Męskie i kobiece rolę to pojęcia stworzone przez kulturę. Uzasadnienie w naturze jest takie, że kobiety przeciętnie są słabsze. Tylko właśnie - przeciętnie. Są więc kobiety silniejsze niż większość mężczyzn i mężczyźni słabsi niż większość kobiet. Więc zatrudniając kogoś do pracy powinno się kierować indywidualnymi predyspozycjami, nie płcią. I tutaj wchodzi kultura. I stereotypy. Bo ludzie często patrzą na płeć i myślą - kobieta, czyli nie da rady. I nie zatrudniają. Albo zatrudniają i płacą mniej. Nie dlatego, że jest gorszym pracownikiem. Dlatego że jest kobietą.bruxxa pisze:Mój bardzo szczupły brat, swego czasu ważący mniej ode mnie, który nie miał zarysu mięśni póki ich nie naciągnął, mógł dźwigać cięższe rzeczy ode mnie. Ciekawe co na to Platon. Czy to możliwe, by chodziło po prostu o różnicę w budowie ciała mężczyzny i kobiety? Nie może być. I po co przygotowywać kobiety do męskich ról i odwrotnie, jeśli to by zajęło tyle zachodu? Po co zawracać kijem Wisłę? Jeśli jakaś kobieta spełnia się w męskich rolach to w czym pomoże jej, że inne kobiety też będą się sprawdzać w męskich rolach?
Jeżeli więcej kobiet będzie się sprawdzać w stereotypowe męskich rolach, więcej ludzi będzie rozumieć, że nie ma ról męskich i kobiecych. Są rolę, do których ktoś ma, albo nie ma predyspozycji. I będzie nam coraz łatwiej.
Mi wyjątkowo absurdalna wydaje się takie dyskusja w kontekście kierowcy zawodowego. Nie trzeba być silaczem, żeby prowadzić samochód, a nawet kierowcy rajdowym są raczej drobni. Ale pokazuje to, jak mocno przekonanie o tym, co może kobieta nie ma związku z rzeczywistością.