juz po 40, dorastające dzieci i...?
juz po 40, dorastające dzieci i...?
Późno się obudziłam ze snu - dopiero kilka lat temu dotarło do mnie, że jestem les. Ale na dobre. Zmieniam swoje życie radykalnie, ale już zawsze będę mieć ograniczenia - trudno stworzyć udany związek, trudno żyć w rozkroku. Czy jest tu ktoś, kto rozumie, o czym mówię? Kto boryka się z podobnym problemem? A może sobie z tym już poradził?
Re: juz po 40, dorastające dzieci i...?
rosochata pisze:Późno się obudziłam ze snu - dopiero kilka lat temu dotarło do mnie, że jestem les. Ale na dobre. Zmieniam swoje życie radykalnie, ale już zawsze będę mieć ograniczenia - trudno stworzyć udany związek, trudno żyć w rozkroku. Czy jest tu ktoś, kto rozumie, o czym mówię? Kto boryka się z podobnym problemem? A może sobie z tym już poradził?
W ogole nie rozumiem takich dylematow?
Co to znaczy "zyc w rozkroku?"
Albo jestes les i przyjmujesz te oczywistosc z calym dobrodziejstwem inwetarza, albo...? No wlasnie , idziesz na jakiej kompromisy?
Tylko po co?
ZAMIENIE KONTO Z POŁOWY 2004 NA KONTO Z OPROCENTOWANIEM 80%
Re: juz po 40, dorastające dzieci i...?
Nie do końca rozumiem. W rozkroku nie da się żyć. Albo marzysz, albo żyjesz.rosochata pisze:Zmieniam swoje życie radykalnie, ale już zawsze będę mieć ograniczenia - trudno stworzyć udany związek, trudno żyć w rozkroku. Czy jest tu ktoś, kto rozumie, o czym mówię? ?
Re: juz po 40, dorastające dzieci i...?
Niewątpliwie dobra decyzja aby jednak dać radęrosochata pisze:Zmieniam swoje życie radykalnie
poradził? cokolwiek więcej? trudność wiem to już jest głównie w głowie. codziennie przekraczam bariery, w perspektywie tygodni, miesięcy, lat widzę, jak wiele zmian za mną. i ile przede mną:) i trochę pękam. bo dzieci już prawie nie dzieci i JAK ZAREAGUJĄ. tylko to jedno jest moją obawą, nic zupełnie innego. boję się niewiadomego. i samotnosci, ale to chyba strasznie banalneoraya pisze:Poradził
Nie widzę nic "banalnego" w baniu się samotności.rosochata pisze: poradził? cokolwiek więcej? trudność wiem to już jest głównie w głowie. codziennie przekraczam bariery, w perspektywie tygodni, miesięcy, lat widzę, jak wiele zmian za mną. i ile przede mną:) i trochę pękam. bo dzieci już prawie nie dzieci i JAK ZAREAGUJĄ. tylko to jedno jest moją obawą, nic zupełnie innego. boję się niewiadomego. i samotnosci, ale to chyba strasznie banalne
Powiedzenie dzieciom, to ogromny dylemat , bo strach przed odrzuceniem jest wielki, ale jak zawsze stajemy przed wyborem, mieć czy być? Tak jak wychowamy nasze dzieci, takich spodziewajmy się reakcji, chociaż możemy zostać zaskoczone.
Nie pytaj nas o radę, zapytaj swojego serca, matczyne uczucia są wielkie i pokonają wiele, jeżeli przelałaś je na dzieci, to nie masz się czego bać.
Wolałbym być sama, niż stać "w rozkroku"