmniejszej dawce.
Ale fenomen zakrapianych imprez, upijania się i sensacji w toalecie, a potem opowieści o tym zawsze mnie zastanawiał.
W temacie alkohol czuję się jak kosmita, w związku z tym postanowiłam zrobić research.
Jakie panie mają w ogóle stosunek do picia alkoholu?
Jakie trunki i w jakich ilościach akceptujecie?
Czy uważacie, że alkohol jest koniecznym składnikiem dobrej zabawy?
Jakie macie doświadczenia w tej materii?
(zabawne historie mile widziane)
Nie pytam, żeby się bulwersować, tylko z ciekawości.
Prosże, wypełniacie ankietę.
Ostatnio zmieniony 15 maja 2005, o 13:39 przez agik, łącznie zmieniany 1 raz.
Alkohol jak najbardziej nie jest warunkiem dobrej zabawy. Wiem to z doświadczenia, bo można się bawić pysznie pijąc napoje bezalkoholowe i to jest sprawdzona informacja.
Ja mam obojętny stosunek do alkoholu, często widzę, co dzieje się z moimi rówieśnikami, kiedy przesadzą. Nigdy też nie zrozumiem picia dla szpanu - czysta głupota.
Ja piję rzadko i jeśli już to symbolicznie, by uczcić czyjeś zdrowie. Poza tym toleruję tylko i wyłącznie wino wytrawne.
Kiedyś piłam sporo piwa, bo lubiłam. Po przygodzie na obozie, gdzie przez przypadek zmieszałam tanie wino z piwem, alkohol w większych ilościach jest mi obcy.
Takie jest moje zdanie na ten temat.
Ja mam obojętny stosunek do alkoholu, często widzę, co dzieje się z moimi rówieśnikami, kiedy przesadzą. Nigdy też nie zrozumiem picia dla szpanu - czysta głupota.
Ja piję rzadko i jeśli już to symbolicznie, by uczcić czyjeś zdrowie. Poza tym toleruję tylko i wyłącznie wino wytrawne.
Kiedyś piłam sporo piwa, bo lubiłam. Po przygodzie na obozie, gdzie przez przypadek zmieszałam tanie wino z piwem, alkohol w większych ilościach jest mi obcy.
Takie jest moje zdanie na ten temat.
ja nie pije duzo alkoholu bo nie lubie i mam slaba glowe; wszyscy sie smieja, ze jestem bardzo ekonomiczna pod tym wzgledem i chetnie moga mi postawic piwo; po jednym zaczynam miec gietkie ruchy a po drugim juz mam dosc; takze siara na calego zauwazylam ze w takim zalkoholizowanym kraju jak nasz takie obajwy wzbudzaja wspolczuicie, politowanie a takze wrecz niedowierzanie jak tak mozna
ja jakos nigdy nie mialam z tym problemu; jak mam ochote to pije jak nie to nie; nie raz mi sie zdarzylo siedziec w knajpie pijac cole jak towarzystwo obalalo kolejne piffka czasami mam nastroj i sobie wypije wiecej niz powinnam ale pozniej jestem potwornie chora takze raczej bardzo rzadko mi sie zdarza...nie musze pic alkoholu zeby sie dobrze bawic ale zauwazylam ze po alkoholu jestem bardziej odwazna w kontaktach interpersonalnych
ja jakos nigdy nie mialam z tym problemu; jak mam ochote to pije jak nie to nie; nie raz mi sie zdarzylo siedziec w knajpie pijac cole jak towarzystwo obalalo kolejne piffka czasami mam nastroj i sobie wypije wiecej niz powinnam ale pozniej jestem potwornie chora takze raczej bardzo rzadko mi sie zdarza...nie musze pic alkoholu zeby sie dobrze bawic ale zauwazylam ze po alkoholu jestem bardziej odwazna w kontaktach interpersonalnych
No ja mam raczej mocna glowe i kiedys z tego korzystalam bardzo czesto teraz prawie nie pije (nie pic na koncercie HEY- porazka;( ) Alkohol mi ulatwial rozmawianie z ludzmi bo kiepsko mi to wychodzi niestety... ale odkad mam prawo jazdy i wiem ze i tak sie nie upijam jezeli na to mase kasy nie zmarnuje to sie pokornie zgadzam odwozic znajomych
A co do zabawnych sytuacji to w gorach zlapalam jakis dolek i wypilam taka ilosc wodki ze az sie do tej pory dziwie ze mnie pogotowie nie wzielo i poszlam sobie kulturalnie spac do innego pokoju a moi znajomi na nastepny dzien jezdzili po calej okolicy i szukali mnie po wszystkich dolach i rowach przez chyba 5 godzin nim mi sie udalo obudzic:)
A co do zabawnych sytuacji to w gorach zlapalam jakis dolek i wypilam taka ilosc wodki ze az sie do tej pory dziwie ze mnie pogotowie nie wzielo i poszlam sobie kulturalnie spac do innego pokoju a moi znajomi na nastepny dzien jezdzili po calej okolicy i szukali mnie po wszystkich dolach i rowach przez chyba 5 godzin nim mi sie udalo obudzic:)
Zacznę od historii.
Kiedy ulek był jeszcze małym szkrabem (2-3 lata) miał straszne ciągotki do alkoholu, może dlatego, że wszyscy oprócz niego dostawali to coś (wino) do picia przy obiedzie. Któregoś razu, gdy wszyscy już zajęli się sobą, a kieliszki z niedopitym trunkiem stały w kuchni, wziął ulek sprawy we własne ręce.
Po ożywionych rozmowach nagle ktoś zauważył ulka nieobecność. Zaczęły się poszukiwania. Rodzice i dziadkowie przeszukali całe mieszkanie i nic. Dopiero kiedy spod stołu dobiegło chrapanie, wszyscy zorientowali się gdzie jest uleczek.
Mały ulek śmierdzący jak winiarnia chrapał smacznie pod stołem. Obudził się dopiero następnego dnia ranem.
Druga historia z alkoholem przypada na ten sam wiek. Kiedyś ulek zapytał babci, o to co wszyscy piją w tych małych kieliszkach. Babcia jako kobieta z doświadczeniem pedagogicznym postanowiła metodycznie obrzydzić ulkowi wódkę. Poczęła więc tłumaczyć jakie to niedobre. Uleczek upierał się by spróbować. Babcia jeszcze raz powtórzyła zabiegi obrzydzające alkohol, ale postanowiła dać ulkowi kilka kropelek, niech dziecko samo zobaczy jakie to świństwo. Reakcja ulka, zaskoczyła wszystkich imieninowych gości a najbardziej ulkową babcię. Ulek na cały głos wykrzyczał: "Babciu co Ty mówisz? To jest pyszne!"
A dziś ulek nie pije alkoholu, ale uwielbia cukierki z alkoholem i dobre syropy. Jedyne czym się może pochwalić w tej dziedzinie to to, że robi świetne drinki (u cioci na imieninach, bo ciocia ma dobrze zaopatrzony barek ).
Uważam też, że nie potrzeba alkoholu, żeby się dobrze bawić. Byłam już kilka razy na weselach bezalkoholowych i zabawa była lepsza niż na tych suto zakrapianych.
Wyjątek stanowi tylko taka sytuacja, kiedy wszyscy są tak napici, że gadają trzy po trzy, a ktoś trzeźwy musi tych głupot słuchać. Wtedy po prostu wychodzę, ale czasem myślę, że może lepiej się napić i też głupoty tłuc. Tylko niestety mam świadomość ile głupot i głupotek robi człowiek na trzeźwo więc po co bardziej ryzykować.
A i rozmawiania z ludźmi nie musi mi ułatwiać, bo w tym modelu (ulek76) to funkcja wbudowana .
Kiedy ulek był jeszcze małym szkrabem (2-3 lata) miał straszne ciągotki do alkoholu, może dlatego, że wszyscy oprócz niego dostawali to coś (wino) do picia przy obiedzie. Któregoś razu, gdy wszyscy już zajęli się sobą, a kieliszki z niedopitym trunkiem stały w kuchni, wziął ulek sprawy we własne ręce.
Po ożywionych rozmowach nagle ktoś zauważył ulka nieobecność. Zaczęły się poszukiwania. Rodzice i dziadkowie przeszukali całe mieszkanie i nic. Dopiero kiedy spod stołu dobiegło chrapanie, wszyscy zorientowali się gdzie jest uleczek.
Mały ulek śmierdzący jak winiarnia chrapał smacznie pod stołem. Obudził się dopiero następnego dnia ranem.
Druga historia z alkoholem przypada na ten sam wiek. Kiedyś ulek zapytał babci, o to co wszyscy piją w tych małych kieliszkach. Babcia jako kobieta z doświadczeniem pedagogicznym postanowiła metodycznie obrzydzić ulkowi wódkę. Poczęła więc tłumaczyć jakie to niedobre. Uleczek upierał się by spróbować. Babcia jeszcze raz powtórzyła zabiegi obrzydzające alkohol, ale postanowiła dać ulkowi kilka kropelek, niech dziecko samo zobaczy jakie to świństwo. Reakcja ulka, zaskoczyła wszystkich imieninowych gości a najbardziej ulkową babcię. Ulek na cały głos wykrzyczał: "Babciu co Ty mówisz? To jest pyszne!"
A dziś ulek nie pije alkoholu, ale uwielbia cukierki z alkoholem i dobre syropy. Jedyne czym się może pochwalić w tej dziedzinie to to, że robi świetne drinki (u cioci na imieninach, bo ciocia ma dobrze zaopatrzony barek ).
Uważam też, że nie potrzeba alkoholu, żeby się dobrze bawić. Byłam już kilka razy na weselach bezalkoholowych i zabawa była lepsza niż na tych suto zakrapianych.
Wyjątek stanowi tylko taka sytuacja, kiedy wszyscy są tak napici, że gadają trzy po trzy, a ktoś trzeźwy musi tych głupot słuchać. Wtedy po prostu wychodzę, ale czasem myślę, że może lepiej się napić i też głupoty tłuc. Tylko niestety mam świadomość ile głupot i głupotek robi człowiek na trzeźwo więc po co bardziej ryzykować.
A i rozmawiania z ludźmi nie musi mi ułatwiać, bo w tym modelu (ulek76) to funkcja wbudowana .
Lampka wina do obiadu czy deseru, piwko w pubie z przyjaciółmi - czemu nie.
Większą ilość wypróbowałam... aż raz. I wystarczyło . Teraz już nie wypiję.
Na imprezy nie chadzam - ale jeśli bym wpadła, to absolutnie alkohol nie byłby warunkiem dobrej zabawy.
Większą ilość wypróbowałam... aż raz. I wystarczyło . Teraz już nie wypiję.
Na imprezy nie chadzam - ale jeśli bym wpadła, to absolutnie alkohol nie byłby warunkiem dobrej zabawy.
you’ve got to take this moment
then let it slip away
let go of complicated feelings
[img]http://www.dokina.pl/grafika/opis/1140/4.jpg[/img]
then let it slip away
let go of complicated feelings
[img]http://www.dokina.pl/grafika/opis/1140/4.jpg[/img]
- promenade
- uzależniona foremka
- Posty: 953
- Rejestracja: 19 lut 2005, o 00:00
- Lokalizacja: obecnie poza krajem
Pije dosyc czesto, najczesciej wino. Lubie trunki ktore nie maja wiecej niz 15%. Do towarzystwa np. martini biale lub rozowe z sokiem pomaranczowym, malibu z sokiem ananasowym, lampka porto itp. Alkohol traktuje jak mily dodatek, nie upijam sie nigdy. Zreszta jak wiekszosc moich znajomych. Wino jest czescia tutejszej tradycji i posilkow. Coraz lepiej sie na nim znam, lubie je odkrywac i degustowac. Do Polski lubie przywiezc "kolejne odkrycie". W walizce juz mam przygotowane ciekawe wino podarowane przez peruwianska przyjaciolke. Nie pije aby sie potem dobrze bawic, pije raczej bo dobrze sie bawie.
Smieszne wydarzenie?
Krakowskie Juwenalia, ktoregos tam roku. Wyjscie ze znajomymi na koncert w plenerze. W tlumie zgubilam cala grupe znajomych. W rece 2litrowa cola. Upal, slonce, wiec pilam te coce szukajac znajomych. Po wypiciu okolo polowy tejze butelki musialam usiasc. Siedzialam i wygladalam chyba dziwnie bo mijajacy patrzyli na mnie z duzym zainteresowaniem. Potem wreszcie odnalazla mnie przyjaciolka. Tylko po to aby mnie odprowadzic grzecznie do domu. Bylam zupelnie pijana.
Cola byla bowiem "2litrowym big super drinkiem".
Znajomi od tej pory nie powierzaja mi superdrinkow
Smieszne wydarzenie?
Krakowskie Juwenalia, ktoregos tam roku. Wyjscie ze znajomymi na koncert w plenerze. W tlumie zgubilam cala grupe znajomych. W rece 2litrowa cola. Upal, slonce, wiec pilam te coce szukajac znajomych. Po wypiciu okolo polowy tejze butelki musialam usiasc. Siedzialam i wygladalam chyba dziwnie bo mijajacy patrzyli na mnie z duzym zainteresowaniem. Potem wreszcie odnalazla mnie przyjaciolka. Tylko po to aby mnie odprowadzic grzecznie do domu. Bylam zupelnie pijana.
Cola byla bowiem "2litrowym big super drinkiem".
Znajomi od tej pory nie powierzaja mi superdrinkow
"...wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy,
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
- promenade
- uzależniona foremka
- Posty: 953
- Rejestracja: 19 lut 2005, o 00:00
- Lokalizacja: obecnie poza krajem
Dokladnie to samo mowili potem moi znajomi, nie ze zdziwienia, z rozgoryczenia i z bolu po straconym drinkuarkaya pisze:Fajne, Promenade, ale żeby tak nie wyczuć w tej coli?!
Pooodeeejrzane
"...wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy,
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
Piwo najbardziej smakuje mi latem (zimniutkie,prosto z lodowki).
Lampka wytrawnego wina smakuje mi przez caly rok
Alkohol pije okazjonalnie, w ograniczonych ilosciach i zawsze w milym towarzystwie.Po mnie od razu widac, ze sia napilam.Jestem czerwona na twarzy,robie sie strasznie rozmowna i duzo sie smieje.
Lampka wytrawnego wina smakuje mi przez caly rok
Alkohol pije okazjonalnie, w ograniczonych ilosciach i zawsze w milym towarzystwie.Po mnie od razu widac, ze sia napilam.Jestem czerwona na twarzy,robie sie strasznie rozmowna i duzo sie smieje.
Ulek76 - hehe, normalnie jakbym czytała swoje własne wspomnienia z dzieciństwa (hm, jeśli Twój nick wziął się stąd, skąd myślę że się wziął, to znaczyłoby to, że po prostu nasz rocznik był taki specyficzny i lubił wczesne eksperymenty z trunkami).
Też jako parolatkowi zdarzało mi się dopijać ukradkiem alkoholowe resztki z kieliszków, a z kolei na próby obrzydzenia mi przez moją mamę alkoholu (w postaci wódki) zareagowałam głośnym mlaśnięciem i słowami "jecze!" [tłumacz.: "jeszcze!"] .
Jednakże wbrew przewidywaniom, nie wyrosłam na ochlejtusa, choć w liceum/na studiach przeszłam przez fazę "jak impreza, to chlejemy wszyscy równo, wszystko jedno co, byle dużo i szybko" (przez co parę razy porządnie ekhem.. "chorowałam", bo choć głowę mam mocną, to żołądek wręcz przeciwnie). Wyrosłam jednak z tego (patrząc z perspektywy - strasznie dziecinne takie zachowanie było).
A obecnie - owszem, lubię dobry alkohol: np. (pół)wytrawne wino (najchętniej czerwone), tokaj (choć teraz już trochę mniej), smakowe 'kolorowe' wódki, ciemne piwo (zarówno gorzkiego, mocnego portera, jak i słabe i słodkie karmelowe), Żywca ..
Piję głównie dla smaku, do jedzenia i / lub dla towarzystwa (np. gdy odwiedzam moją kumpelę zawsze wypijamy piwo albo dwa, ale też nie więcej). Już nie pijam po to, żeby się po prostu upić (chociaż muszę się pilnować, zwłaszcza, gdy wokół mnie dużo osób popija, bo jednak mam ciągoty do alkoholu).
Impreza bez alkoholu? Hm, jeśli towarzystwo potrafi się dobrze bawić, to czemu nie. Choć przyznam, że wolę sama troszkę wcześniej coś łyknąć - lampkę wina albo piwo - bo mam podobnie jak Witch kłopoty z rozmawianiem/kontaktami z innymi, a trochę alkoholu działa na mnie rozluźniająco.
Też jako parolatkowi zdarzało mi się dopijać ukradkiem alkoholowe resztki z kieliszków, a z kolei na próby obrzydzenia mi przez moją mamę alkoholu (w postaci wódki) zareagowałam głośnym mlaśnięciem i słowami "jecze!" [tłumacz.: "jeszcze!"] .
Jednakże wbrew przewidywaniom, nie wyrosłam na ochlejtusa, choć w liceum/na studiach przeszłam przez fazę "jak impreza, to chlejemy wszyscy równo, wszystko jedno co, byle dużo i szybko" (przez co parę razy porządnie ekhem.. "chorowałam", bo choć głowę mam mocną, to żołądek wręcz przeciwnie). Wyrosłam jednak z tego (patrząc z perspektywy - strasznie dziecinne takie zachowanie było).
A obecnie - owszem, lubię dobry alkohol: np. (pół)wytrawne wino (najchętniej czerwone), tokaj (choć teraz już trochę mniej), smakowe 'kolorowe' wódki, ciemne piwo (zarówno gorzkiego, mocnego portera, jak i słabe i słodkie karmelowe), Żywca ..
Piję głównie dla smaku, do jedzenia i / lub dla towarzystwa (np. gdy odwiedzam moją kumpelę zawsze wypijamy piwo albo dwa, ale też nie więcej). Już nie pijam po to, żeby się po prostu upić (chociaż muszę się pilnować, zwłaszcza, gdy wokół mnie dużo osób popija, bo jednak mam ciągoty do alkoholu).
Impreza bez alkoholu? Hm, jeśli towarzystwo potrafi się dobrze bawić, to czemu nie. Choć przyznam, że wolę sama troszkę wcześniej coś łyknąć - lampkę wina albo piwo - bo mam podobnie jak Witch kłopoty z rozmawianiem/kontaktami z innymi, a trochę alkoholu działa na mnie rozluźniająco.
Nerys, Ulek widocznie nie tylko wasz rocznik tak ma, bo moj tez spijal pozostalosci z kiliszkow i robil to pod stolem
Mi to lubiejstwo nie minelo, w dalszym ciagu lubie alkohol, nawet bardzo, ale w noramlnych ilosciach i co jakis czas. Ale odstepstwa sie zdarzaja
Z alkoholi stronie tylko od win, w szczegolnosci slodkich, bo mi zdecydowanie nie sluza. Za to lubie piwo, choc mnie usypia. Trunki wysokoprocentowe powoduja, ze zaczynam uprawiac aktywny tryb zycia tj. wlacza mi sie szwendacz.
Podobnie jak Promenade, traktuje alkohol jako uzupelnienie dobrego humoru. Odrzuca mnie od niego jak mam dola.
Historii zadnych nie napisze, bo mam same wstydliwo-demoralizujace
Mi to lubiejstwo nie minelo, w dalszym ciagu lubie alkohol, nawet bardzo, ale w noramlnych ilosciach i co jakis czas. Ale odstepstwa sie zdarzaja
Z alkoholi stronie tylko od win, w szczegolnosci slodkich, bo mi zdecydowanie nie sluza. Za to lubie piwo, choc mnie usypia. Trunki wysokoprocentowe powoduja, ze zaczynam uprawiac aktywny tryb zycia tj. wlacza mi sie szwendacz.
Podobnie jak Promenade, traktuje alkohol jako uzupelnienie dobrego humoru. Odrzuca mnie od niego jak mam dola.
Historii zadnych nie napisze, bo mam same wstydliwo-demoralizujace
- promenade
- uzależniona foremka
- Posty: 953
- Rejestracja: 19 lut 2005, o 00:00
- Lokalizacja: obecnie poza krajem
Dodam wiec ze jest to zasada, ktora "podarowala" mi moja mama. Pamietam jak dzis Jej slowa "Corko, alkohol jest rzecza ludzka. Unikaj go jednak zdecydowanie w chwilach gdy jestes smutna, zrozpaczona, rozczarowana".CO2 pisze:...Podobnie jak Promenade, traktuje alkohol jako uzupelnienie dobrego humoru. Odrzuca mnie od niego jak mam dola...
Od dawna stosuje te zasade.
"...wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy,
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
- Arwen
- początkująca foremka
- Posty: 98
- Rejestracja: 10 lut 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Dolny Slask/Wroclaw
Mądrze powiedzianepromenade pisze: Dodam wiec ze jest to zasada, ktora "podarowala" mi moja mama. Pamietam jak dzis Jej slowa "Corko, alkohol jest rzecza ludzka. Unikaj go jednak zdecydowanie w chwilach gdy jestes smutna, zrozpaczona, rozczarowana".
Od dawna stosuje te zasade.
Ja piję dla przyjemności, w towarzystwie i raczej nie przesadzam.
Uwielbiam wino półwytrawne i czerwone i białe, oraz Martini d'Oro.
Czasami napada mnie ochota na piwo, zimne i niezbyt gorzkie.
"Phantasie ist wichtiger als Wissen, denn Wissen ist begrenzt."
[img]http://img.photobucket.com/albums/v140/Torrero/lov_sr02.gif[/img] [img]http://img.photobucket.com/albums/v140/Torrero/avatar-3649.gif[/img]
[img]http://img.photobucket.com/albums/v140/Torrero/lov_sr02.gif[/img] [img]http://img.photobucket.com/albums/v140/Torrero/avatar-3649.gif[/img]
He, he ja mlodszy rocznik, ale pamietam, ze gdy od babci wychodzili goscie, szybko dobieralam sie do pozostawionych kieliszkow, by wylizac zawartosc
Ogolnie lubie wybrac sie na piwko ze znajomymi, lub posiedziec wieczorami przy winku(koniecznie czerwonym, najlepiej pol wytrawnym), przy alkoholu robie sie bardziej rozmowna i udaje mi sie opanowac niesmialosc Kiedys rowniez pilam aby zwalczyc dola, ale teraz rowniez sie zgadzam, ze to nie pomaga, pogarsza jedynie jeszcze samopoczucie fizyczne, i zreszta na kacu mam dola jakby wiekszego.
Wodki nie pije juz od ponad roku i bardzo nie lubie, jak mnie ktos namawia. A dlaczego wodki nie tykam? Otoz na jednej imprezie, podczas picia wodki zaczelo brakowac soku do zapijania, wiec Mistle stwierdzila, ze ona moze tak jak faceci zapijac wodke piwem...do tego potem pilismy jeszcze wsciekle psy...brrr...od tego czasu nie moge na te specyfiki patrzec, chorowalam dwa dni
A ze wstydliwych rzeczy, to... dwa razy zasnelam na kanapie w klubie gejowskim Smiesznie bylo sie obudzic i zobaczyc grupe nieznanych mi dziewczyn, choc potem milo nam sie gadalo
Ech, ale teraz jestem juz porzadniejsza
Ogolnie lubie wybrac sie na piwko ze znajomymi, lub posiedziec wieczorami przy winku(koniecznie czerwonym, najlepiej pol wytrawnym), przy alkoholu robie sie bardziej rozmowna i udaje mi sie opanowac niesmialosc Kiedys rowniez pilam aby zwalczyc dola, ale teraz rowniez sie zgadzam, ze to nie pomaga, pogarsza jedynie jeszcze samopoczucie fizyczne, i zreszta na kacu mam dola jakby wiekszego.
Wodki nie pije juz od ponad roku i bardzo nie lubie, jak mnie ktos namawia. A dlaczego wodki nie tykam? Otoz na jednej imprezie, podczas picia wodki zaczelo brakowac soku do zapijania, wiec Mistle stwierdzila, ze ona moze tak jak faceci zapijac wodke piwem...do tego potem pilismy jeszcze wsciekle psy...brrr...od tego czasu nie moge na te specyfiki patrzec, chorowalam dwa dni
A ze wstydliwych rzeczy, to... dwa razy zasnelam na kanapie w klubie gejowskim Smiesznie bylo sie obudzic i zobaczyc grupe nieznanych mi dziewczyn, choc potem milo nam sie gadalo
Ech, ale teraz jestem juz porzadniejsza
[url=http://www.last.fm/user/Kaamis/?chartstyle=sittinman][img]http://imagegen.last.fm/sittinman/recenttracks/4/Kaamis.gif[/img][/url]
Re: Alkohol
Moj stosunek jest taki, ze nalezy pic umiarkowanie, to znaczy tak, zeby sie nie rwaly filmy. Bo potem traci sie kontrole nad soba i robi rzeczy, po ktorych rano zostaje tylko niesmak.agik pisze:Jakie panie mają w ogóle stosunek do picia alkoholu?
Jakie trunki i w jakich ilościach akceptujecie?
Czy uważacie, że alkohol jest koniecznym składnikiem dobrej zabawy?
Jakie macie doświadczenia w tej materii?
Czy alkohol jest koniecznym skladnikiem dobrej zabawy, nie wiem, dla mnie sympatycznym. Lubie smak alkoholu (piwo, wytrawne i polwytrawne wina -- wodki nie tykam), lubie to uczucie szumu w glowie .
Nim nasza kolej zdążymy jeszcze
Wspomnieć proroctwa i przepowiednie
Znaki na niebie myśli piwniczne
Które niejedną zabrały noc
Wspomnieć proroctwa i przepowiednie
Znaki na niebie myśli piwniczne
Które niejedną zabrały noc
Promenade, lubisz "ciekawe odkrycia"? Ja równiez. Ostatnio piłam likier "Amarula" przywieziony z RPA. Ciekawie sie go robi. Mianowicie : orzechy amarula maja bardzo twarda skorupe. Lubią je słonie, które zjadaja orzeszki czesto w całosci. Orzechy przechodą przez przewód pokarmowy słonia i wychodzą w wiadomy sposób. Mają wtedy nadtrawiona, miekką skorupke. Ludzie zbieraja orzechy, czyszcza i bez problemu usuwają skorupe. Z tego robią likier. Jest na prawde dobry.
Co do pytania Agika. Mam bardzo słabą głowe, więc staram sie nie pic. Czasami jak mam nastrój to wtedy lampke wina, maksymalnie dwa piwka[ ostatnio wypiłam trzy i ciężko odchorowałam], ewentualnie drinka , ale słabego.
Co do pytania Agika. Mam bardzo słabą głowe, więc staram sie nie pic. Czasami jak mam nastrój to wtedy lampke wina, maksymalnie dwa piwka[ ostatnio wypiłam trzy i ciężko odchorowałam], ewentualnie drinka , ale słabego.
Sostrzyczko deb-ute, tak na forum, to nie, ale kiedys - niekoniecznie przy coli czy naleczowiance - na pewno sie sypnedeb-ute pisze:dawaj, dawajCO2 pisze:Historii zadnych nie napisze, bo mam same wstydliwo-demoralizujace
no pani CO2 prosze sie nie krepowac tu sami swoi sa przeciez
obiecujemy ze nie bedziemy sie smiac
- promenade
- uzależniona foremka
- Posty: 953
- Rejestracja: 19 lut 2005, o 00:00
- Lokalizacja: obecnie poza krajem
Boze Sims, poznalas te historie przed sprobowaniem tego likieru?Sims pisze:Promenade, lubisz "ciekawe odkrycia"? Ja równiez. Ostatnio piłam likier "Amarula" przywieziony z RPA. Ciekawie sie go robi. Mianowicie : orzechy amarula maja bardzo twarda skorupe. Lubią je słonie, które zjadaja orzeszki czesto w całosci. Orzechy przechodą przez przewód pokarmowy słonia i wychodzą w wiadomy sposób. Mają wtedy nadtrawiona, miekką skorupke. Ludzie zbieraja orzechy, czyszcza i bez problemu usuwają skorupe. Z tego robią likier. Jest na prawde dobry.
Ja historie trawy w Zubrowce tlumacze znajomym dopiero po degustacji
"...wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy,
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."
waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy..."