Mój kot jak Apacz .... parapet - niebo - ziemia ...

Cafe dla wszystkich
chrzanik

Mój kot jak Apacz .... parapet - niebo - ziemia ...

Post autor: chrzanik » 19 sie 2004, o 16:40

Mamy dwa koty... jeden spokojny , nie wadzi nikomu, drugi szybować w przestworza chce z domu ......

Moje pytanie ma charakter czysto statystyczny. Komu i ile kotów w swej koczowniczej tułaczce po parapetach i oknach wypadło z okna i jakie szkody na zdrowiu poniosły?
Pytam bo prowadzimy nieustającą walkę z kotem, który uwielbia wysiadywać za oknem naszego mieszkania na czwartym piętrze ..... a że jest straszną fujarą .... boimy się że poszybuje któregoś pięknego poranka jak amerykańska rakieta balistyczna ... Gdyby jednak się okazało że statystyki nie są takie złe to może niepotrzebnie się z kotem wykłócamy o tę odrobinę wolności......
kim

Post autor: kim » 19 sie 2004, o 16:46

nie moje osobiste doświadczenie - ale świadkiem naocznym byłam, otóż kot mojej cioci imieniem Zuza (znaczy kot nie ciocia) namiętnie skakał na balkonie, a ciotka zamieszkuje 4 pięterko, poleciała Zuza raz łukiem na mordę w dół, poleżała chwilę i potem okazało sie że sobie rozwaliła kręgosłup, znaczy juz nie bardzo mogła skakać, po czym beztrosko po balkonie dalej uprawiała ekwilibrystykę na balustradzie balkonowej....poleciała drugi raz...i okazało sie że nic jej nie jest, spadła jakoś miękko na cztery łapki, potem już nieco sie tego balkonu bała....
a umarła kilka lat później na zupełnie co innego...

i tym optymistycznym..... :wink:
Lwica-jaskółka

Re: Mój kot jak Apacz .... parapet - niebo - ziemia ...

Post autor: Lwica-jaskółka » 19 sie 2004, o 18:58

Moje pytanie ma charakter czysto statystyczny. Komu i ile kotów w swej koczowniczej tułaczce po parapetach i oknach wypadło z okna i jakie szkody na zdrowiu poniosły?

Mam śliczną kotkę z rodziny dachowców :D , pieszczoszka szalona :P .
Razu pewnego przysiadła na parapecie i obserwując :shock: szybowanie jaskółek, tudzież fruwanie mniej uroczych gołębi, zapragnęła skosztować lotu ptaka 8) i dała nura :wink:
Cisza w domu jakaś dziwna, :roll: więc zaczęły się poszukiwania kici, gdy stwierdziliśmy, że nie ma jej w domu ruszyliśmy na zewnątrz.
Po 4 godzinach odnaleźliśmy ją ukrytą, wystraszoną :( w szopie Pani gospodyni domu. Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu była cała, nic jej się nie stało za wyjątkiem jednej dziwnej rzeczy :shock: kicia zaniemówiła :? :(
Jejku jakie to smutne mieć kota który otwiera pyszczek i cisza :cry: , stała się niemową na 2 tygodnie. Lekarz nam wytłumaczył, że to stres spowodował zanik głosu. Jak widzisz różnie może się skończyć próba latania :wink: . Znam też kotkę, która próbowała lotu z 5 pietra, ta ucierpiała i 2 miesiące ciężko chorowała, ale została uratowana. Myślę,że trzeba uważać na te szalone stworzenia
honey36

KAJTEK

Post autor: honey36 » 19 sie 2004, o 19:42

Sąsiad mieszkający piętro wyżej ma zwyczaj dokarmiania mew . I mnie i Kajtkowi <7-mio miesięczny wówczas dachowiec> od zawsze nawyk ten nie podobał się wcale. Cierpliwie, dzień po dniu ścierałam to, co zwierzątka zostawiały po owych posiłkach na szybach moich okien . Kajtkowi razu pewnego puściły nerwy i skacząc z poręczy balkonu zaatakował rozwrzeszczane ptaszyska. Spadł z trzeciego piętra na trawnik.Poleżał przez chwilę i powolutku udał się do drzwi wejściowych w budynku. Osowiały chodził przez dwa dni, ale to zapewne nie z powodu szoku po upadku a raczej z powodu dumy łowcy urażonej nieudanym polowaniem;P)
Wierzcie mi... nic mu się nie stało!!!


Pozdrowienia znad morza...
agik

Post autor: agik » 19 sie 2004, o 20:26

W materii kotow wypadajach z okien i balkonow mam spore doswiadczenie (zachecam do lektury mojego drugiego postu w "temacie kocim"). Niestety trzeba sie liczyc z tym, ze wczesniej czy pozniej kot fiknie. I tu sa dwa aspekty sprawy: a) czy mu sie nic nie stanie, b) czy da sie go odnalezc. Czwarte pietro to na tyle wysoko, zeby kot ryzykowal kontuzja. Moje wypadaja z pierwszego. Wiec bezurazowo. Problem w tym ze czasami orientuje sie dopiero po jakims czasie, co sie stalo. Podziwiam opisany wyjze casus Kajtka kotry sam powedrowal do drzwi wejsciowych.Moje koty nie maja totalnie orientacji w przestrzeni i zupenie nie wiedza gdzei sa. Zawsze boje sie, zeby kotos lub cos nie wyploszylo je z krzakow pod balkonem, bo wiem ze nie odnalazlyby drogi z powrotem. Dodam ze mam balkon zabezpiecozny jak potrafilam najlepiej. No, ale koty potrafia nawet wypasc zza siatki. W kazdym razie radze jakos zabezpieczyc okna. Czesto widze na osiedlu, dodam, ogloszenia o zaginionych w ten sposob kotach.
chrzanik

Post autor: chrzanik » 19 sie 2004, o 20:28

...Sierść mi się jeży, bo wyglada na to że wszystkie koty to niedoszłe Ikary ..... i lot nad kukułczym gniazdem któregoś z naszych kotów jest tylko kwestią czasu ... :( :( :(
margo

Post autor: margo » 19 sie 2004, o 21:04

Właśnie zdjęłam przed chwilką naszą Balbinkę.....z bardzo strzeżonego lufcika....to trzeci dzisiaj raz :( Ręce mi się trzęsą jeszcze ze strachu :!:
A może założę jej łańcuch na szyi, a palik wbiję w ścianę na tyle daleko od okna, aby nareszcie wietrzyć nasze zaokiennicowane mieszkanie?
Ciekawe czy drugi nasz kot, Frytek pójdzie w jej ślady?
Awatar użytkownika
ruby
super forma
super forma
Posty: 1947
Rejestracja: 18 cze 2004, o 02:08

Re: Mój kot jak Apacz .... parapet - niebo - ziemia ...

Post autor: ruby » 19 sie 2004, o 21:55

chrzanik pisze: Komu i ile kotów w swej koczowniczej tułaczce po parapetach i oknach wypadło z okna i jakie szkody na zdrowiu poniosły?
.
Kot mojej mamy nie miał tyle szczęścia, co opisane tu sierściuchy. W myśliwskim szale rzucił się z kuchennego okna za gołebiem. Upadł na chodnik przed klatką i złamał przednią łapę :( A było to tylko III piętro !. Przypominam sobie ten koszmar i nigdy więcej nie chciałabym tego wszystkiego jeszcze raz przeżywać. Klusek miał 12 dni łapę w gipsie, który systematycznie obgryzał |Po mieszkaniu poruszał się jak Herr Flick z serialu Allo Allo. Najwięcej problemów sprawiało mu wchodzenie do kuwety i jeśli nikogo nie było w pobliżu wchodził do niej tyłem.
To był okres kiedy był najbardziej rozpieszczanym kotem na świecie !
Po tym wypadku jeszcze dwukrotnie latał z balkonu, ale bezpiecznie lądował na trawie.
ana

Post autor: ana » 19 sie 2004, o 23:16

na 2 koty 1 zlecial (drugi ma 4 m-ce wiec jeszcze duze szanse)
z 5 pietra
zlamany kregoslup (fatalnie spadl)
4-5 m-cy leczenia
potem spadal jakos ostrozniej i juz sobie nic nie zrobil....

nowy ma pecha - mieszkamy teraz na 9 pietrze wiec jak spadnie to raz a dobrze...
Jo

Post autor: Jo » 20 sie 2004, o 01:48

Gacia dwa razy pośliznęła się na mokrej balustradzie balkonu i spadała z 3 piętra - kończyło się dobrze, ale jakoś przestała lubić wspinaczki po szafach, regałach - i dobrze, nie lubi też noszenia na rękach...mniej dobrze, bo się wbija pazurkami ze strachu. Teraz nie ma balkonu, ale w oknach moskitiery i to ją trzyma z dala od wygibasów na parapecie.
oczko_w_p

Post autor: oczko_w_p » 20 sie 2004, o 12:21

Kocica będąc młodą i piękną wskakiwała z wdziękiem na ramę górnej części okna, przysiadając na rzeczonej ( jak ona sie tam mieściła?) kontemplowała świat. Dodam, że wysokość mieszkania oscylowała w granicach czterech metrów. Nie spadła nigdy, choć widok pedzącej kocicy w stronę otwartego okna zawsze powodował niezły wyrzut adrenaliny:) Teraz po latach, gdy jest już starszą panią po przejściach woli nostalgicznie spoglądać w dal siedząc na balkonie, barierki i dalsze wycieczki jej nie interesują.
Kota z kolei otwarte okna nie interesują w najmniejszym stopniu. ( pewnie wychodzi z założenia - " a bo mi tu źle? " ) :)
Pomysł Jo z moskitierą jest przedni i rewelacyjnie sprawdza się w praktyce. Znajomi założyli siatki na ramy odpowiadające gabarytami framugom ( ?). Oni nie duszą się podczas upałów a koteczki - mrrrauuu, wraaau! zawieszają się na siatce pazurami robiąc z niej osobista siłownię:)
wniosek: właściciele kotecków moskitierom mówią zdecydowane tak!:)
ps. siatka na ramie jest oczywiście metalowa:)
pozdrawiam:)
chrzanik

Post autor: chrzanik » 20 sie 2004, o 22:03

Przyjdzie się dobrowolnie okratować .... dla zachowania równowagi w przyrodzie ...bo życie w mieszkaniu "od południa" ze szczelnie pozamykanymi oknami to powolna śmierć przez zapieczenie .... Nie mówiąc już o nieustannym wyścigu do otwartego nieroztropnie otworu .... koty póki co przegrywają tę gonitwę, ale biorąc pod uwagę ich młody wiek, ambicję i wolę walki mogą kiedyś wygrać ..... i będzie łyso :( :( :( ...
Czyli koniec złudzeń ... moskitiera .... albo kociotiera ... :D :D :D
Nuras

Post autor: Nuras » 25 sie 2004, o 19:58

Tia... Fruwające koty to chyba norma...
W swojej kociej karierze na 5 kotow:
1 - wyskoczyl z okna 3 pietra za motylkiem (troche sie wystraszyl i natychmiast zostal "zebrany" z parteru do domu. Nauczka zadna...)
2 - dziwnym trafem spadl z balkonu z 2 pietra (nie wiem za czym) na balkon parteru (nie wiem jak to zrobil - chyba jakos ekwilibrystycznie - po drodze wszak byly sznurki do wieszania prania... Nie ucierpial nic a nic - sasiadow z parteru nie bylo i trzeba sie bylo spindrac na ten balkon jak wlamywacz po zastraszone kocie...)
3 - na 1 pietrze spacerowal po gzymsie balkonowciagnacych sie przez caly blok (o 3 klatkach schodowych), wiec musialam za nim biegac po ludziach w niedziele o 7 rano, losowo wybierac numerek i tlumaczyc przez domofon, ze na balkonie maja mojego kota! A za godzine mialam byc w autobusie na poludnie Europy... To byl dramat... Wreszcie kotwlazl do czyjegos mieszkania i udalo mi sie go zlapac. Wcale sie nie bal - byl lekko zdziwiony.
4 i 5 - ogladaly swiat przez szybe, wiec nie bylo z nimi problemu natury spadania....

Tak... Z wietrzeniem mieszkania tez jest problem, bo koty oczywiscie sa pierwsze chetne do "wybycia" (2 sztuki - w tym spacerowiczka i spadokot z balkonu). Spasc by nie spadly na sam dol, bo od niedawna tuz pod balkonem mamy siatke zabezpieczajaca spadajace cegly, ale moglyby sobie uciacspacerek do sasiadow..

Zamierzamy zalozyc siatke ochronna. Problem jest, bo balkon ma chyba z 8 metrow dlugosci i szpary, wiec trzeba bedzie dokladnie zabezpieczyc kazda mozliwa dziurke, zeby sie te swiry nie przecisnely... Ale za to jaka beda miec radoche! Juz ich chyba na podusi w fotelu nie zobaczymy w lecie...

Nuras
Bagi

Latajace koty

Post autor: Bagi » 26 sie 2004, o 10:09

Moja kotka latała z okna trzeciego piętra trzy razy. Pierwszy raz kiedy miała niespełna dwa miesiace. Za każdym razem odnosiła jakieś tam drobne rany. Dziś nie ma już ani jednego zęba i posiada widoczne problemy z błędnikiem. Nie sądzę by zdawała sobie z tego sprawę. Nadal zapomina o braku skrzydełek kiedy na horyzoncie pojawia się ptak. Podobno koty, podczas lotu obracaja sie ...... i wszystko zależy od tego czy w momencie ladowania jest w pozycji tzw. "na łapy cztery", czy też ( co jest bardzo niebezpieczne) w pozycji grzbietowej. Oczywiście długość lotu i ciężar kota też ma swoje znaczenie. Dzisiaj moja kotka ma osiem lat. Uwielbiam ja. Wydaje mi się ,że rozumie wszystko co do niej mówię. Reaguje na zawołanie. Potrafi dokładnie pokazać czego w danej chwili potrzebuje. W dalszym ciągu uprawia wieczorne biegi krótkodystansowe po mieszkaniu a ja momentalnie zamykam okno balkonowe w obawie że nie wyhamuje i wyleci po raz czwarty.
Gość

Post autor: Gość » 11 wrz 2004, o 20:06

a moja znajoma skoczyła z 7go pietra <po pijaku> i.. nic jej się nie stało :shock:
tylko trohę się podrapała, bo w krzaki upadła :D
chrzanik

Post autor: chrzanik » 11 wrz 2004, o 20:34

Anonymous pisze:a moja znajoma skoczyła z 7go pietra <po pijaku> i.. nic jej się nie stało :shock:
tylko trohę się podrapała, bo w krzaki upadła :D
Nasz kot nie pije :cry:
Małgorzata

Post autor: Małgorzata » 11 wrz 2004, o 21:34

chrzanik pisze:Nasz kot nie pije :cry:
Widzę, że bardzo Cię to martwi, w takim razie najwyższy czas nauczyć go picia..
chrzanik

Post autor: chrzanik » 11 wrz 2004, o 21:56

Ktoś w domu musi być trzeźwy 8)
Lwica-jaskółka

Post autor: Lwica-jaskółka » 11 wrz 2004, o 22:30

i tak trzymać chrzaniczku ! :lol:
zwierzęta w zdrowiu winny pozostać, alkohol im szkodzi :P
kocur

Post autor: kocur » 12 wrz 2004, o 08:02

mieszkałam na 7 piętrze, z gromadką sierściuchów. czasem ptaszek, czasem samoloty dzieciaków z ósmego, czasem wylegiwanie się na balustradzie (mimo wyraźnych zakazów... ale, jak wiadomo - kot i zakazy - to wielce sprzeczne), czasem zwykłe, kocie biegi krótkodystansowe z rekordowym czasem. historia kocich lotów obejmuje 5 bardzo krótkich epizodów, z których 3 zakończyły się w kocim niebie.

opowiem o tym niegroźnym: kocica bawiła się na balkonie reklamówką foliową, nawet nie wiem, skąd ją wytrzasnęła. latała jak szalona. nie wiem, jak to się stało - reklamówka jakimś cudem zahaczyła się o łapki sierściucha... sierściuch jakimś cudem znalazł się na poręczy.. i kocica spadła z siódmego... na spadochronie:):) trochę się poobijała, nic groźnego, ale przez jakieś dwa tygodnie miała takie jakieś wielkie oczy (szok) i długo długo była nieufnym kociskiem.

teraz nie mam już tego problemu. mieszkam na 3, mam jednego, półrocznego śmierdziela:) wychodzę z nim na spacery (w razie czego ma stosowne info przyczepiane z obrożą w czasie tych eskapad - mój numer telefonu). zazwyczaj troszkę pobiega w pobliżu, głównie żre trawę - tak, żre to dobre słowo (pominę, jakie są tego rezultaty w domu):):) do czego zmierzam... te nasze wspólne spacerki zniechęciły go do biegania po balustradzie - już tęskno nie spogląda za balkon, nie marzy o "wolności". ptaszki jakoś nie latają przed oknami, więc luzik. zastanawiam się tylko, czy jakaś kotka nie ustanie kiedyś pod balkonami i nie zacznie mego kociska kusić...

pozdrawiam wszystkie "kocie mamy", pa.
margo

Post autor: margo » 12 wrz 2004, o 12:17

Nasze koty zapragnęły się przedstawić osobiście....

Obrazek

a tu prezentują siebie jeszcze okazalej... :D :D :D

http://foto.onet.pl/mojalbum/zdjecie.ht ... 330607&r=1
Małgorzata

Post autor: Małgorzata » 12 wrz 2004, o 13:06

Ale ten kolor oczu to jakiś niekoci ma ten Wasz kotek, ale ma fajny różowy nosek - podoba mi się.
ODPOWIEDZ