Uwiedziona przez terapeutkę...

Rozmowy pan dojrzałych
ODPOWIEDZ
Cogito1976
Posty: 1
Rejestracja: 6 mar 2015, o 10:16

Uwiedziona przez terapeutkę...

Post autor: Cogito1976 » 22 kwie 2015, o 12:26

Witam Was serdecznie :-)
Poruszam wyjątkowy temat, bywały podobne... Tyle, że ten może być pomocny dla wybranych. Ja już uporałam się z tą chorą "miłością", miłością której tak naprawdę nie było. Stracone dwa lata życia i do tego ogromne straty emocjonalne. Od 1,5 roku żyję w szczęśliwym związku, a tamte wydarzenia przyjmuję jako lekcję od życia.
A było to tak.
Byłam kobietą niespełnioną, poszukującą, pragnącą prawdziwej miłości. Miałam za sobą związek małżeński (z facetem - był pierwszy- miałam 25 lat). To był toksyczny związek, ja studiowałam/pracowałam a on pił. Mój maż zginał śmiercią tragiczną - powiesił się w 2 miesiące po rozwodzie. Co było wcześniej - szkoda gadać.
Przejdę do tematu. Jak wspomniałam wcześniej, byłam zagubiona, choć wiedziałam że faceci nie są dla mnie. Spotykałam się z różnymi dziewczynami. Niestety żaden związek nie przetrwał dłużej aniżeli 3 miesiące. W pracy miałam kocioł (stanowisko kierownicze), non-stop ogromny stres. Wymiękłam. Sama zaczęłam pić. Na początku piłam tylko trochę, dla relaksu. Pózniej było tylko gorzej. Doszło do tego, że wypijałam 0,5 - 0,7 wódki codziennie. Oczywiście po takiej ilości do pracy chodziłam wstawiona. Moi przełożeni na początku przymykali oko (ze względu na chorobę i śmierć mojego taty), pózniej otrzymywałam ostrzeżenia.... głupio jest wylądować na dywaniku u dyrektora... W końcu czara się przelała. Nie straciłam pracy, przełożeni byli nad wyraz ciepli. Postanowiłam (sama) zgłosić się na terapię. Miałam już dosyć tego wszystkiego.
i pojechałam... Terapia (niby) zaczęła się na miejscu.
I w tym momencie zaczyna się Kraków.
Chciałam gdzieś dalej, żeby ludzie mnie nie znali, żeby ukryc swoją chorobę. Wybrałam miejsce odległe, Myślałam, że tak będzie bezpiecznie (paradoks). Wybrałam prywatny ośrodek pani M.. Co mnie skusiło - wydawała się być konkretną kobieta, do tego 13 lat trzezwosci i przede wszystkim z dala od Olsztyna. Zgłosiłam szefostwu że "czas zadbać o siebie", że muszę i inaczej nie będą mieli ze mnie pożytku. "Przyklaskiwali" mojej decyzji. I tak wyprowadziłam się do Krakowa (wypowiedziałam stosunek pracy). Pięknego, historycznego miasta. Byłam na terapii. Kosztowało mnie to 8 tys zl na wstępie za 4 tygodnie terapii. I pojechałam,28 grudnia 2011.
Byłam wtedy zagubiona jak szczeniak porzucony... Szukałam odpowiedzi, wskazówek, czegokolwiek co dałoby mi chęć do życia. Niestety rozczarowałam się. Trafiłam w okres przed -i- poświąteczny. Właścicielka ośrodka była "bardzo zajęta". Zakwaterowała mnie jej pomocnica (alkomat, przeszukanie bagaży i wręczenie regulaminy i porządku dnia).
OK. Spodziewałam się tego. Sucho, twardo i bez żadnych skrupułów.
Następnego dnia odwiedziła mnie właścicielka ośrodka. Nie wygląda jak na zdjęciach z portalu, jest opuchnięta. W tym momencie zatrzęsło się we mnie... to był pierwszy raz. Byli ze mną inni pensjonariusze, za co bardzo im dziękuję. Nadszedł Sylwester, masakra dla alkoholika. Myślałam, że będąc w ośrodku będę bezpieczna. Ale się przeliczyłam. Właścicielka zaprosiła gości, którzy pili i rozrabiali przez cała noc. MASAKRA!!!
Dzięki chłopakom z ośrodka pozbierałam się.
Wracając do terapeutki. Właścicielka tylko obserwowała to co się dzieje... do pracy miała terapeutów (powiem, że rewelacyjnych). Ale mimo wszystko miała coś w sobie. Niby nie była zbyt urodziwa, i do tego lata... ale przyciągała ludzi. Działała na wszystkich jak mega elektromagnes. Broniłam sie jak tylko mogłam. Byłam na nią wściekła, bo obiecała co innego aniżeli dała.
Minęły dwa tygodnie od mojego przyjazdu. Byłam wściekła na właścicielkę, nienawidziłam jej. Zaparłam się, że mam robić swoje i nie patrzeć na to co się dzieje dookoła. Ta gwiazda poprosiła mnie abym podwiozła ją do dentysty, bo bardzo boli ją ząb. A jej syn jest akurat w Warszawie. Pojechałam z nią, niestety nieznajomość miasta z ruchem tramwajowym się mści. Jadąc z nią wjechałam pod tramwaj... było dużo hałasu gniecionych blach i strach... "niestety" moim pierwszym odruchem było bronienie pasażera. Tramwaj uderzył w bok od strony kierowcy, wszystko było wewnątrz (blacha, światła tramwaju, itp). a ja głupia dbałam o nią... eh... gdybym tylko wiedziała. Auto poszło do kasacji, mi ani jej nic się nie stało (autko było baaardzo bezpieczne). Mimo wstępnych oględzin, myślałam że muszę o nią zadbać. Przypomniał mi się tato, schorowany... (niestety umarł). Więc zadbałam o nią - o diabła w ludzkiej skórze. Pilnowałam czy nic jej się nie stało, czy nie doznała urazu mózgu, czy nie umrze... Położyłam się spać w jej pokoju - bałam się o jej życie. I dostałam to, czego "chciałam". Przewróciła mi w głowie totalnie, zapomniałam o życiu, o rodzinie o wszystkim co dobre... i skończyła się moja terapia.Dlaczego tak się stało? teraz już wiem. Jak zwykle czułam się winna.................. i chciałam wynagrodzić swoje winy.
Zakręciła mną jak tylko potrafiła. Kobieta nieatrakcyjna, kłamiąca, do tego terapeutka... Eh... jak to piszę, to sama znowu jestem na siebie zła.
Pózniej było coraz gorzej. Zostawiłam prace i rodzinę. Przeniosłam się do Krakowa i mieszkałam z nią. Dopiero wówczas się zaczęło. Jej picie, konflikt z jej synem i jej wielokrotne próby samobójcze. To był koszmar jakiego w życiu bym sobie nawet nie wymyśliła...
Przeszłam z nią gehennę. Na szczęście pozbierałam się troszkę, sięgnęłam pomocy specjalisty, wróciłam do rodzinnego miasta, kocham swoją pracę i dbam o siebie. A przede wszystkim jestem z kobietą, która mnie zna i baaardzo mnie kocha :-)
NewTedy
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 702
Rejestracja: 2 sie 2012, o 17:29

Re: Uwiedziona przez terapeutkę...

Post autor: NewTedy » 20 maja 2015, o 22:04

Oj nikt Ci nie odpisał, to ja to zrobię ale tak bardzo nie chce mi się tego czytać, że zrobię to innym razem jak nie zapomnę :)
Awatar użytkownika
Interlokutorka
super forma
super forma
Posty: 1018
Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Re: Uwiedziona przez terapeutkę...

Post autor: Interlokutorka » 20 maja 2015, o 22:29

Nie czytaj NewTedy, ona zawsze jest taka niemiła. Czy ktoś, kto nie umie przeczytać ze zrozumieniem krótkiego akapitu, nie jest wtórnym analfabetą? A jeśli w dodatku się tym chwali? ehhh...

Dobrze, że wszystko się tak fajnie skończyło, że jesteś w szczęśliwym związku. Dbaj o niego jak o największy skarb, bo to rzadkość, zwłaszcza w wieku zbliżonym do Twojego (sama jestem w podobnym - tak wnioskuję zakładając, że w nicku jest data Twojego urodzenia).

Powodzenia! :D
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU
ODPOWIEDZ