Jak sobie radzić z życiem?

Rozmowy pan dojrzałych
Haiku1
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 48
Rejestracja: 7 kwie 2013, o 23:33

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: Haiku1 » 12 paź 2014, o 23:37

saudade8 pisze: To wiedza niepopularna, ale nie zawsze spełniają się marzenia, nie zawsze realizujemy plany, nie wszyscy będą kochać, nie wszyscy będą kochani. Nawet to, co było ważne kiedyś, po latach może wydawać się skarlale, nieistotne, niezrozumiale.
Ale może właśnie w tych kolejnych próbach dojścia do celu jest wartość?
Niektórzy uważają, ze jeśli kochałaś/es to już wiele.
Po prostu życie jest nieprzewidywalne, niezwykle, nie zawsze szczęśliwe i nie zawsze sens można zrealizować w związku.

.
Ja to rozumiem, tylko nie chcę sie z tym pogodzić.
Dlatego ciągle walczę, tylko wydaje się jakby większość miała łatwiej, a ja ciągle pod górkę.
Może to złudne spojrzenie z boku, a może moja realizacja już zawsze będzie w innej sferze :(
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
seabreeze
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 25
Rejestracja: 6 cze 2014, o 21:47

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: seabreeze » 13 paź 2014, o 19:58

Haiku, tak sobie czytam co piszesz i chociaz kilka osob powiedziało tu juz wiele mądrych słów wartych przemyślenia, to chcę tylko dodać, ze wcale tak nie jest, jak to podsumowujesz, ze inni to mają łatwo, a ty pod górkę. Pozory mylą. I to jak! Rózne sytuacje i drogi w życiu mogą doprowadzić dokładnie do tego samego punktu, w którym Ty obecnie się znajdujesz. A w konsekwencji - uczucie takiej wszechobecnej beznadziei niewiadomego pochodzenia (a przeciez te dzisiaj wydające się już chybionymi decyzje podejmowalismy latami), ten ogólny katastrofizm czasem dopada w najmniej oczekiwanym momencie, nawet kiedy wszystko wydaje się byc na swoim miejscu, nawet kiedy toczy sie pozornie wlaściwym torem, nawet u tych sparowanych osobników! (a moze przede wszystkim u nich). bynajmniej nie jestem zwolennikiem teorii, że całe zło w zyciu to dla nas lekcja, że karma , że rak to kara za grzechy, że wyjdziemy z tego mądrzejsi, silniejsi, że bogatsi wewnętrznie, że.. bla blabla. Wiec jesli potrzebujesz dojrzałego, odpowiedzialnego bodzca czy tylko slów wsparcia w tym tonie, lepiej od razu przestan mnie czytac;) No ale muszę to powiedziec, bo czasem po prostu szlag czlowieka trafia, kiedy sobie pomysli, że za to, gdzie, jak i z kim (lub bez kogo) teraz jest i czym sie w życiu zajmuje, własciwie za te wszystkie wybory mozemy obwianiac tylko i wyłącznie siebie, bez względu jak bardzo dalismy się zmanipulować, jak bardzo w coś/kogos wierzylismy, jak bardzo dobre intencje mielismy i jak bardzo nasze decyzje byly/nie byly przemyslane. Zawsze to łatwiej by bylo obwiniac innych:) Ale prawda jest tez taka, że nie ma sie co teraz zastanawiac, ile z tych decyzji bysmy dzisiaj podjęli ponownie,gdyby dana nam byla szansa, bo w ogolnym rozrachunku mogloby się okazac, ze własnie dobrze że takiej mozliwosci nie ma - prawdopodobnie na wiele z nich (posiadając dzisiejszą wiedzę) nigdy bysmy się nie zdobyli, i to dopiero byłaby tragedia!!!! I może się wydaje, ze szalenstwo to nas z chwilowej niewoli, codziennosci, zniechęcenia i marazmu wyrwie jedynie na chwilę. Ze ciepla posadka , budowana latami kariera, oczekiwania, reguły i zasady, ambicje, cele oraz uporne do nich dązenie utorują wlasciwą drogę, zapewnią wewętrzny spokój i samozadowolenie. (Tacy to dopiero są narazeni na ikarowy upadek !) No i co z tego , że wiele spraw przeszło bezpowrotnie (chociaz może bolą do dzisiaj), że na wiele przelatujących koło nas złotych dywanów nie zdązylismy wskoczyć na czas, a wiele wartosciowych osob juz pewnie nie pamięta naszych imion. Ryzyko jest wpisane w zycie. Ale to ryzyko, to tez progres. Czasem (często?) wrzuca nas na tory, na które zdrowy rozum nigdy by nie pozwolił. I wtedy zmienia się.. wiele. Nie za pierwszym razem? Nie za drugim? To moze wlasnie za trzecim! I moze wlasnie na zawsze:)! A pozwalam sobie to wszystko mówic tylko dlatego, bo wiem z doswiadczenia, ze jak się tak czasem swiat totalnie wywróci do góry nogami, to paradoksalnie dopiero wtedy.. stoi prosto;)

Żeby nie przedluzac, chcę Ci tylko powiedzieć, ze mam nadzieje, ze jesli będzie potrzeba i przyjdzie odpowiednia chwila, że zaryzykujesz znowu:) a lata nie maja tu nic do rzeczy, potęgują tylko strach, a wiadomo - "strach tnie głębiej niż miecze", niestety. Żyj zycie które masz bo w następnym, najprawdopodobniej, karty zostaną potasowane już zupelnie inaczej:) konfiguracja zdarzen, siec ludzkich sciezek, zestawienia alleli genów/cech/ charakterystyk czy chocby tylko prawdopodobienstwo wystąpienia ich wszystkich (jakkolwiek by tego nie nazwać) juz się pewnie nie powtórzy.

Zyczę Ci słonca i usmiechu :) a jak kiedyś wyruszysz na swoje nowe wojaże, lub tylko przypadkiem przypadkiem zahaczysz o Wroclaw, daj znac,pogadamy razem przy piwku:) (i bez obaw,wiedz ze moja kochana lepsza połowa potrafi o wiele ładniej mówic niz ja;)
'What is mind? No matter. What is matter? Never mind.'
Haiku1
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 48
Rejestracja: 7 kwie 2013, o 23:33

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: Haiku1 » 13 paź 2014, o 21:13

Właśnie tego się obawiam, że ten mój strach większy każdego roku zabija mój optymizm i skłonność do podejmowania wyzwań. Nie chcę być ta samotną, zrezygnowaną, wystraszona kobietą! Na razie się nie poddaję :)
dziękuję za wsparcie : )
PS nigdy nie byłam we Wrocławiu, jakoś nie było po drodze chociaż zawsze chciałam zwiedzić ten piękny rynek
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
saudade8
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 326
Rejestracja: 27 lut 2012, o 19:39

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: saudade8 » 19 paź 2014, o 20:52

Haiku1,
masz takie same szanse na bycie szczęśliwą, jak wszyscy inni.
Jeśli potrzebujesz się sprawdzić w pracy zagranicą, spróbuj, jak już pisałam to nie sprawa z gatunku ostatecznych.
Porozmawiaj z tymi, którzy już wyjechali, nawet na tym forum są rozsądne osoby, może doradzą.
Nie porównuj się z innymi.
Niektórzy pewnie radzą sobie lepiej, ale nigdy nie będziesz wiedziała którzy.
Czasem za fasadą kryje się cos zupełnie innego,
a niektórzy dzisiejsi szczęśliwcy przeżyją eyeopener za jakiś czas.
Wiec skoncentruj się na swoim życiu.
Dopiero po latach będziesz wiedziała tak naprawdę, co z tego wyniknęło.
Ważne żebyś mieć kierunek i wewnętrzny kompas w życiu.
Bo najtrudniej się tłumaczyć przed sobą.
To w ogóle wg mnie ciekawe zjawisko- a mianowicie, że
porządni maja moralniaki, rozpamiętują, obwiniają się za błędy.
A patologia wszelakiego rodzaju - rozgrzesza się w jednej sekundzie, jeśli w ogóle jakimś cudem uda jej się dostrzec błąd.
Jest taka myśl, która odnosi się do przyzwoitych ludzi- ze radzimy sobie jak możemy najlepiej środkami w jakie zostajemy wyposażeni i tymi, które sami wypracujemy.
Powodzenia :)
saudade8
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 326
Rejestracja: 27 lut 2012, o 19:39

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: saudade8 » 19 paź 2014, o 21:18

Haiku1- "Ja to rozumiem, tylko nie chcę sie z tym pogodzić.
Dlatego ciągle walczę, tylko wydaje się jakby większość miała łatwiej, a ja ciągle pod górkę.
Może to złudne spojrzenie z boku, a może moja realizacja już zawsze będzie w innej sferze :("


- ale to nie jest cos z czym można się godzić albo nie- to są fakty. Z faktami się nie dyskutuje, raczej przyjmuje do wiadomości.

Moim zamiarem nie była wymowa pesymistyczna- bo przecież niektórzy będą szczęśliwi, zrealizowani czy jak to nazwać.., kto będzie- to wielka niewiadoma moim zdaniem, właściwie do samego końca niewiadoma.
Ty masz tendencję do pesymistycznych interpretacji może.
Podam świeży przykład- wieloletni maż znajomej, za którego by sobie dala rękę odciąć, właśnie znalazł za oceanem na kursie kochankę, i wyjeżdża do niej bo to "miellosc", i to wszystko w chwili, gdy znajoma leżała w szpitalu po nagłym zabiegu na sercu, w zagrożeniu życia. On niewiele ma jej do zarzucenia, uważa, ze nie wytrzymał napięcia związanego z jej chorobą (raptem kilka tygodni), a ponadto- "za dużo pracowala" ( z wydawaniem nie miał kłopotów). No wiec jej szczęście runęło z chwili na chwile- i ona sama w to nie może uwierzyć.

Warto więc zachować spokój, dawać z siebie co najlepsze (to na pewno nie zaszkodzi)
i mieć nadzieję- w tym nie ma sprzeczności :)
Awatar użytkownika
Interlokutorka
super forma
super forma
Posty: 1018
Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: Interlokutorka » 15 lis 2014, o 00:39

"Jeśli w Polsce nie układa się z pracą i rodziną, to w innym kraju ułoży się znacznie gorzej" - cytat z niedawno wydanej książki "Angole", ilustrującej trudne losy polskich emigrantów.
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: Altena_Q » 15 lis 2014, o 11:46

O przepraszam, jestem zaprzeczeniem powyższego cytatu. Wszystko zależy od tak od wykonywanego zawodu, jak rodziny :)

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Haiku1
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 48
Rejestracja: 7 kwie 2013, o 23:33

Re: Jak sobie radzić z życiem?

Post autor: Haiku1 » 16 lis 2014, o 14:04

Interlokutorka pisze:"Jeśli w Polsce nie układa się z pracą i rodziną, to w innym kraju ułoży się znacznie gorzej" - cytat z niedawno wydanej książki "Angole", ilustrującej trudne losy polskich emigrantów.
Statystyka jaka jest dobrze wiemy. Uogólnienia nic nie znaczą.
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
Awatar użytkownika
czarodziej-z-oz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 710
Rejestracja: 28 gru 2012, o 18:51

ot mala refleksja nad zyciem...

Post autor: czarodziej-z-oz » 19 lis 2014, o 22:31

Dzis, siedzac i czekajac w samochodzie, w radio zapiewala Edyta Geppert. I tak refleksyjnie zawiesilam sie na zwrotce "trzy tuziny zlych lat, to co bolalo zniklo juz..."

Ehhh trzy tuziny...ze niby juz tak duzo, ale okazuje sie, ze mam na karku niedojrze, ze 3 tuziny to jeszcze za chwile pol nastepnego..

Te olowiane, bezsloneczne dni jakos tak nie produkuja nadmiaru endorfin.. :? .
Haiku1
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 48
Rejestracja: 7 kwie 2013, o 23:33

Re: ot mala refleksja nad zyciem...

Post autor: Haiku1 » 21 lis 2014, o 21:21

czarodziej-z-oz pisze:Dzis, siedzac i czekajac w samochodzie, w radio zapiewala Edyta Geppert. I tak refleksyjnie zawiesilam sie na zwrotce "trzy tuziny zlych lat, to co bolalo zniklo juz..."

Ehhh trzy tuziny...ze niby juz tak duzo, ale okazuje sie, ze mam na karku niedojrze, ze 3 tuziny to jeszcze za chwile pol nastepnego..

Te olowiane, bezsloneczne dni jakos tak nie produkuja nadmiaru endorfin.. :? .
Muszę poszukać tej piosenki :)
Nie produkują, właśnie dzisiaj rano zastanawiałam się, ile tygodni trzeba będzie czekać na widok słońca...
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
ODPOWIEDZ