Czy z prawdziwą pasją jest jak z prawdziwą miłością?

Aktywnie, na sportowo, pasje, hobby, podróże, adrenalina... ciągle w szlafrokach jednak z ręką na pulsie
ODPOWIEDZ
Gaik
super forma
super forma
Posty: 1074
Rejestracja: 21 paź 2008, o 02:00

Czy z prawdziwą pasją jest jak z prawdziwą miłością?

Post autor: Gaik » 24 lut 2015, o 15:04

Chodzi mi oczywiście o to, czy jest tylko jedna w życiu, taka wyjątkowa i najważniejsza :D
Ale też trochę szerzej, czyli, jeżeli ma się jakąś dużą miłość do robienia czegoś, to dobrze jest to potraktować jako potencjalny obszar swojej pracy zawodowej? Co jeśli pasja rozmija się z talentem? Sądzicie, że i tak lepiej jest pracować nad tym, co się kocha niż robić coś innego, czy może pozostawić to jako hobby a robić coś co wychodzi z lekkością? Jakie są Wasze doświadczenia z Waszymi pasjami i znajdowaniem im w życiu miejsca?
Wierzycie w takie metafizyczne domniemania, że niezajmowanie się tym co się kocha na co dzień jest poważnym życiowym błędem, że to unieszczęśliwia a może nawet jest grzechem ( niewykorzystanego talentu )?
odbicie
super forma
super forma
Posty: 1364
Rejestracja: 29 cze 2010, o 15:13

Re: Czy z prawdziwą pasją jest jak z prawdziwą miłością?

Post autor: odbicie » 26 lut 2015, o 21:33

Rządzi – miłością i pasją coś, co nie do końca skłonne przetoczyć się tym samym torem. I choć odnosić się można do tego i tego z takim samym namaszczeniem, wiele poświęcając, to inne wymogi stawia nam choćby ta relacja z drugim człowiekiem.

Myślę że ktoś kto zetknął się z miłością jaką to może bez skrępowania nazwać mianem - spełnienie wielu oczekiwań, więc nie musi wspierać się wymuszającymi coś kompromisami, szczególnie jeszcze w młodym wieku, i ten związek trwa, to trudno będzie tej osobie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy kiedyś będzie zdolna przyznać, iż może zakochać się ponownie i będzie się to charakteryzować tym samym natężeniem uczucia. Osoba po przejściach swego rodzaju racjonalizując podejście do ludzkiego życia, chyba częściej będzie skłonna nastawić się do tego, iż życie umożliwia doświadczać czegoś wielokrotnie, w tym i miłości.

Nie ma co ukrywać, iż większość ludzi wykonuje taką pracę zawodową, co do której czuje raczej niechęć, ewentualnie podchodzi do niej obojętnie. I nawet jeśli ktoś kształcił się w tym kierunku, aby np. siedzieć za biurkiem, za kierownicą autobusu czy ciężarówki, to warunki pracy, mogą przyczyniać się do traktowania jej jako nie satysfakcjonującej. Pomijam już kwestię pieniędzy – która to wpływa na to, jak się w tym życiu ustawimy, co możemy zaplanować. Pasja nie weźmie góry, jeśli za mało z niej mamy zysków, aby dysponować tym co podstawowe do życia. Jednocześnie komuś może wystarczyć mniej przy utrzymaniu się dzięki temu, byle było to coś, co się lubi. To kwestia charakteru.

Jak najbardziej byłabym zadowolona, gdybym mogła zarabiać na tym, co jest moją pasją. Ale jednocześnie stoję na stanowisku, że trzeba mieć zdrowe podejście do życia, i wiedzieć iż tylko pewnemu procentowi udaje się funkcjonować zawodowo w oparciu o to, co się lubi bardziej niż trochę. Więc ja nie należę do tych, co zarabiają na życie tym, co uznają za swoją pasję. Cóż, może w tym drugim, albo trzecim życiu się uda… :wink:

Pasja rozmija się z talentem? Zastanawiające. Jak to rozumieć? Uwielbiam malarstwo, ale malować nie potrafię? Znaczy co, lubię oglądać, czytać o, kolekcjonuję nawet i chętnie widziałabym siebie w roili malark, tylko że… malować nie potrafię?
Myślę że ludzie jednak potrafią wykonać coś, czym jednocześnie się pasjonują. Bo to niejako jedno z drugim powiązane. Choć pozostawałaby oczywiście tylko kwestia jakości tego co stworzymy. Więc tutaj brak satysfakcji z tego co wytworzyłyśmy, może podcinać skrzydła.
Samo przeświadczenie że lepiej pracować przy tym co się lubi, nic nie daje – jeśli nie mamy możliwości by to przekuć w praktyczną realizację pomysłów. A i sam rynek zwyczajnie może nie być zainteresowany produktem, jaki wytwarzamy, czy chciałybyśmy.

Ludzie i tak z zasady zajmują się na co dzień tym, co lubią, czym się interesują. Jeśli piszesz przykładowo na KK – to spełnia to kryterium Twojego zainteresowania? Oczywiście trzeba oddzielić pewne rzeczy, ową pasję od zwyczajnej przychylności dla pewnych codziennych czynności – które i tak raczej obowiązkiem. Tak czy owak ludzie na co dzień jak najbardziej czynią wiele z tego, co lubią, czemu są przychylni. Choć nie ma to znamiona pasji. A i podział ról w przykładowej rodzinie, związku partnerskim – często, czy z reguły wynika z faktu odwołania się do pewnych preferencji i dochodzi do uzupełniania się. Stąd częściej niż rzadziej Ty czy druga strona wykonywać będziecie np. te „obowiązki” domowe, jakie lubicie, niż nie lubicie. To tak dodatkowo w kwestii realizowania się w tych prozaicznych niejako czynnościach życiowych. :)
Awatar użytkownika
floyd_rose
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 10
Rejestracja: 19 maja 2012, o 10:06

Re: Czy z prawdziwą pasją jest jak z prawdziwą miłością?

Post autor: floyd_rose » 26 lut 2015, o 23:14

Moja pasja daje mi często w kość tak, że gdybym teraz analogiczne razy otrzymywała w związku, to nie wiem, czy bym dała radę, nie twierdzę, że miłość jest prosta, ale jako zapalony muzyk, od tego, co tak kocham, najczęściej dostaję prztyczki w nos, a na momenty nieopisanej radości muszę cięzko zapracować. Że w jednym i w drugim jest spełnienie i praca – nie przeczę, ale proporcje są inne. Może za kilka lat zupełnie się odwrócą tzn. mój związek z racji czasu i tego, co spotyka ludzi z nacka, czy nienacka będzie wymagał więcej sił i pracy, a ja będę świetnym, spokojnym muzykiem. Póki co jest odwrotnie. Wymarzony i wyśniony snem największego idealisty związek, a z drugiej strony ja na dorobku muzycznym, z poczuciem wiecznego niedoczasu, za wolny rozwój, za mało czasu na ćwiczenia, wieczna walka z sobą.

Co do relacji pasja-talent, to znam różnych muzyków, mniej lub bardziej utalentowanych, mniej lub bardziej pracowitych. Osobiście ciągle walczę, gdzieś tam z tyłu głowy, z łatką „wiecznie-dobrze-zapowiadającego-się-grajka”. Ale wiem, że praca jest najważniejsza i ci, którzy pracują osiągają wiele. Są osoby, o których nie można powiedzieć, że są antytalentami, choć może nie widać tej iskry. Ogólnie słabo o kimś w muzyce powiedzieć, że jest „dobrym rzemieślnikiem”, ale jako, że nie chcę się przez lata zastanawiać, czy mam talent duży, średni, w groszki, czy nie mam go za wiele, to właśnie chcę przebyć drogę „dobrego rzemieślnika” i wyciągnąć z tego ile się da.

Co do relacji pasja-praca, to jest to o tyle skomplikowane, powiedzmy w nieklasycznej muzyce, choć absolwenci akademii muzycznych też nie zawsze mają z górki, że możliwości, jak to możliwości zazwyczaj - są ograniczone. Znam świetnych muzyków, którzy po godzinach grają przecudnie, a za dnia czy podczas weekendów uczą dzieciaki, czy grają na chałturach dżagę oraz niech żyje bal. Choć walczą, to z wypaleniem ciężko sobie radzić, bo nawet ci się nie chce spojrzeć na instrument, który w innych okolicznościach żyje w twoich rękach. Alternatywa (i póki co to też jeszcze moja droga), to dodatkowe wykształcenie i normalna praca. Wypalenia nie ma, tylko czasu żenująco mało. Więc się ucieka, kombinuje, projekty, zlecenia itp. i mniej lub bardziej niepewnie szuka się tego, jak poskładać wszystko w całość. Mało spokoju, po prostu coś za coś.

Póki co nie narzekam. Nie wyobrażam sobie rezygnacji z tego co mam, więc i te trudniejsze rzeczy trzeba brać na klatę.
Immortal87
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 39
Rejestracja: 14 gru 2014, o 16:37

Re: Czy z prawdziwą pasją jest jak z prawdziwą miłością?

Post autor: Immortal87 » 27 lut 2015, o 20:18

Nie lubię pisać na forum... ale tego tematu nie mogę ominąć.
Od dziecka zawsze dostawałam to co chciałam (ale nie w złym sensie) - czyli, miałam 7 lat chciałam nauczyć się gry na keyboardzie, dostałam keyboarda, chciałam nauczyć się grać na flecie prostym - dostałam flet, książkę z nutkami. Sama się wszystkiego uczyłam - taka dziecięca pasja, chęć poznawania. Rodzice mieli mnie dość, ale wspierali wszystko co robiłam i co chciałam robić (wspierający rodzice w okresie dzieciństwa to naprawdę bezcenny skarb). W końcu flet prosty okazał się za prosty, keyboard jednak nie okazał się dobrym pomysłem. Zachciało mi się gitary. Dostałam gitarę. Gram do dziś i wciąż rozwijam - przydatną umiejętność. Pewnego dnia zachciało mi się rysować - kupiłam szkicownik, ołówki, gumki, temperówki, papierwiszery i zaczęłam. Początki były trudne, ale trening czyni mistrza, którym nigdy nie będę, ale nie rezygnuję. Żadna z tych "zainteresowań" nie determinowała tego co chciałam robić zawodowo, a długo szukałam swojej drogi zawodowej. Praca z dziećmi okazała się tą drogą. Takim dopełnieniem wszystkiego innego.

Czasem spotykam się z ludźmi, którzy twierdzą, że nie mają żadnych pasji, zainteresowań. Wydaje mi się, że nie szukają - może są leniwi ;)

Myślę, że to jest tak - albo w coś wchodzisz całą sobą i to robisz, nie rezygnujesz, bo pojawiają się trudności, albo chociaż sprawdzasz czy coś Cię porwie, a jak nie porwie, szukasz czegoś innego.
marcuss71
Posty: 4
Rejestracja: 4 mar 2015, o 09:43

Re: Czy z prawdziwą pasją jest jak z prawdziwą miłością?

Post autor: marcuss71 » 4 mar 2015, o 09:57

Prawdziwa pasja to piękna rzecz, nawet gdy ciężko nam ją realizować nie warto się poddawać :)
Moja prawdziwą pasją jest fitness, trochę miałam pod górkę, ale nigdy się nie poddałam, napisze tak z grubsza jak wyglądała moja przygoda..
A więc zaczęłam dość wcześnie bo w wieku ok 11 lat, naturalnie były to ćwiczenia amatorskie, niestety przygoda się szybko zakończyła ponieważ miałam poważny wypadek, który uniemożliwił mi treningi, w wieku ok 15 lat wróciłam, druga przygoda z fitness była dłuższa, widziałam już fajne efekty pracy, ale na moje nieszczęście odezwała się alergia pokarmowa z dziecka, byłam znów w szpitalu ( ok 2 dni ) miałam robione chyba wszystkie możliwe badania, niestety znów musiałam pożegnać się z moją pasją, ponieważ nie mogłam trzymać diety, po jakiś 2 -3 latach kiedy alergia się uspokoiła wróciłam do treningu, było już wszystko ok i znów....narobiłam sobie kłopotów, otóż podczas jazdy na rowerze złamałam sobie rękę i znów przerwa :D po zwątpieniu w cały fitness odpuściłam, ale po jakiś 2 latach pomyślałam, że może warto ? i tak o to jestem, od 2 lat trenuje regularnie, beż żadnych przeszkód, w tym roku chce zrobić kurs trenerki :) motywację mam mocną, chyba te wszystkie moje przygody wzmocniły mój charakter :) Dlatego dziewczyny, nigdy się nie poddawajcie - prawdziwa miłość wygra zawsze :)
ODPOWIEDZ