mlodsza uczennica

Rozmowy pan dojrzałych
Awatar użytkownika
Ireth
super forma
super forma
Posty: 9197
Rejestracja: 17 cze 2004, o 00:00
Lokalizacja: Ørestad City

Post autor: Ireth » 19 maja 2009, o 11:14

Tristana pisze:Czy mogę, dosadnie mówiąc, przelecieć, moją Polonistkę?
Ale czemu nas pytasz? Ja zapytaj.
Nim nasza kolej zdążymy jeszcze
Wspomnieć proroctwa i przepowiednie
Znaki na niebie myśli piwniczne
Które niejedną zabrały noc
Awatar użytkownika
dunkel
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 80
Rejestracja: 11 maja 2009, o 02:00

Post autor: dunkel » 19 maja 2009, o 11:39

ktoś sobie tu niezły ubaw zrobił ... a to nie temat do zartów ... a poza tym warto byłoby najpierw poznać definicje miłosci i sexu ---i nie robić sobie jaj .
...Jeszcze obok ciebie moje ramię
A jednak szukamy się...
Awatar użytkownika
Tristana
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 23
Rejestracja: 25 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Tristana » 19 maja 2009, o 14:55

Oj, Drogie Panie... Widzę, że się nie zrozumiałyśmy. Nie tylko mylnie odczytałyście, zinterpretowałyście moja wypowiedź, ale jeszcze sarkastycznie mi odpowiadacie. Jeśli już czytać, to BARDZO PROSZĘ dokładnie i od początku do końca. Pisałam to w środku nocy, nie wiem, na ile ujęłam w tym to, co ując chciałam. Wydaje mi się jednak, że nie mogłam aż tak bardzo minąć się z intencją. Dziś wieczorem, może późnym dokończę ten post. Wtedy śmiało oceniajcie. Zrobiłyście to pochopnie i na podstawie jednej strony medalu. Chciałabym, mając ku temu okazję, już teraz wyprostować pewne rzeczy.\

1.ANI RAZU NIE napisałam, że w zachowaniu Pani Profesor dostrzegam jakieś dwuznaczne aluzje co do mojej małoletniej osoby. Szczerze mówiąc wręcz przeciwnie. Tak jak piszecie. Kobieta wyciągnęła do mnie pomocna dłoń, chciała wyprowadzić mnie na prostą. Nie Jej wina, że się zadurzyłam, bo chyba nawet nie zakochałam. Nie chcę bowiem nadużywać tego terminu. Szanuję ją jako autorytet, mentora. Ma ogromną wiedzę, poczucie humoru, klasę etc. A przy tym jest piękną kobietą i posiada pewne cechy, które cenię sobie u ludzi. Temat rozwinę, kiedy będę miała no to czas, czyli nie teraz. Jeśli coś takiego jednak napisałam, proszę o pokazanie mi gdzie, bo ja nie wiem. Nie wykluczam, że to zrobiłam, dobrze. Natomiast nie myślę w ten sposób. Podkreślam : Wręcz przeciwnie. Kobieta jest 56-letnią rozwódką i ma 30-letnią córkę. To by było naprawdę wręcz komiczne, o ile już nie groteskowe. Choć rzeczywiście zgadzam się, nie jest to temat do żartów. Ale ja nie żartowałam - Jeśli ktoś odniósł takie wrażenie to najprawdopodobniej dlatego, że taki mam styl pisania. Chyba tyle w tej kwestii. Jak na razie. Wieczorem napiszę tu epopeję.

2. Wyjaśniam użycie słowa "Przelecieć" . Otóż był to zabieg celowy. Napisałam, ŻE NIE MAM ZAMIARU pytać się, czy mogę PRZELECIEĆ moją Polonistkę. Jest to słowo powszechnie używane przez moich rówieśników. Chciałam zwyczajnie zażartować, pokazać, że JA NIE < Podkreślam, napisałam NIE MAM ZAMIARU PYTAĆ > nie chcę Jej przelecieć. Proszę mi nie zarzucać, że Jej nie kocham i nie szanuję. Nie znacie mnie, zwyczajnie NIE ZDĄŻYŁAM napisać wszystkiego. I podkreśliłam fakt, iż post jest nieskończony. Nie napisałam, że CHCĘ JĄ PRZELECIEĆ I NIE WIEM JAK TO ZROBIĆ. Nie w tej kwestii chciałam prosić o pomoc. Wybiegając trochę w przód, chciałam Was poprosić o pomoc w kwestii tego jak się z Nią ZAPRZYJAŹNIĆ. W dodatku w taki sposób, aby NIE ODCZUŁA tego, że ja mogę mieć w stosunku do Niej dwuznaczne nie tyle zamiary, co uczucia. NIE CHCĘ JEJ URAZIĆ. ANI PRZELECIEĆ. Jestem realistką, o ile nie pesymistką. Nie mam więc w zwyczaju wyobrażać sobie nierealnych melodramatów. Chcę po prostu mieć z Nią zwykły, choć poniekąd bardziej prywatny kontakt. Ale nie ze względu na moje nieokreślone uczucia. Ze względu właśnie na szacunek. I poniekąd miłość, tak. Ale kocham ją bardziej tak, jak kocha się matkę niż kochankę. DROGIE PANIE, NIE CHCĘ JEJ PRZELECIEĆ. Nie mówię, że bym odmówiła :lol: Ale jeśli chodzi o jakąkolwiek inicjatywę z mojej strony - ONA NIE ZAISTNIEJE. Nie ma mowy. Może kiedyś się Jej przyznam o moich... dziwnych... uczuć? Może. Na dzień dzisiejszy jednak chcę się ZAPRZYJAŹNIĆ < Tak ja to możliwe pomiędzy 56 a 17 latkami > i co najważniejsze NIE URAZIĆ JEJ. NICZYM. Chyba sprostowałam. Chciałbym się dowiedzieć, czy już zostałam dobrze zrozumiana, czy nadal powinnam brnąć w tłumaczeniu się na różne sposoby. Ponieważ bardzo mi zależało na tym, aby moja prośba została potraktowana poważnie. Ale czego ja się spodziewałam pisząc na wstępie, że mam 17 lat :lol: Chyba upadłam na głowę :lol; Ale mniejsza z tym. Chciałabym tylko wiedzieć, skąd u Was takie wnioski. Może to jakaś ambiwalencja z mojej strony? Nie wiem. W dalszym ciągu proszę o pomoc. Jak również o wyrozumiałość. Jestem młoda. I już kilka razy życie sprowadziło mnie do parteru, pomimo młodego wieku. Więc Wy już nie musicie. Serdecznie dziękuję za sam odzew z Waszej strony. Jeszcze raz proszę o konfrontację Waszym wniosków. Już nie męczę. Pozdrawiam.[/quote]
Il Etait Une Fois Une Femme Amoureuse
Peut-Etre Un P'tit Peu Trop Rêveuse...
Awatar użytkownika
bdb
foremka dyskutantka
foremka dyskutantka
Posty: 239
Rejestracja: 23 kwie 2009, o 02:00

Post autor: bdb » 19 maja 2009, o 15:11

Tristana skoro twoja psorka nie wykazuje cienia zainteresowania to nie robiłabym sobie nadziei :)).Ale wydaje mi się,że jak już to Ty powinnaś zrobić pierwszy konkretny krok :).Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
Awatar użytkownika
Tristana
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 23
Rejestracja: 25 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Tristana » 19 maja 2009, o 15:17

Tak, jest to bełkot. Proszę mi jednak wybaczyć, jestem nie do końca w formie. Dziękuję. Pozdrawiam.
Il Etait Une Fois Une Femme Amoureuse
Peut-Etre Un P'tit Peu Trop Rêveuse...
Awatar użytkownika
Tristana
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 23
Rejestracja: 25 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Tristana » 19 maja 2009, o 15:46

bdb, Co Ty tu robisz :D ? Nie, my się naprawdę nie rozumiemy. Nie powiedziałam, że kobieta nie jest zainteresowana znajomością ze mną. Towarzyską, Mentorską, Koleżeńską czy nawet Przyjacielską. Tego nie wiem. Gdyby ktoś zadał mi takie pytanie, nie byłabym w stanie udzielić na nie jednoznaczniej odpowiedzi. Może jest, a może nie. Jest to zależne od subiektywnej interpretacji. Ja nie zapędzam się ani w jedną skrajność, ani w drugą. Staram się obserwować i reagować. Bardzo ostrożnie i - w miarę moich skromnych w tym zakresie możliwości - taktownie. Dla mnie priorytetem jest NIE URAZIĆ, a co za tym idzie nie zrazić. I o jakich krokach Ty mi tu piszesz, Kochana? Ja Jej dziś napisałam chyba z 10 SMS-ów. Upadłam na głowę. Nic wylewnego, dwu lub, co gorsza, jednoznacznego. Nie było mnie dziś w szkole - Przeprosiłam. Zapewniłam, że nadrobię materiał. Zakomunikowałam, że wysłałam prace < liczba mnoga > na maila. Pisałam o seansie, który miałam załatwić w kinie. Oraz dużo żartów, czasem lekko autoironicznych. Wyszło tego sporo. O jakim w takim razie kroku Ty mówisz? Skoro ja mogę robić tak irracjonalne rzeczy... Podkreślam : Ja nie chcę seksu! Ludzie... Mentora! Królestwo za Mentora! Czy za coś w tym stylu. Jej to schlebia. Takie odnoszę wrażenie. Zresztą każdemu by schlebiało. Tak jak mówię, to jest dość skomplikowane. Coś jest chyba nie tak z moją matką :lol: Przykre. Pani Profesor mimo wszystko chyba mnie nie adoptuje, co :lol: ? Wiecie, Ona jest zwyczajnie wspaniała. Nie przesadzałabym, nie robię z Niej Bogini. Ma swoje wady, zarówno jeśli chodzi o wnętrze, jak i o wygląd. Ale ja to jestem w stanie zaakceptować, przełknąć - Niektóre z tych tzw. wad dla mnie są zaletami. Ja nie chcę romansu stulecia! Chcę tylko czasem wyskoczyć z Kobietką na kawę, porozmawiać, pośmiać się i popalić Czerwone Marlboro 100s. Częściej lub rzadziej, w porządku - Nie będę Jej napastować. Ale nie chcę takiej - niewidzialnej, niedefiniowalnej i nieumiejscowionej na żadnym konkretnym obszarze, a jednak istniejącej - bariery. Ona mnie doprowadza do szału. Czasem jest mniejsza, czasem zaś rośnie. Jenak cały czas gdzieś się tam maluje. Czy to w ogóle możliwie, żeby Jej nie było? Żebym mogła sobie kiedyś do Niej zadzwonić, jak do dobrego znajomego i powiedzieć : Słuchaj, porywam Cię dziś do teatru. Na tej zasadzie. Ja po prostu lubię z Nią spędzać czas. Fakt - faktem, ma tendencje do gadania od rzeczy. Ale robi to w sposób tak uroczy... Ma swoje wady. Ja je dość wyraźnie widzę. Toleruję. Nie przeszkadzają mi one zbytnio. Każdy jakieś ma. Czy tylko moje mrzonki są choć w miarę rzeczywiste? Chyba nie. Ona jeszcze rok będzie mnie uczyć. Ma pewne zobowiązania, określone ograniczenia - Nawet, jeśli zakładamy, że chętnie poszłaby ze mną na kawę - Nie może tego zrobić. Chyba, że kryjąc się jak szczeniaki. A dlaczego Ona miałaby się bawić w coś takiego? Ryzykować, że spotka w sklepie Dyrekcję? Ryzykować problemami w miejscy pracy? Niby dla mnie, tak? Dla spędzania czasu z 17-latką? Dobre. Choćbym była młodą Joyce Carol Oates < A nie jestem > to nie widzę Pani Profesor zachowującej się w ten sposób. Poza tym jaki dawałaby przykład mnie, jako uczennicy? I tak daje już średni :lol: Ale wspólne tajemnice przed Dyrekcją... To za wiele. Cóż za wywód. Ciekawe, co teraz mi odpowiecie. Czekam z duszą na ramieniu. Nie wiem, co teraz mogłoby zostać zinterpretowane na opak. Aż jestem ciekawa. Dzięki. Pozdrawiam.
Il Etait Une Fois Une Femme Amoureuse
Peut-Etre Un P'tit Peu Trop Rêveuse...
Awatar użytkownika
bdb
foremka dyskutantka
foremka dyskutantka
Posty: 239
Rejestracja: 23 kwie 2009, o 02:00

Post autor: bdb » 19 maja 2009, o 16:04

Ale co jest złego w tym ,że poszłybyście na kawę??Poza lekcjami w czasie prywatnym nie jest to sprawa dyrekcji tylko wasza osobista.Ja chodzę z moją nauczycielką na spacery itd. i ona nawet mówi sąsiadom czy znajomym kim jestem.A skoro nie chcesz niczego prócz zwykłej znajomości to ja nie widzę żadnego problemu.
Awatar użytkownika
Tristana
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 23
Rejestracja: 25 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Tristana » 19 maja 2009, o 16:24

Miło mi, że Ty nie widzisz. Niestety u nas w prywatnej szkole dla rozpieszczonych nowobogackich bachorów panują troszeczkę inne zasady, przynajmniej z tego, co wiadomo zarówno mnie, jak i Pani Profesor. W którymś z wątków, w których piszę < Wykluczam ten o Korze Jackowskiej :lol: > Opisywałam wczorajszą sytuację - Studencki klub, pomoc przy ustnej maturze. Zazdroszczę Ci. Wiadomość : Właśnie skończyłam rozmawiać z Panią Profesor. Zadzwoniła do mnie w sprawie tych 10 nieszczęsnych SMS-ów. Mówiła, że bardzo Jej miło i zapewniła mnie, że nie uważa mnie za naćpaną wariatkę. Potem ucięłyśmy sobie uroczą kilkuminutową pogawędkę. Jestem spokojniejsza. Wręcz szczęśliwa, a mnie zdarza się to naprawdę rzadko. Nawet po takim wybryku nie uważa mnie za idiotkę, dziewczynkę z problemami emocjonalnymi czy narkomankę. Choć ma podstawy, żeby widzieć mnie w ten sposób. Spore. Właściwie przepraszała mnie, że odzywa się tak późno, ale była w pracy - dla mnie jest to oczywiste, co zresztą umieściłam w < Jednej z... > wiadomości. Co mogę powiedzieć. Urocza :shock: No, bo kto by zachował się w ten sposób? Ja jeszcze zastosowałam mój stary chwyt : Odebrałam imieniem koleżanki. A Ona nic. Bałam się jak cholera. O mało nie umarłam ze zdenerwowania. O Ona tym swoim słodkim głosikiem do mnie : Cześć Mała. Przepraszam, że tak późno... Niesamowita jest. Chyba naprawdę mnie lubi. Nie musiała się odzywać. Powszechnie wiadomo, iż Ona nie odpowiada na SMS-y , ponieważ nie potrafi ich pisać słownikiem T9. Ale żeby oddzwaniać? :shock: Umarłam.
Il Etait Une Fois Une Femme Amoureuse
Peut-Etre Un P'tit Peu Trop Rêveuse...
Awatar użytkownika
wampirek
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 326
Rejestracja: 26 sty 2008, o 00:00

Post autor: wampirek » 28 maja 2009, o 17:57

przez całą moją edukację (nadal szczęśliwie trwającą, człowiek uczy się całe życie) zdarzyło się nie nieraz, że nauczyciele oddzwaniali na smsa. Albo ja oddzwaniałam na smsa. Z powodów najróżniejszych. Nie ma w tym nic nienormalnego.

A w ogóle to żyjemy w idiotycznych czasach. Naprawdę. Wystarczy się do kogoś uśmiechnąć, kogoś przytulić i już od razu robi się z tego stos podtekstów. Jak to dobrze, że w szkołach, do których uczęszczałam, nikt sobie nic z tych możliwych podtekstów nie robił i w związku z tym atmosfera była zdrowa.
Why so serious?
Awatar użytkownika
czekoladowa
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 75
Rejestracja: 18 maja 2009, o 02:00
Lokalizacja: Kraków

Post autor: czekoladowa » 28 maja 2009, o 19:35

wampirek pisze:A w ogóle to żyjemy w idiotycznych czasach. Naprawdę. Wystarczy się do kogoś uśmiechnąć, kogoś przytulić i już od razu robi się z tego stos podtekstów. Jak to dobrze, że w szkołach, do których uczęszczałam, nikt sobie nic z tych możliwych podtekstów nie robił i w związku z tym atmosfera była zdrowa.
Witaj w klubie. :] Doprawdy, czytam tematy o nauczycielkach u 16-latek i zachodzę w głowę, dlaczego dziewczyny zakochują się beznadziejnie w dorosłych kobietach, najczęściej dzieciatych i mężatych...? Tak trudno wyjść ze szkoły i znaleźć kogoś fajnego w swoim wieku, albo chociaż zbliżonym? Dziewczyny, chodziłam w życiu, (tak jak i my wszystkie) do kilku szkół i w żadnej z nich nauczyciel, nieważne jakiej płci, nie pozwalał sobie na żadne zachowania z podtekstem, w stosunku do swoich uczniów. Uczeń, to uczeń i koniec. To ma być przede wszystkim praca. A sekretne romanse w murach szkoły, to tylko w filmach.

I dlaczego nie ma czegoś takiego, takiej mitologizacji nauczycielek wśród heteryków, którzy najwidoczniej potrafią rozdzielić szkołę / pracę od uczucia? OK, może i to typowe dla wieku dojrzewania - szukanie autorytetu, itd. Ale z tego się najczęściej wyrasta. Nie mówię tu o takich dziewczynach, którym zależy bardziej na wymianie intelektualnej, niż na seksie czy pocałunkach z nauczycielką.
Awatar użytkownika
darkness200
foremka dyskutantka
foremka dyskutantka
Posty: 299
Rejestracja: 8 kwie 2006, o 00:00

Post autor: darkness200 » 28 maja 2009, o 22:02

czekoladowa pisze:
I dlaczego nie ma czegoś takiego, takiej mitologizacji nauczycielek wśród heteryków, którzy najwidoczniej potrafią rozdzielić szkołę / pracę od uczucia?
Heh akurat w murach mojej szkoły kwitł jeden romans ze znaczną przewagą wiekową, do tego żoną, dzieckiem i kolejnym dzieckiem (uczennicy), więc generalnie wesoło i schadzki też odbywały się w szkole. Jak jakiś przystojny nauczyciel był w szkole, to też odchodziły szaleństwa, więc raczej podciągnęłabym to pod taki okres w życiu.
Awatar użytkownika
fox
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 96
Rejestracja: 13 kwie 2005, o 00:00
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: fox » 29 maja 2009, o 13:47

DO Tristany: Przyznam szczerze, jako osoba, która przez 5 lat uczyła i dzięki Bogu się z tego wyrwała (to tylko moje subiektywne odczucie), że zaskakujesz mnie bardzo pozytywnie i ratujesz moje spojrzenie na nastolatki:) jestem pełna podziwu, że CHCE się tutaj Tobie pisać elaboraty, mimo iż specjalnego odzewu na Twój "problem" nie widzę (tak więc zważywszy na Twoją wrażliwość, Tobie zapewne też to cięzko dostrzec;) Zaskakujesz tą analizą, tym dążeniem do celu, tą fascynacją jakby nie było kobietą bardzo dojrzałą, przyznam, że różnica wieku jest bardzo duża. Więc pod tym względem, w szczególności niebanalności Twoich wypowiedzi chylę czoła i dzięki za przyczynienie się do zmiany spojrzenia przeze mnie na ludzi naprawdę młodych;)
Co do Twojego "problemu", ciężko go tak nazwć, skoro dla Ciebie takim nie jest, nie bardzo wiem czego oczekujesz od Dziewczyn/Kobiet tutaj piszących. Sama wspominałaś często, że nie chcesz porady. Zatem czego? Oceny tego, co się dzieje, na podstawie jedynie Twoich opisów? Podpowiedzenia, cóż jeszcze prócz tego co robisz (oglądasz Bunuela, słuchasz Maanamu, pochłaniasz książki by móc zabłysnąć przed Panią Psor) mogłabyś przeczytać, obejrzeć, usłyszeć by wreszcie zaskoczyło z Jej strony?
Widzisz, jeżeli ta Kobieta ma 56 lat i do czynienia z ludźmi młodymi to wierz mi - zważywszy na Jej doświadczenie, doskonale wie, widzi (bo to widać na kilometr, wiem coś o tym) jak na Ciebie działa, jak Cię fascynuje i jak bardzo dla Niej się starasz. Gdyby chciała jakkolwiek dać do zrozumienia, że może coś z tego być, wykonałaby jeden gest i już byś wiedziała. To co robi jest bardzo kontrolowane, bo takie być musi w takiej relacji, relacji w której ślepy i głuchy widziałby Twoje zainteresowanie. A fakt, iż nie wyskakujesz Jej z miłosnymi wyznaniami, a "jedynie" okazujesz swoją fascynację sprawiają, że to się po prostu dalej kręci.
Pisałaś o schlebianiu. Owszem, na krótką metę, to jest bardzo miłe. Ale gdy stale, żeby nie pisać nachalnie młody człowiek, nie zważając na obecność innych ludzi zagaduje, ironizuje, autoironizuje, wgapia się, ripostuje, przesiaduje nawet na nieswoich lekcjach, udziela się byle być tuż obok to wybacz, ale mnie - byłą nauczycielkę doprowadziłoby to do szału. Czułabym się osaczona. Dlatego liczę na to, że masz umiar. Jeśli nie, sprawa niedługo sama się rozwiąże;)
Zadaj sobie pytanie, bo to piękne co piszesz o tych wyskokach, teatrach, kawkach itd., czy naprawdę TYLKO tego chcesz? Byłaby kawka raz w miesiącu, chciałabyś kawki co tydzień, byłoby wspólne wyjście do teatru, chciałabyś wreszcie znaleźć się u niej w domu itd. itd. I sądzę, że do kawki, teatru, kina i hugo wie jeszcze czego innego nie dochodzi, bo Pani Psor po prostu wie, być może wyprzedzając Twoje zaangażowanie, jak to by za jakiś czas wyglądało.
Przykro mi, moim zdaniem, nie ma to racji bytu. Ale oczywiście mogę się mylić:)

Pozdrawiam.


PS. Nie mniej, jednak, zapamiętaj to co teraz czujesz, robisz i jak wszystko przeżywasz całą sobą, bo za jakiś czas zabraknie Ci tych histerycznych emocji targających 17-latkami;) Miłego dnia:)
"Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie." /Murphy/
Awatar użytkownika
Tristana
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 23
Rejestracja: 25 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Tristana » 6 cze 2009, o 09:23

Fox Bardzo dziękuję Ci za odpowiedź. Zapewne kosztowała Cię trochę czasu, skupienia, ruchu < ręce w obrębie klawiatury > a może nawet wysiłku. Jestem niezmiernie wdzięczna. Właśnie o czymś takim, wolnym zbiorowisku myśli, myślałam pisząc moje wiadomości. Na coś takiego czekałam. Czytałam ją z najwyższym zaskoczeniem i zainteresowaniem. Wiele dla mnie znaczy sam fakt, że odpisałaś, ale i Twoje zdanie, ponieważ mówisz z perspektywy osoby ode mnie starszej i bardziej doświadczonej, a w dodatku posiadającej doświadczenie w pracy z dziećmi. Twoje spostrzeżenia wiele mi dały. Niektóre tylko potwierdziły to, co już przypuszczałam, ale inne pozwoliły mi spojrzeć na całą sprawę z innej strony. Może pomogą mi zrozumieć Panią Profesor, bo ostatnio mam z tym pewne problemy. Bardzo dziękuję za liczne komplementy. Nie wiem, czy zasłużone, śmiem w to wątpić, ale na pewno sprawiły, że przez chwilę nie miałam ochoty wyszarpać sobie mózgu widelcem przez nos. Cieszę się, że zmieniłam Twoje spojrzenie na nastolatki, choć nie do końca rozumiem, jak mi się to udało.
Wiele wątków moich poprzednich postów było niejasnych, sprzecznych. Pisałam je będąc w średnim stanie, stąd te nieścisłości. Poza tym sama sytuacja uległa zmianie, minęło trochę czasu. Obiektywnie niewiele, ale wszystko rozwija się dość szybko, dla mnie chyba za szybko.

Kilka odpowiedzi na Twoje przemyślenia.
*Czy jest to dla mnie problem? W chwili obecnej chyba tak. Choć nie wiem, czy uczucie to określiłabym jako błogosławieństwo czy przekleństwo, to sytuacja jest dla mnie trudniejsza, z każdym dniem coraz mniej sobie z nią radzę. Mój stan nie wynika tylko z rozstrojenia nerwowego spowodowanego Panią Profesor. Zawaliła mi się ostatnimi czasy spora część mojego krótkiego życia. Nie wiem, co jest tutaj potęgowane, a co potęguje, ale sprawy te chyba mają na siebie wpływ.
*Czego oczekuje? Pomocy. Wszelkiej. Jeśli ma to być rada, przyjmę ją z wdzięcznością. Proszę a każdą refleksję.
*Nie pytam, co jeszcze mogę zrobić, by cokolwiek "zaskoczyło" , zwłaszcza ze strony Pani Profesor. Może pisząc tamten tekst zadałam takie pytanie? Nie pamiętam. Chyba jednak nie taka była moja intencja. Mogę sobie czytywać Bułhakowa i tabuny innych mistrzów, oglądać Coppolę, Truffaut i Polańskiego czy słuchać PJ Harvey. Mogę. Tylko po co? Nic mi to nie pomoże. Nie jestem w stanie się tym nawet pochwalić, wspomnieć o tym słowem. Dlatego chyba nie powiedziałabym, że robię to, by zaimponować Pani Profesor. Po prostu to lubię, od długiego czasu bawię się w Małą Humanistkę. Robiłam to jeszcze zanim wiedziałam o istnieniu tej Pani. Może wygląda to tak, jakby jedynym moim celem było zrobienie na Niej wrażenia. Jednak jestem osobą, która ma awersję do wszelkich przejawów głupoty i pewności siebie < Choć ta pierwsza nie jest mi obca, jak widać :D > a zwłaszcza ich połączeń. Nie mam w zwyczaju perorować o jakimś Nicholsie, chyba, że zostanę o Niego zapytana. Wtedy udzielam raczej stonowanej < Mam nadzieję > odpowiedzi, nie płynę na fali łutu szczęścia < O! Wiem, o czym jest "Absolwent" ! Jestem fantastyczna! > i staram się nie sprawiać wrażenia eksperta, którym zdecydowanie nie jestem. Mogłabym się zapędzić w kozi róg i potem żałować chwili narcystycznej nieuwagi. Zaznaczam, że nie jestem w stanie zaimponować tej kobiecie żadną wiedzą, która zawsze okazuje się śmieszna przy tym, co Ona prezentuje sobą i swoim obeznaniem. Choć ostatnio przyznała się, że w kwestii mody myli Chanel z Diorem :D To rzeczywiście zabłysnęłam/zabłysłam - Nie wiem, jak jest poprawnie .;( Błagam, Litości, to jest żałosne... O Bunuelu i Korze pisałam chyba w aspekcie tego, co moja matka powiedziała Pani Profesor, a mianowicie że w wolnym czasie śpię i palę papierosy, co było troszkę niesprawiedliwe, wręcz uszczypliwe względem mnie. Ale to moja matka, nie liczyłam na nic innego. Choć miałam nadzieję, że mój wolny czas pozostanie mój i nie stanie się przedmiotem dyskusji prowadzonej podczas wywiadówki, gdzie powinno się rozmawiać o ocenach i podejściu do przedmiotu. Ale mniejsza z tym. Moje zainteresowania są takie, a nie inne już od kilku lat i w dalszym ciągu dzielnie pozostają niezmienne. Ostatnio by zaimponować Pani Profesor, a właściwie by móc z Nią w ogóle rozmawiać, przeczytałam "Lalkę" ... I podobała mi się :lol: Ale w ogóle nie powiedziałam Jej, że ją przeczytałam. Nie przyszłam w koszulce z napisem "Czytuję Wszystkie Lektury" Po prostu odpowiadałam na pytania, pisałam sprawdziany i wypracowania. Mam nadzieję, że Pani Profesor zauważyła, że zadałam sobie ten trud. Jeśli nie - trudno. Nie będę robić z siebie idiotki. Nie byłabym w stanie zachowywać się inaczej. Pozerstwo mnie śmieszy, uważam je za żałosne. Sama staram się więc mieć z tym terminem jak najmniej wspólnego. Tyle w tej kwestii.
Ale czy pytałam, co miałabym zrobić, aby pojawiła się jakaś iskra? Nie wiem. Wielu rzeczy nie wiem, tego też nie. Zależy o jakiej iskrze mówimy, jakiego typu objawieniu. Ja raczej nie myślę o tym, by ta Kobieta się we mnie zakochała, aż tak psychiczna nie jestem. A wszelkie inne iskry już chyba zaiskrzyły, więc chyba nie mogę liczyć na nic więcej.

Piszesz :
Widzisz, jeżeli ta Kobieta ma 56 lat i do czynienia z ludźmi młodymi to wierz mi - zważywszy na Jej doświadczenie, doskonale wie, widzi (bo to widać na kilometr, wiem coś o tym) jak na Ciebie działa, jak Cię fascynuje i jak bardzo dla Niej się starasz. - Do tego doszłam jakimś cudem sama. Ona Daje mi to odczuć. Nigdy tego nie powiedziała, ale Ona nie ma tego w zwyczaju. Jednak czuję to w każdym Jej spojrzeniu.

Gdyby chciała jakkolwiek dać do zrozumienia, że może coś z tego być, wykonałaby jeden gest i już byś wiedziała. - Co bym wiedziała? Że CO? Może COŚ z tego być... Ale CO? Chodzi Ci o tak matczyną wręcz :lol: znajomość, którą opisałam? Ja sama nie potrafię jej zdefiniować, a nawet opisać, dlatego pytam.

To co robi jest bardzo kontrolowane, bo takie być musi w takiej relacji, relacji w której ślepy i głuchy widziałby Twoje zainteresowanie. A fakt, iż nie wyskakujesz Jej z miłosnymi wyznaniami, a "jedynie" okazujesz swoją fascynację sprawiają, że to się po prostu dalej kręci. - To już trudniejsza sprawa, bardziej rozbudowana. Widzę tu kilka oddzielnych problemów. Masz rację, jest to kontrolowane, rozmyślne, wręcz wyrachowane. Nie zawsze, to bardzo trudno wyczuć. Pisałaś prawie tak jakbyś znała tę Kobietę. Nie potrafię tego precyzyjnie określić. Na pewno jest, musi być. Tylko czasem mam wrażenie, że bardziej, kiedy indziej znów, że mniej. Nie do końca wiem z czego to wynika, od czego zależy. Jedynie od okoliczności, nastroju? Boli mnie tylko to, że sama do tego doprowadziłam. To moja wina. Mogłam tej sympatii nie okazać. Wtedy może nie miałabym kilku specyficznych... doświadczeń. Ale mogłabym nadal sobie marzyć, wyobrażać i idealizować. Pewnie miałabym spokój, równowagę emocjonalną i brak miejscowego paraliżu na dźwięk dzwonka mojego telefonu dzwoniącego w godzinach wieczornych. Może. A może nie. Ale jest już po fakcie - Sympatię niewątpliwie okazałam.
a jedynie" "okazujesz swoją fascynację Co mam o tym myśleć? Czy okazywanie fascynacji to za dużo? Nie twierdzę, że nie, wręcz przeciwnie. To jest za dużo. Fascynacja to mocne słowo, w dodatku trafnie użyte, czego ja chyba nie zrobiłam w moich tekstach. Ale proszę wziąć pod uwagę fakt, iż mam 17 lat i czasem trudno mi utrzymać uczucia na wodzy. Nie wyznaję Jej miłości, choć miewam takie myśli. Jednak chyba nie odważyłabym się na taki krok, nie dałabym rady wyartykułować wtedy określonych dźwięków czy wystukać liter na klawiaturze. To chyba by mnie przerosło. Umarłabym z przerażenia, niepewności i rozpaczy nad konsekwencjami. A te umiem sobie wyobrazić. Czasem ciekawi mnie, jakby zareagowała. Chciałabym wiedzieć, jaka miałaby minę, co by powiedziała. Ale to tylko chwile, przemijają. Chyba nigdy się na to nie zdobędę, mam za wiele do stracenia. Choć mam czasami wrażenie, że Ona wie, że to coś więcej niż zainteresowanie przedmiotem, brak autorytetów czy sympatia. Fascynacja to dobre słowo :D Ale ta moja fascynacja jest już chora, to jakaś obsesja, stan wręcz maniakalny - Mam momentami takie wrażenie. Czasem żadną siłą nieba i ziemi nie potrafię wypchnąć Tej Kobiety sobie z głowy. Myślę o Niej, przypominam sobie Jej twarz i głos, mówię do Niej godzinami w rzeczywistości gadając do lustra. To nie jest normalne. Ja niestety dość szybko wpadam we wszelkie uzależnienia, choroby. Ona stała się kolejnym, w dodatku nie jedynym na tę chwilę, choć chyba najistotniejszym. Nie powiem Jej dziś, nie jutro. Może powiem Jej nigdy. Czy sugerujesz, Fox, że jeśli Jej powiem to ucieknie? Nawet jeśli zrobię to po ukończeniu szkoły i zaznaczę, że niczego od Niej nie oczekuję? Rozumiem, do końca życia będę uczennicą, nie koleżanką - to niemożliwe, mogłabym być Jej wnuczką, są bariery i granice. Nawet nie wiem, czy bym chciała. Jednak dla mnie te granice akurat w Jej przypadku są za mało zarysowane, zbyt ruchome. Ja nie wiem kiedy kończy się jedno, a zaczyna drugie - CZY w ogóle są jakieś dwie płaszczyzny? Bo ja nie sądzę, żeby były, choć czasem mam takie odczucia, wrażenie.
Ostatnio poczęstowała mnie papierosem. To mnie już ubodło, trochę za duży kaliber jak na mnie. Choć może Panie mi powiedzą, że częstowanie uczniów fajkami to nic wielkiego, normalka? Nie mówię, że mam z Nią romans. Nigdy. Nie twierdzę, że ta kobieta mnie nawet lubi. Możliwe, że po prostu robi to wszystko z uprzejmości, grzeczności, to raczej miła osóbka, acz subtelna, delikatna i trudna, we wszystkim, co robi włączając w to relacje z uczniami, czyli ze mną. Bardzo trudno jest ją wyczuć. Ja wiem, kiedy żartuje z kogoś komplementując go szczerym tonem, kiedy patrzy na coś rozbawionym wzrokiem, kiedy jest zniesmaczona, zdenerwowana. Ale je obserwuję Ją nieustannie, analizuję każdy nieistotny detal, każdy niedostrzegalny szczegół. Umiem powiedzieć, co może akurat myśleć o sytuacji, człowieku czy sądzić na dany temat - Właściwie nie muszę Jej słuchać, wystarczy mi wyraz Jej twarzy, mimika, gesty, postawa, spojrzenie, uśmiech, sposób w jaki stoi czy siedzi. Oczywiście nigdy nie jestem pewna. Ale kilka razy moje przypuszczenia sprawdziły się - Dobrze wyczułam Jej nastawienie do pewnych osób, sytuacji, zachowań, etc. Chyba, że to mnie robiła w konia, a taka opcja też istnieje. Ona niekoniecznie zawsze chce przekazać otoczeniu swoje zdanie. Czasem jakby robi coś sama dla siebie. Jakby bawiło ją to, że ktoś nie rozumie Jej uśmiechu czy komentarza. Jestem w stanie próbować interpretacji Jej zachowań tylko wtedy, gdy odnoszą się one do innych ludzi, wydarzeń nie związanych z moją osobą. Kiedy zaczyna mówić, patrzeć, uśmiechać, machać ręką w moją stronę to momentalnie wariuję, zaczynam przerysowywać, wymyślać bzdury - Wcale nie przyjemne dla mnie, odwrotnie - czy godzinami dumać nad jednym słowem, konkretnym szykiem zdania, gestem. I chyba jeszcze nigdy nie byłam pewna któregoś z moich wniosków. Zawsze widzę zbyt wiele możliwości. ich spektrum jest bardzo szerokie, ja jednak zawsze wybieram najgorszy scenariusz, motyw - Nie przepada za mną, ma mnie dość, ma odruch wymiotny na mój widok, mam podejść, mam odejść, mam zniknąć, powinnam napisać, powinnam przestać pisać, podoba Jej się, nie cierpi tego. Zwyczajnie odchodzę od zmysłów. Zawsze dostaję kota, wmawiam sobie, że strzeliłam jakieś faux pas, zrobiłam coś niewybaczalnego, głupiego, żałosnego, śmiesznego itp. W przypadku innych ludzi raczej nie obchodzi mnie fakt, iż Kobieta się z nich ewidentnie nabija, a Oni jeszcze sądzą, że są uwielbiani. Dlatego nie wiem jak reagować na komplement, miłe słowo - Nie potrafię powiedzieć, czy to gra wysublimowanej ironii, czy szczera opinia. Koszmarek.

Dalej Piszesz :
Pisałaś o schlebianiu. Owszem, na krótką metę, to jest bardzo miłe. Ale gdy stale, żeby nie pisać nachalnie młody człowiek, nie zważając na obecność innych ludzi zagaduje, ironizuje, autoironizuje, wgapia się, ripostuje, przesiaduje nawet na nieswoich lekcjach, udziela się byle być tuż obok to wybacz, ale mnie - byłą nauczycielkę doprowadziłoby to do szału. Czułabym się osaczona. Dlatego liczę na to, że masz umiar. Jeśli nie, sprawa niedługo sama się rozwiążeWink - Schlebianie. Nie wiem, czy nie przesadzam. To moje zmartwienie numer 1. Robię wszystko, by nie przesadzać. Nigdy nikomu nie pocałowałam tyłka. Bywam miła. Na ile mi to wychodzi? Nie wiem. Na pewno nie udzielam się by być tuż obok. Przedwczoraj siedziałam obok Niej w kinie, ale to nie był mój pomysł, tylko Jej dość jasny komunikat : Idź do sklepu, proszę bardzo. Ale masz tutaj do mnie zaraz wrócić, miałyśmy obgadać biust Beaty Tyszkiewicz < Byliśmy na "Lalce" Hasa > - Wszystko oczywiście mówione żartem. I choć nie wiedziałam, co począć i czy dobrze robię, usiadłam. Musiałam słuchać Jej wywodu na temat rozmiaru, kształtu i wysokości zawieszenia piersi Beaty Tyszkiewicz. Myślałam, że umrę. Ale wtedy jeszcze było dobrze. Potem opowiadała mi teatralnym szeptem dysząc mi do ucha o scenach erotycznych i cenzurze kina lat 60. Kiedy usłyszałam, że Daniel Olbrychski i Kalina Jędrusik zostali wycięci, bo uprawiali w karocy seks oralny to praktycznie zapłonęła mi twarz. Dobrze, że było ciemno. Takie rzeczy normalnie nie robią na mnie wrażenia, znana mi jest w jakimś stopniu i terminologia i jej zastosowanie, żadna ze mnie dziewica. Mesalina też nie - Proszę nie wmawiać mi potem, że określam się mianem 17-letniego Eksperta ds. Wyuzdanego Seksu. Posiadam jakieś doświadczenie. Jednak nie jestem w stanie prowadzić z Tą Kobietą rozmów z jakimkolwiek podtekstem - Delikatnym, zabawnym czy niegroźnym, wszystko jedno. Zwyczajnie żołądek wywraca mi się wtedy do góry nogami, a serce bije gdzieś na lewym okiem. Nie zawsze, czasem reaguję normalnie - zawadiackim uśmiechem i zadziornym spojrzeniem. Jednak z reguły odczuwam jakiś dyskomfort nieznanego mi pochodzenia. Jedno takie zdanie z podtekstem < lub jeszcze lepiej - Bez. Nazywajmy rzeczy po imieniu, bądźmy dosłowni... > a ja mam ciarki, dreszcz mną wzdryga, mdli mnie i skacze mi ciśnienie. A na jednym zdaniu chyba się jeszcze dotychczas nigdy nie skończyło. Ona jak już zacznie... I ja miałabym się Was pytać czy mogę ją przelecieć? Ba, jak to zrobić? Zabawne. Kiedy ja nie potrafię znieść nawet rozmowy o heterycznym seksie, który od dłuższego czasu powoduje u mnie tylko obrzydzenie. A ktoś pisze, że ja odbieram sygnały Tej Kobiety jako dwuznaczne, erotyczne i prowokujące. Bo każde dzisiejsze dziecko tak to widzi. A nauczyciel nie może już nawet ucznia chwycić za rękę, bo ten się na niego rzuci z namiętnymi łapskami, na oczach kolegów i powie, że został sprowokowany, uwiedziony. Ja nie potrafię znieść łapania za ręce. Ona ma taki zwyczaj - Łapie mnie za rękę kiedy zaczynam coś mówić i się nią zupełnie niewinnie bawi. Ja momentalnie mam napięty każdy mięsień mojego ciała i każdym jego calem chcę umrzeć, byleby tylko nie dotykać tej kobiety. A ktoś pisze, że widzę Tę Panią jako tylko i wyłącznie obiekt seksualny. Zdycham ze stresu gdy chodzi o DŁONIE... Ludzie! Ale staram się zachowywać normalnie, tylko raz wyrwałam Jej tą łapę. Kiedyś nie wytrzymałam, ale jeszcze nie byłam wprawiona w samokontroli w Jej obecności. Tylko dlatego, że mnie tym wtedy zdziwiła. Potem już tego nie robiłam. Dzielnie mówiłam dalej udając, że nic się nie dzieje. Nie chcę, żeby sobie pomyślała, że mam jakieś problemy emocjonalne albo chorobę skóry rąk. Bo ani jedno ani drugie. Chyba.
Ale do rzeczy. Moje zachowanie z reguły jest przemyślane, zaplanowane, a co za tym idzie w miarę taktowne, spokojne, opanowane i pozbawione wszelkich niekontrolowanych wybuchów rozbuchanych emocji. Jednak czasami nie jestem w stanie nad sobą zapanować - Mam 17 lat, a to chyba znamienne w tym wieku. Czasem po prostu mówię zbyt wiele, zbyt wiele pokazuje swoim spojrzeniem, wzrokiem który tak szybko odwracam. Ale podniosłaś mnie na duchu, choć może i trochę przestraszyłaś, Fox. Rozumiem, że jeśli przesadzę, to Ona się od razu ode mnie odsunie, czy tak? Ucieknie na zawsze i zerwie jakikolwiek kontakt? Czy da mi najpierw znak, że Jej się to nie podoba, nie toleruje tego? Bardzo nie chciałabym przesadzić, niesamowicie się tego boję. Najbardziej na świecie nienawidzę niezręcznych sytuacji, poczucia beznadziejności własnej osoby, przegranej i popełniania gaf. Moim priorytetem jest to, aby Tej Pani nie urazić, zdenerwować, wprowadzić w zakłopotanie czy sytuację, z której nie potrafiłaby wybrnąć w komfortowy dla siebie sposób. Tylko, że Ona dotychczas nigdy nie dała mi znaku, że coś jest nie w porządku, że coś Jej się nie podoba. To zawsze ja 10 razy przepraszam za to, że mówię, piszę, jestem i żyję. Upewniam się, że nie robię kłopotu, nie zajmuję czasu, choćby przerwy. Staram się hamować, ale to też może być irytujące. Ale Ona mi zawsze z anielską cierpliwością, ale i zdecydowaniem tłumaczy, że wymyślanie zmyślnych wymówek nigdy nie było dla Niej problemem i jeśli by chciała się takową podeprzeć, to by to już dawno zrobiła. Twierdzi, że ją moja osoba bawi, interesuje, frapuje i zaskakuje. A ja dalej swoje. Nie potrafię Jej w to uwierzyć! Każda minuta powoduje u mnie większe zdenerwowanie, wyrzuty sumienia i poczucie, że jestem idiotką. Taka półgodzinna pogawędka w niby dobrowolnie zatrzymanym samochodzie ze zgaszonym silnikiem jest dla mnie bardzo trudnym, nieprzyjemnym wręcz nieznośnym doświadczeniem. Z jednej strony radość, euforia i śmiech. Z drugiej strach przed popełnieniem jakiegoś strasznego faux pas, poczucie winy i zdenerwowanie. To jest jakaś skrajna ambiwalencja. Nie potrafię z tym normalnie funkcjonować. Z jednej strony ciągnie mnie do Niej, chcę być z tą Kobietą, spędzać z Nią każdą możliwą chwilę. Z drugiej zaś nie chce się Jej narzucać, nie pakuję się z butami obcym ludziom w ich normalne < Lub mniej > życia. Uważam, że nie mam do tego prawa. To też mi tłumaczy. Mówi, że jestem człowiekiem i mam z tego tytułu prawo do wielu rzeczy, bez wyrzutów sumienia mogę nawet wyrabiać strasznie głupie, śmieszne i irracjonalne rzeczy. Poza tym jestem młoda, więc wypada mi zachowywać się nienormalnie, jest to nawet wskazane, a nawet bywa pożądane. Tłumaczy, że dużo w życiu przeszła i widziała nie takie rzeczy - Moje numery nie robią na Niej żadnego wrażenia, bowiem strasznie lubi czytywać SMSy o 1 nad ranem, zwłaszcza tak liryczne, cyniczne, pedantycznie konstruowane i nieświadomie naszpikowane emocjami. A ja po prostu tego nie rozumiem! Nie potrafię tego pojąć! Dlaczego Ona tak mówi? Czy kłamie? Dlaczego? Czy robi to z grzeczności lub strachu przed targającą się na własne życie uczennicą? Ja Jej nie piszę, że mam taki zamiar. Ona mogłaby pomyśleć, że się targnę jeśli mi powie, że mam Jej dać spokój. Ma TYSIĄC wymówek! Ale nie. Ona odpisuje na te okropne maile, choćby kilkoma zdaniami. Zawsze pisze, że wszystko przeczytała i że przeprasza, że nie odpisze mi szerzej, ale to kiedyś, bo teraz ma przed sobą 40 prac. Pyta, czy jest w porządku, czy coś dobrego się dziś wydarzyło, dlaczego nie było mnie w szkole, bo smutno jest beze mnie. Autentycznie, mam te wiadomości zapisane. Czy można zachowywać się w ten sposób z grzeczności? Bo ja nie wiem, czy można to w ten sposób tłumaczyć. Moim zdaniem można, co nie oznacza, że rozumiem dlaczego ta Pani chce być wobec mnie tak uprzejma. A jeśli nie tak, to w jak to wyjaśnić? Opcja prawdziwej sympatii niestety raczej nie wchodzi w grę. Więc jak? Bo ja to sobie muszę poukładać. Chcę tylko wiedzieć już nie na czym stoję, tylko co się w ogóle dzieje? To się stało za szybko. Gdyby ktoś 6 tygodni temu powiedział mi, że Ta Kobieta kiedykolwiek do mnie zadzwoni, w jakiejkolwiek sprawie, o jakiejkolwiek godzinie, to bym go wyśmiała i powiedziała, że Majka Jeżowska nie ma racji, bo marzenia się nie spełniają. A Ona potrafi zadzwonić późnym wieczorem żeby mi powiedzieć, że życie nie jest takie parszywe i, że "wszystko będzie dobrze" ... Nikt mi nigdy nie mówił, że wszystko będzie dobrze. Moja własna matka nigdy nie wypowiedziała w moją stronę tych tak sławnych słów, nie wspominając nawet o ojcu. Oni mogliby mi powiedzieć "Wszystko będzie niedobrze" albo troszkę delikatniej "Nie wszystko będzie dobrze" ... To dlatego tak bardzo mnie to absorbuje, zajmuje, zastanawia, dziwi. Dla mnie jest to nie do pomyślenia - To jest całkowicie obca mi osoba. Ja bym się ucieszyła, gdyby ktoś z rodziny tak mnie potraktował. Choć gdybym miała wybierać :lol: Żartuję. Po prostu tego nie znam. Moi rodzice to kapitalnie ludzie, nic osobistego do nich nie mam, niech sobie żyją w szczęściu i bogactwie. Jednak nie rozmawiam z nimi praktycznie w ogóle, traktuję ich jak przechodniów na zatłoczonej ulicy. Ale to ponoć też ma przejść mi z wiekiem, tak? A niech przechodzi, byłoby mi bardzo miło gdybym w ogóle nie musiała mieć takich problemów, tylko szczebiotałabym sobie z rodzicami codziennie o 13, przy wielkim sosnowym stole, zajadając mielonego. Normalnie bajka! Tylko, że pewne rzeczy można sukcesywnie wprowadzać od urodzenia, ale niekoniecznie da się je wytresować kilka lat później na wyrośniętym psiaku, który jest już w określony sposób wychowany, ma już własne przyzwyczajenia i poglądy na tresera. Więc kiedy do skatowanego psa podchodzi ktoś z kawałkiem mięsa, to logiczne jest to, że pies będzie darzył tego człowieka jakimś uczuciem, sympatią i zaufaniem. Tresera nadal będzie się bał, będzie go szanował i okazjonalnie słuchał, ale będzie wiedział, że nie wszyscy ludzie są tacy jak treser. A to ważna lekcja dla pieska, bo nauczy się, że nie trzeba ze strachu gryźć wszystkich dookoła. Okaże się, że z tresera kiepski nauczyciel, a za wyjątkowymi ludźmi trzeba się rozglądać w każdym miejscu na ziemi, bo Oni są wszędzie. Tylko czy Oni zauważą psiaka? Przecież On taki niepozorny... Ładny, zgrabny, inteligenty, ale ileż takich piesków jest na świecie? Skąd wiadomo, że akurat do tego podejdzie dobry człowiek? Aż tak rzuca się w oczy fakt, że pieskowi dostało się w tyłek od życia? Miał Biedaczek złego tresera. Ale koniec historyjki. Bo można by tak w nieskończoność. Śmiechu Warte :lol: Ja miałam pisać o jakiś kundlach? A co to jest, miesięcznik Mój Pies? Ale co mi tam, powszechna to prawda, że jestem niezrównoważona psychicznie, wolno mi więc pisać o pieskach na lesbijskim forum. Dziękuję za uwagę! Choć wątpię, by ktoś tu dotarł. Siedzę to tak z 6 godzin, skutki mogą być śmiertelne. Ale przedstawiłam jakąś część sprawy, więc nie jestem już zła. Czyli jeszcze 15 minut w dobroci spokoju, a potem stąd wyjdę i pożegnam się z dobrym nastrojem. Następnie będę codziennie tutaj wchodzić i sprawdzać, czy nikt nic nie odpisał. Oczywiście nikt nie zrobi tego tak jak Fox Nikt w ogóle tego nie zrobi. Inaczej : Nikt tego nie przeczyta. Choć mi się udało... Ale trudno się czyta własny tekst. Nienawidzę tego robić. Zawsze coś mi się nie podoba. Tak jak tutaj. Ale wybaczcie : Nie będę niczego kasować, bo mogę usunąć coś ważnego. Za bzdury przepraszam. One z reguły są niezamierzone. To chyba tyle. Muszę stąd uciec, bo będę tak pisać przez najbliższe 12 godzin, a to już Adminki by miałby poważny problem. Psychopata na forum. Co zrobić? Jeszcze Raz dziękuję, Fox Twoja odpowiedź była dla mnie inspiracją - Czyli ten cały syf to Twoja wina :D Ale poważnie. Zrobiło mi się bardzo miło, że chociaż jedna osoba przeczytała te teksty i napisała coś konstruktywnego. Zaczynam wierzyć w ludzkość! W ogóle nie wiem, czy nie powinnam się zwracać per Pani Fox...? Jeśli tak, przepraszam. Jest mi z tym źle, ale nie wiem, ile masz / ma Pani lat. Choć ponoć na forach, w ogóle w internecie to nie ważne. Tu wszyscy są na Ty. A ja dziś na lekcji ETYKI dowiedziałam się, że do zakonnika jak najbardziej można się zwracać "Proszę Pana" - Zdaniem mojej szanownej i jakże taktownej Pani Profesor, osoby niewierzące mają prawo manifestować swój ateizm tak samo tak samo jak zakonnik manifestuje swój habit. Ja jestem Radosnym Antychrystem już od dobrych kilku lat i zawsze zwracam się do Księży "Ojcze" ... Taka Kindersztuba. Mam dobrych treserów :lol: Choć Oni w życiu nic mi na ten temat nie mówili. Ale niech się ludzie łudzą, przynajmniej im robię reklamę. Idę, Drogie Panie :ups: Ale napisałam :lol:
Il Etait Une Fois Une Femme Amoureuse
Peut-Etre Un P'tit Peu Trop Rêveuse...
Awatar użytkownika
Ely
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 27
Rejestracja: 3 cze 2009, o 02:00

Post autor: Ely » 6 cze 2009, o 12:34

Tristano, przeczytałam Twój ostatni post, jak i te poprzednie w tym temacie. Pozwolę sobie odpisać, jednak w odniesieniu do całości sprawy (także tego fragmentu zamieszczonego w sąsiednim wątku), nie do konkretnych fragmentów Twoich wypowiedzi.
Postaram się by tak się nie stało, ale jeśli poczujesz się urażona moją wypowiedzią, to szczerze przepraszam. Nie każdy lubi domorosłe psychoanalizy. Być może mój post jakoś Ci pomoże, zmusi do zadania sobie jakiegoś pytania, być może nie... zaszkodzić Ci, nie zaszkodzi.
Nie roszczę sobie żadnego prawa do trafności tych opinii. Wierzę w nie, co nie czyni ich przez to jednak prawdziwymi, jedynie szczerymi.

Ad rem.

Po pierwsze: czy już zdałaś sobie sprawę jaki jest Twój największy niepokój związany z tą znajomością? Poza oczywiście byciem odrzuconym, bo tego boi się chyba każdy. Czy wiesz czemu tak naprawdę musisz stawić czoła?
Czy nie jest to czasem niepewność, brak jasno określonej sytuacji, brak wyraźnych granic? Czy największym problemem nie jest właśnie to, że nie wiesz "na czym stoisz" i czego się spodziewać?
Mnie się własnie tak wydaje, że postawienie z jej strony sprawy jasno: "won!" lub "bądź moja" (skrajności, między którymi zawiera się mnóstwo innych opcji, ale to przykład) rozwiązałoby 90% Twoich wątpliwości, bo wiedziałabyś czego oczekiwać, jak się zachować. Zatem czy nie warto dążyć właśnie do tego celu: do rozjaśnienia sytuacji? Osobiście znam tylko jedną emocję, która potrafi zniszczyć człowieka wewnętrznie bardziej niż długotrwała niepewność, czyli bezradność.

Po drugie czy czy zastanawiałaś się kiedyś (zapewne tak, więc pytanie brzmi raczej: do jakich wniosków doszłaś): czego Ty tak naprawdę oczekujesz po tej znajomości? Nie musisz odpowiadać mi/nam tutaj, to nie o to chodzi, ważne żebyś sama znalazła odpowiedź.
Jak chciałabyś by Wasze relacje wyglądały?
Rozważałaś możliwość, że może naprawdę nie szukasz w niej kochanki (a z tego co widziałam stanowczo zaprzeczasz by tak było) czy stałej partnerki (podobnie jak Ty nie potrafię wyobrazić sobie takiego związku, być może mam zbyt zamknięty umysł, ale nie potrafię), ale po prostu szukasz w niej matki, której Ci brakuje (nie wyobrażam sobie 17latki, która nie rozmawia z rodzicami i nie brakuje jej tego), babki może. Autorytetu i mentora, któremu możesz w pełni zaufać, co do którego jesteś pewna, że Cię kocha (a jak wiadomo są różne rodzaje miłości) i który życzy Ci dobrze.
TO by wyjaśniało chęć zaimponowania jej, okazania się jej wartą. Gdyby to była Twoja matka/babka nie czułabyś tak wyraźnej potrzeby wybicia się ponad przeciętną, zostania zauważoną, prawda? Ale w związku z tym, że nie jest nią, czujesz, że najpierw musisz zasłużyć na jej uwagę, troskę, miłość i akceptację.

Po trzecie: dlaczego ona? Co sprawiło, że to właśnie ta osoba. Na ile wpływ na to miała Twoja orientacja (a śmiem twierdzić, że bardzo niewielki i to dopiero w późniejszej fazie znajomości) a na ile płeć.
To naturalne, że kobiety szukają autorytetów wśród kobiet, tych, w których dostrzegają cechy, które same chciałyby posiadać, które podziwiają, z którymi mogą się utożsamiać. Po prostu szukają wzorów. Z mężczyznami zresztą jest dokładnie tak samo. Jest to reguła, od której naturalnie są wyjątki, niemniej nadal reguła.
Pomyśl, czy gdyby nie wydawała Ci się również atrakcyjną, pociągającą kobietą, czy nadal chciałabyś jej uwagi? Czy nadal by Ci na niej zależało? Albo inaczej: czy gdyby nie miała charakteru, osobowości, wiedzy, etc, jaką ma, czy wydawałaby Ci się równie piękna także fizycznie? Nie sądzę. Zastanowiłaś się czy tłumaczenie tej fascynacji i miłości (choć może innego rodzaju niż zakładasz) Twoją orientacją nie jest błednę i... zbędne? Po prostu zastanów się co było pierwsze.

Po czwarte: czy Ty aby nie za dużo przepraszasz? Piszę to całkowicie poważnie. Wyobraź sobie sytuację, że masz dużo młodszą "znajomą". Powiedzmy, że zakręciła się wokół Ciebie (błagam, żadnych seksualnych podtekstów) jakaś dziesięcioletnia dziewczynka. Różnica 10 a 17 jest równei wielka jak 17 - 60 - dwa różne światy. Podziwia Cię, adoruje, uwielbia, bo jesteś dla niej starszą siostrą. Naśladuje Cię, usiłuje zaimponować. Dziecinne? Pewnie. Ale czy to znaczy, że złe? Wręcz przeciwnie, zgodzisz się ze mną?
I teraz wyobraź sobie, że to dziewczę, mimo, że je lubisz, że nieraz dałaś jej to do zrozumienia, ciągle Cię przeprasza, żeby upewnić się, że nie robi nic złego i nie straci Twojej sympatii. Nie wiem jak Ty, ale ja bym chyba szału dostała. Ten sposób bycia jest bardziej obciążający dla drugiej osoby (bo musi w sobie znaleźć siłę za dwie osoby) niż pewnośc siebie, czasami nawet troszeczkę nadmierna, bo to łatwiej utemperować niż w drugą stronę.

Po piąte: wracając do powyższego przykładu - czy uważasz, że taka znajomość jest niemożliwa z Twojego punktu widzenia? Że to dziewczę nie może obudzić w Tobie żadnych uczuć macierzyńskich, że jej obecność nie może sprawiać Ci przyjemności? że jej uwielbienie dla Ciebie nie może Ci schlebiać? Jasne, ja wolałabym, żeby to była fascynacja mojej rówieśniczki, ale to się przecież nie wyklucza.
A teraz zakładając, że taka relacja zaistniała, szczerze darzysz dziewczynkę jakimiś tam pozytywnymi uczuciami, czy powstrzymałabyś się od okazjonalnego zażartowania z niej (na tyle by jej nie skrzywdzić, ale by mieć samemu ubaw). Albo czy miałabyś dokładnie tyle wyczucia by wiedzieć czy to, co sama uznasz za niewinny żart nie odbije się jakoś mocno na niej, w ten czy inny sposób?
Teraz analogicznie odnieś to do sytuacji Twojej i Twojej nauczycielki.
Homo sum et nihil humani a me alienum esse puto.
Pamiętaj, że nikt, nieważne jak idealny by nam się wydawał, nie jest nieomylny i wszechwiedzący.
Utonęłam. Dlaczego więc płonę?
Sylwiabar
Posty: 7
Rejestracja: 30 sie 2010, o 15:03

Re: mlodsza uczennica

Post autor: Sylwiabar » 23 wrz 2010, o 11:44

szczerze mówiąc też bym odpuściła. Do tematu można wrócić jak podrośnie :p
Awatar użytkownika
morwa39
rozgadana foremka
rozgadana foremka
Posty: 121
Rejestracja: 23 paź 2006, o 00:00

Re: mlodsza uczennica

Post autor: morwa39 » 2 paź 2010, o 00:41

Uff...Czas wrócić na Ziemię.
Dziewczyna ma poważne poroblemy natury psychicznej ( anoreksja, bulimia, uzależnienie od narkotyków).Była leczona w szpitalu i prawie "zawaliła"rok.
Nauczycielka chce pomóc uczennicy tym bardziej ,że widzi w niej podobieństwo do siebie w tym wieku. Wiemy z relacji ucznnicy ,że nauczycielka jako młoda dziewczyna też przebywała dłuższy czas w szpitalu .
Widać ,że Nauczycielka stara się zrobić wszystko co w jej mocy aby podtrzymywać zapał do nauki jaki przejawia uczennica i ułatwić jej skończenie szkoły.Daje jej swą przyjaźń, bezinteresowną ,wypływającą ze zwykłej ludzkiej potrzeby ratowania drugiego człowieka przed upadkiem.
Jest wspaniałym pedagogiem i posądzanie jej o jakieś erotyczne fascynacje nastolatką to zwykłe świństwo.
kobietaaa27
Posty: 4
Rejestracja: 13 lut 2012, o 13:27

Re: mlodsza uczennica

Post autor: kobietaaa27 » 14 lut 2012, o 12:37

nie ukrywam, że zawsze było to moim niespełnionym pragnieniem...
kiedyś coś się działo w moim życiu na tym tle, ale w szkole podstawowej i niestety skończyło się tylko platonicznym uczuciem i masą wewnętrznych tłumionych pragnień wobec niej-mojej nauczycielki rosyjskiego....
do dzisiaj żałuję, że nie podjęła śmielszych kroków względem mnie, poza prowokującym nieraz zachowaniem, które jeszcze bardziej potęgowało we mnie masę emocji i odczuć związanych z seksualnością...wtedy byłam gotowa zrobić właściwie wszystko...zrealizować wszystkie pragnienia....
wiem, że życie jest nieprzewidywalne, bo zdążyłam się juz o tym przekonać, więc nie wykluczam, że jeszcze coś takiego może mi się w zyciu przydarzyć...chociaż szkołę już skończyłam...wyższą również...ale zawsze w grę wchodzą studia podyplomowe i doktorat...;)
zawsze w jakiś sposób pociagała mnie świadomośc "władzy" drugiej osoby...w tym przypadku nad uczniami, studentami....etc..
K
niespelniona_17
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 15
Rejestracja: 1 lip 2012, o 15:29

Re: mlodsza uczennica

Post autor: niespelniona_17 » 5 wrz 2012, o 19:12

mam taki problem... Jestem uczennicą ostatniej w technikum . W pierwszej klasie na początku nie dogadywałam się z nią... potem zaczełam jej odpuszczać i zaczeło się... Zauważyłam że mi imponuje... że pragnę jej, to jej spojrzenie coś niesamowitego... trzy lata się męczę, duszę to w sobie, nikt o tym nie wie ze tak mi się podoba, że skoczyłabym za nią w ogień... Nie odważyłam się jej o tym powiedzieć, prawie jej czasem komplementy, ostatnio powiedzialam ze za nią skoczylabym w ogien, ale wiem ze jest na tyle moralną osobą iż nie przerwała by tej granicy. Ma dwójkę dzieci...męża brak, 8lat różnicy Jednak zawsze ta nadzieja pozostaje. Z okazji urodzin świąt zakonczenia roku dostaje ode mnie upominki z których sie bardzo cieszy... nie wiem czy się domysla... Ale patrzy cały czas na mnie gdy prowadzi zajęcia, głęboko w oczy az mnie przeszywa... Jej uśmiech jest fenomenalny, jednak wiem że nie dojdzie do niczego, ja się na to nie odważe, nie umiem... moze na koniec szkoly powiem jej ze jest dla mnie kims wiecej niz nauczycielem... Zrobiłabym dla niej wszystko by ją uszczęśliwic... Czasem mam wrazenie ze ja jej tez sie podobam, broni mnie zawsze, kłóci się o mnie z innymi nauczycielami, zawsze po mojej stronie, na lekcji mam wrazenie ze tylko ja się licze... jak mogę poznać na 100% ze jej się podobam? chodzi mi tylko o samą informacje, bo do zblizenia nie dopuszczę dla jej dobra... Ufa mi w 100%. Mamy swoje tajemnice, swego czasu duzo rozmawiałysmy o prywatnych problemach teraz z braku czasu niestety mnie. Pozdrawiam!
niespelniona_17
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 15
Rejestracja: 1 lip 2012, o 15:29

Re: mlodsza uczennica

Post autor: niespelniona_17 » 30 kwie 2013, o 16:16

no i minęły 4 lata, szkoły koniec... a ja milczałam i milczę... zadnych pytan. Napisała mi tylko ze juz nigdy nie spotka tak wartosciowej osoby jak ja i ze chcialaby utrzymac kontakt... jestem zagubiona i nie wiem co o tym wszystkim myslec... czuje ze nie dokonczylam czegos... i tak na zawsze pozostanie we mnie. na początku bedac 17-latka myslalam ze wyrosne ale teraz majac 21 lat... masakra.
Nadia19
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 11
Rejestracja: 11 lis 2013, o 20:43

Re: mlodsza uczennica

Post autor: Nadia19 » 24 lut 2014, o 17:00

Widzę , że w temacie już od jakiegoś czasu nikt się nie wypowiadał , mam nadzieję że mój "powiew świeżości " zostanie odebrany pozytywnie :D Otóż mam problem z pewną starszą ode mnie kobietą i gdzie miałabym szukać rady , jeśli nie wśród innych dojrzałych i doświadczonych kobiet. Ja mam 19 lat, ona 26. Mi osobiście ta różnica wieku nie wydaje się szokująca i nie mam z tym problemu , ale to jednak 7 lat , nie 3 czy 4 . Poznałam tę niezwykłą kobietę na weselu mojego kuzyna. Wróciłam właśnie z parkietu z zamiarem wyjścia na papierosa kiedy nasze spojrzenia się spotkały i pomyślałam "hej, czemu by nie wziąć ze sobą towarzyszki ". Nie było w tym moim myśleniu żadnych podtekstów czy pociągów do niej , po prostu widziałam że wcześniej paliła, a na papierosie zawsze miło z kimś porozmawiać. Jak pomyślałam , tak zrobiłam. Podeszłam , zapytałam czy nie ma ochoty wyjść, Ona ładnie się uśmiechnęła, zgodziła i poszłyśmy . Zaczęłyśmy rozmawiać , Ona ciągle przyglądała mi się tak przenikliwym spojrzeniem, że aż przechodziły mnie ciarki. Mówiłam coś , kiedy nagle i zupełnie niespodziewanie przysunęła się do mnie i pocałowała. Byłam zaskoczona zupełnie, ale pocałunek odwzajemniłam. Później sterczałyśmy na podwórku chyba z dwie godziny, rozmawiając, śmiejąc się i paląc papierosa za papierosem . Na następny dzień nie mogłam przestać o niej myśleć , ale doszłam do wniosku , że no cóż , pewnie poniosła ją chwila , jest dużo starsza i bardzo atrakcyjna , a alkohol pewnie też zrobił swoje , więc raczej nie mam u niej szans i powinnam potraktować ten pocałunek jako miłą przygodę. Ale przekonałam się jak bardzo się myliłam. Okazało się , że Ona zdobyła mój numer twierdząc że ciągle o mnie myślała , zaczęłyśmy smsować , spotykać się. W końcu wylądowałyśmy w łóżku, było nieziemsko, problem tylko w tym , że ja liczyłam na więcej niż seks. Ona twierdziła że też liczyła na związek , ale ma wątpliwości, że jestem jeszcze młoda, że nie potrafi się we mnie zakochać , że wszystko stało sie nagle i żebyśmy najpierw się zaprzyjaźniły, a z czasem może coś z tego wyniknie. Totalnie już zauroczona , zgodziłam się na to. Rozmawiamy ze sobą , spotykamy się. Problem tylko w tym że ciągle ze sobą sypiamy. Ona jest nieziemska, nie mogę się jej oprzeć , a ona sama prowokuje , później przepraszając. Nie wiem do czego do prowadzi . Czasem zastanawiam się czy ona po prostu nie stara się mnie wykorzystać , bo może jestem naiwna, młoda. Ale później karcę się za tę myśl. Sama nie wiem co z tym wszystkim robić, ale im dłużej to trwa, tym ja bardziej się zakochuję.
Awatar użytkownika
czarodziej-z-oz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 710
Rejestracja: 28 gru 2012, o 18:51

Re: mlodsza uczennica

Post autor: czarodziej-z-oz » 24 lut 2014, o 21:07

ale oprocz sypiania ze soba, cos jeszcze razem robicie? np. spedzacie razem czas? macie wspolnych znajomych? same okreslacie sie jako para? czy tez na razie sa to seksrandki?
Wcale nie musi to oznaczac checi wykorzystania Cie. W sumie jestes juz dorosla wiec wiesz na co sie godzisz. Moze jedynie okazac sie, ze ona ma inne podejscie do waszej relacji - ale chyba za wczesnie zeby o tym mowic.

Z drugiej strony - troche ja rozumiem, trudno od razu sie deklarowac co do bycia z kims jesli sie go nie zna - a wbrew pozorom namietny seks niczego nie ulatwia, czasami wrecz odwrotnie.

I z trzeciej strony - ona jest lesbijka? Bi? Cos wiesz wiecej na jej temat? Co ona sama o sobie mowi?
A Ty? Jak Ty siebie okreslasz?
Nadia19
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 11
Rejestracja: 11 lis 2013, o 20:43

Re: mlodsza uczennica

Post autor: Nadia19 » 24 lut 2014, o 22:52

No cóż, wygląda to tak że po jej propozycji przyjaźni oczywiście nie określamy się jako para. Spotykamy się, najczęściej u niej w domu , siedzimy, rozmawiamy, gramy w karty, oglądamy filmy , a później... uprawiamy seks. Wspólnych znajomych też raczej nie mamy, może kilku , ale zwykle widujemy się same.
Ona jest lesbijką i to "bardzo" (o ile można tak to ująć :D ) Mam na myśli to , że ja również deklaruję się jako lesbijka, ale nie zwracam uwagi na każdą dziewczynę z ładną pupą , a adoruję bardzo niewiele . Bardziej niż atrakcyjność fizyczna liczy się dla mnie intelekt, sposób bycia, charakter, po prostu 'to coś'. Ona natomiast uwielbia adorować atrakcyjne dziewczyny, kobiety. Komplementować , uwodzić, bezwstydnie patrzeć , zdobywać. Nie z zamiarem zawarcia związku czy jakiejś relacji, ale " bo ta ma fajną pupę", " takich cycuszków jeszcze nie widziałam" itp.
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: mlodsza uczennica

Post autor: gimmeeverything » 25 lut 2014, o 14:05

a ja tak trochę nie rozumiem Was obu - bo skoro
Nadia19 pisze:
Ona jest lesbijką i to "bardzo" (o ile można tak to ująć :D ) Mam na myśli to , że ja również deklaruję się jako lesbijka, ale nie zwracam uwagi na każdą dziewczynę z ładną pupą , a adoruję bardzo niewiele .(...) Ona natomiast uwielbia adorować atrakcyjne dziewczyny, kobiety. Komplementować , uwodzić, bezwstydnie patrzeć , zdobywać. Nie z zamiarem zawarcia związku czy jakiejś relacji, ale " bo ta ma fajną pupę", " takich cycuszków jeszcze nie widziałam" itp.
,to po co taka ściema?
Nadia19 pisze: Ona twierdziła że też liczyła na związek , ale ma wątpliwości, że jestem jeszcze młoda, że nie potrafi się we mnie zakochać , że wszystko stało sie nagle i żebyśmy najpierw się zaprzyjaźniły, a z czasem może coś z tego wyniknie.
- żeby ładnie opakować, że ma ochotę miło spędzać z Tobą czas - głównie na uprawianiu seksu? (co niekoniecznie musi oznaczać chęć wykorzystania - o ile od początku postawi się sprawę jasno), czy po to, by nie ranić Twoich uczuć? (tani chwyt, poprawiający niektórym samopoczucie = budujący błędne przekonanie o własnej "uczciwości");

natomiast w kontekście tej wypowiedzi
Nadia19 pisze: W końcu wylądowałyśmy w łóżku, było nieziemsko, problem tylko w tym , że ja liczyłam na więcej niż seks. (...) Rozmawiamy ze sobą , spotykamy się. Problem tylko w tym że ciągle ze sobą sypiamy. (...). Sama nie wiem co z tym wszystkim robić, ale im dłużej to trwa, tym ja bardziej się zakochuję.
nigdy nie potrafiłam pojąć, dlaczego znakomitą większość "nieziemskich " doznań/kontaktów seksualnych trzeba koniecznie psuć parciem na związek z zakochaniem w tle? :wink:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
Awatar użytkownika
salami
super forma
super forma
Posty: 1973
Rejestracja: 31 sty 2013, o 14:54

Re: mlodsza uczennica

Post autor: salami » 25 lut 2014, o 22:03

gimmeeverything pisze: nigdy nie potrafiłam pojąć, dlaczego znakomitą większość "nieziemskich " doznań/kontaktów seksualnych trzeba koniecznie psuć parciem na związek
A nuz uda sie mieć to i to w jednym
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: mlodsza uczennica

Post autor: gimmeeverything » 25 lut 2014, o 23:43

salami pisze: A nuz uda sie mieć to i to w jednym
stara góralska mądrość głosi, że "liczy się wóda i czy się uda wejść między uda" - nam się jeszcze nawet nie śniło 2w1, a oni już tyle wiedzieli o miłości :lol:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
Awatar użytkownika
salami
super forma
super forma
Posty: 1973
Rejestracja: 31 sty 2013, o 14:54

Re: mlodsza uczennica

Post autor: salami » 26 lut 2014, o 11:39

Górale wsyćko wiedzom, bo wysoko siedzom.
Awatar użytkownika
czarodziej-z-oz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 710
Rejestracja: 28 gru 2012, o 18:51

Re: mlodsza uczennica

Post autor: czarodziej-z-oz » 26 lut 2014, o 15:45

seks randki to tez dobra rzecz, ciekawe, ktorej z was sie to szybciej znudzi?

Twojej kochance, ktora z Twojego opisu jawi sie jako lesbijski Don Juan

czy Tobie, ktora bedzie chciala nieziemski seks oraz po prostu bycie z kims polegajace na czyms troche wiecej niz rozmowach w jej pokoju;

Pasmotrim uwidim, tak czy owak - z koszyczka dobrych rad wyciagam jedna - nie napalaj sie za bardzo na ten "zwiazek", nie laduj sie od razu z miloscia, bo moze sie okazac, ze po pierwszym wyznaniu, ze kochasz i ,ze chcialabys uwic dom ze stadkiem kotow - Twoja wybranka ucieknie z krzykiem do jeszcze ladniejszych cycuszkow :podbite oczko:
ODPOWIEDZ