Kobiety i władza - fragment

Kobiety i władza Środa Magdalena
Kobiety i władza Środa Magdalena
Ocena: ocena: 4.67 /głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić!

Naiwność
Są dwa rodzaje naiwności. Pierwszy polega na zapytywaniu, czy to, co oczywiste, jest takie naprawdę.
Ludzie dojrzali mają znacznie większą skłonność do cynizmu niż do naiwności. Z wiekiem sprawy, którym niegdyś się dziwiliśmy, stają się naturalne. Tylko dlatego, że ciągle je oglądamy. Rzymscy sceptycy twierdzili, że na przykład nie dziwi nas słońce, bo widzimy je codziennie, lecz zadziwia nas kometa, bo jej widok trafia się nam rzadko, choć nie jest w żadnym stopniu tak interesująca jak słońce. Ktoś, kto pierwszy raz widzi całujących się mężczyzn, jest znacznie bardziej zszokowany niż wtedy, gdy widzi bijących się mężczyzn, i dzieje się tak dokładnie z tych samych powodów, dla których przeraża go to, co rzadkie, a za „naturalne" uważa to, co codzienne. Gdy ongiś kobiety odsłoniły łydkę lub zaczęły studiować, świat był w szoku znacznie bardziej niż w przypadku wieści o nadlatującej komecie, natomiast teraz widok kobiecej łydki czy edukacja dziewcząt wydają się oczywiste jak słońce. Aby tak się stało, wiele bardzo naiwnych kobiet musiało zacząć kwestionować to, co oczywiste.

Druga naiwność polega na nieskrępowanym zadawaniu głupich pytań.
Doroślejąc, przestajemy zadawać pytania, jakie zadawaliśmy, gdy byliśmy dziećmi. I to nie dlatego, że znane są nam odpowiedzi, ale dlatego, że myślimy, że inni je dobrze znają, i wstyd nam się przyznać, że my nie. Lepiej więc cynicznie udawać mędrca, niż naiwnie dopytywać się o przyczyny zjawisk uznanych za „naturalne" lub zrozumiałe same przez się. Feministki, niczym filozofowie, rodzą się z naiwności. Z naiwnych pytań.

Dlaczego chłopcom pozwala się na znacznie więcej niż dziewczynkom, dlaczego dziewczynki zawsze muszą dopasowywać się do jakiegoś kanonu urody, a chłopcy „noszą się, jak chcą", dlaczego w szkole uczę się wyłącznie o mężczyznach, choć trwałość gatunku ludzkiego wskazuje na niewątpliwy fakt istnienia kobiet w historii. Dlaczego kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, chociaż są lepiej wykształcone? Dlaczego w parlamencie, gdzie decyduje się o wielu ważnych dla wszystkich sprawach, jest tak mało kobiet, choć w kraju jest ich więcej niż mężczyzn? Dlaczego to kobiety są ofiarami przemocy, chociaż bywają równie silne jak mężczyźni? Dlaczego to kobiety są porzucane przez mężczyzn, a nie odwrotnie, chociaż to one „są piękniejsze"? Dlaczego to kobiety muszą godzić obowiązki wychowawcze z zawodowymi, choć nie tylko one mają dzieci? Dlaczego gdy włączam programy telewizyjne, istotne dla kształtowania się opinii publicznej (a więc wspólnej), widzę samych mężczyzn, a z kobiet jedynie te, które są chodzącą gwarancją, że nigdy nie zadadzą powyższych pytań?

„Nigdy nie czułam się dyskryminowana" - mówi wiele kobiet. I rzeczywiście można im wierzyć. Z jednej bowiem strony dyskryminacja jest tak silnie neutralizowana przez kulturę, że większość nierówności wydaje się z nią idealnie komponować. Z drugiej strony w Polsce lat 70. i 80. dyskryminacja była głęboko ukryta pod warstwą „spraw ważnych i najważniejszych".

Pracować zaczęłam już podczas studiów (bo z pracą kiedyś było znacznie łatwiej) - nie przyszło mi wtedy jednak nawet do głowy pytanie, jak to się dzieje, że ucząc się, a potem nauczając filozofii, nigdy nie napotkałam żadnego tekstu napisanego przez kobietę. Ja pisałam ich sporo, coraz więcej, moje znajome również. A przed nami nikt? Co takiego się stało, że my piszemy, a one - kobiety w historii - nie? Co się działo z kobietami, że nie dane było im tworzyć, gadać, angażować się w świat jak ja teraz i jak od zawsze - mężczyźni? Dlaczego milczały? Dlaczego były nieobecne?


Siostrzeństwo?
Teresa Hołówka, która na początku lat 80. traktowana była jako „czołowa feministka" z racji przetłumaczenia i napisania wstępu do jedynej feministycznej książki tamtych czasów Nikt nie rodzi się kobietą, poprosiła mnie kiedyś, bym, w jej zastępstwie, wzięła udział w feministycznej konferencji. Ogromnie lubię Teresę. I nie wiem, czy bardziej za to, że jest jedną z nielicznych logiczek, które rozumiem, czy też że była - jak wieść niosła - feministką, czy po prostu dlatego, że jest bardzo, bardzo mądrą kobietą.
Z propozycją Teresy zgodziłam się i pojechałam na moją pierwszą konferencję feministyczną do Krakowa. Było tam wiele nieznanych mi kobiet, jakieś referaty, intensywne dyskusje. Temat dotyczył macierzyństwa. A ja właśnie urodziłam córeczkę, Agusię, ale nawet nie przyszło mi do głowy, by o własnych doświadczeniach komukolwiek, prócz bliskich, mówić. Uważałam wtedy, że poród jest sprawą prywatną, która może być co najwyżej przedmiotem plotek i anegdot w gronie przyjaciółek. W swoim wystąpieniu zajęłam się problemem naonczas zupełnie futurystycznym, czyli klonowaniem. Referat stanowił w istocie jakiś ekscentryczny żart o zbędności mężczyzn w procesach prokreacji. Nie znałam wtedy jeszcze pomysłów Firestone ani całej feministycznej debaty o wyzwoleniu kobiet przez postęp nauki, toteż wystąpienie dotyczyło raczej postępu genetyki i jej technologii niż radykalnych zmian w pojmowaniu macierzyństwa.
Na konferencji były same nieznane mi kobiety. Pamiętam Anię Siwek i Sławkę Walczewską, być może była tam też Wanda Nowicka czy Basia Limanowska. Z nimi wszystkimi przyjaźnię się do dziś. Nie pamiętam strony prywatnej tego krakowskiego spotkania. Czułam się obco, nikogo nie znałam i nie uczestniczyłam w kuluarowych debatach. Wiele referatów wydało mi się dziwnych, kilka - absolutnie odkrywczych. Przede wszystkim doświadczałam tego, co Molierowski mieszczanin - „mówienia prozą", że to, co oczywiste, jest takie nowatorskie!
Była tam też jakaś atmosfera napięcia. Jakaś obawa przed zadymą ze strony studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego płci męskiej. Była też pewna pani z Lublina, która ni stąd, ni zowąd zarzuciła nam, że głosimy tu wolność, by... mieć kochanków. Wszystko to był taki miszmasz, którego przesłanie feministyczne jeszcze do mnie nie dotarło. Potem była inna konferencja, na którą zaproszono mnie już bez pośrednictwa Teresy, chyba w Mądralinie. Podobny temat, podobne osoby, tylko konwencja nieco inna. W czasie dyskusji i tam, i tu okazało się, że wszystkie mamy podobne doświadczenia: porodu, macierzyństwa, opresji, tylko nigdy nie traktowałyśmy tego jako problemu publicznego, lecz jako zwykły element prywatności przegadywanej wśród bliskich znajomych. Bodaj tam, w Mądralinie, zrodziła się akcja „Rodzić po ludzku". Nie wiem, czy wiele zmieniła w doświadczeniach porodu, ale z pewnością uczyniła go przedmiotem ważnej publicznej debaty, a - w rezultacie - doprowadziła do instytucjonalnych zmian w szpitalach położniczych. Wtedy też zaczynałam rozumieć, że gdy coś ma charakter publiczny, gdy staje się przedmiotem debaty, to jest o krok od zmiany. Choć nie zawsze we właściwym kierunku.
Te pierwsze konferencje feministyczne, prócz wielu odkryć, inspiracji i przewrotów kopernikańskich w myśleniu, przyniosły jeszcze jedną wartość: poczucie wspólnoty, siostrzeństwa (ilekroć piszę to słowo, program komputerowy nieodmiennie podkreśla je jako nieprawidłowe, „braterstwo" zna, „siostrzeństwo" traktuje jako błąd). I nie chodzi przy tym tylko o siostrzeństwo rozumiane jako więź osobowa, co raczej problemowa. Ilekroć gadają faceci, to przedmioty ich rozmów są, niejako z natury rzeczy, tematem publicznym. Na przykład gadają o sporcie i sport traktowany jest jako coś arcyważnego. Ba! Dzięki zamiłowaniu mężczyzn do piłki nożnej może wkrótce będziemy mieć w Polsce drogi i autostrady, które nie powstałyby, gdyby politycy myśleli wyłącznie o dobru wspólnym. Wyznacznikiem tego, co poważne w naszej polityce i kulturze, są niemal wyłącznie sprawy, które podniecają mężczyzn, a tego, co w polityce niepoważne (domowe, plotkarskie) - sprawy, które interesują kobiety. Kobieta, która chce być traktowana poważnie w sferze publicznej, musi serio traktować sport, finanse, militaria i mundurowych. Kobieta, która zajmuje się sprawami „kobiecymi" (antykoncepcja, aborcja, żłobki, przedszkola), w polityce kariery nie zrobi.
Pierwsze konferencje feministyczne uzmysłowiły mi, i wielu kobietom, że nasze problemy również mogą mieć rangę publiczną. Trzeba tylko mieć siłę, by je do tej rangi podnieść i publiczną pozycję zagwarantować. A tego nie można zrobić indywidualnie. Potrzeba wspólnoty, wspólnego zrozumienia, wysiłku. Siostrzeństwa.

(...)


W XIX wieku Klementyna z Tańskich Hoffmanowa wydała książeczkę zatytułowaną Pamiątka po dobrej matce , w której zawarła wszelkie rady niezbędne młodej dziewczynie, aby spełniała wzorzec kobiety doskonałej, to znaczy takiej, która szybko znajdzie sobie męża. Według rad tych wychowywano całe pokolenia młodych panien. Hoffmanowa pisała: „Tak zasię w białogłowie ma być coś pieszczonego, w miarę przystojnego żeńskiej niedużości, aby w staniu, chodzie, w mowie i cokolwiek pocznie, nie było w niej nic znać mężczyńskiego". I dalej: „Staraj się nabyć uprzejmego i ujmującego sposobu obchodzenia się z każdym. Ze wszystkimi obchodź się z przymileniem i grzecznością. Żywo i chętnie czyń każdemu przysługi. Niech każde twoje ruszenie będzie szlachetne i przyjemne. Staraj się także córko moja zachowywać zawsze miły na twarzy wyraz. Stój, siedź zawsze prosto, niechaj twój chód będzie lekki, pamiętaj o sposobie przyzwoitym kłaniania się [...]" Masz „mało zabierać miejsca, nie chcieć błyszczeć, mało mówić, nie nadstawiać się."
Gdyby unowocześnić nieco język, można by rady Hoffmanowej włożyć do dzisiejszych podręczników pedagogiki, dla których określenia, takie jak: „równy status kobiet i mężczyzn", „neutralizacja płciowa ról społecznych" czy nawet „genderowy mainstream w wychowaniu", są zupełnie, ale to zupełnie obce. Wystarczy też przejrzeć jakiekolwiek podręczniki szkolne, by przekonać się, w jakich rolach pojawia się tam dziewczynka. Z reguły role te mają charakter podrzędny (dziewczynka zadaje głupie pytania, chłopiec mądrze odpowiada), usługowy (dziewczynka z mamą sprząta, chłopiec bawi się), prymitywny (dziewczynki rzadko kiedy mają kontakt z komputerem: jeśli autor podręcznika posadzi już je przed ekranem, to z reguły po to, by kupiły sobie ciuszek w sklepiku internetowym, chłopcy natomiast korzystają z komputera aktywnie, grając lub szukając informacji). Dziewczynki uczą się więc pasywności i w domu, i w szkole, o ile jednak trudno ingerować we wzorce domowego wychowania, o tyle można zmienić wzorce szkolnej socjalizacji. Można i robi się to we wszystkich krajach, które stawiają sobie za cel zbudowanie egalitarystycznego społeczeństwa. Ale nie w Polsce. Pamiętam, jak na jednej z konferencji przekonywałam ówczesną minister edukacji Annę Radziwiłł o konieczności wprowadzenia w programach i podręcznikach drobnych zmian, często wyłącznie gramatycznych, takich jak: używanie w poleceniach dla uczniów końcówek męskich i żeńskich, używanie żeńskich odpowiedników ról społecznych związanych z prestiżem społecznym (na przykład dyrektorka, polityczka, socjolożka), zwracanie większej uwagi na historyczne role kobiet i ruchów emancypacyjnych. Ale pani minister po wysłuchaniu wszystkich analiz istniejących podręczników oraz propozycji zmian pompatycznie powiedziała: „W wychowaniu i tak liczy się człowiek. Po prostu człowiek".
Człowiek, czyli kto? Jak określa się w naszej kulturze człowieka? Jako mężczyznę.
Magdalena Środa
Data publikacji w portalu: 2010-04-21
Wydawnictwo W.A.B.
premiera: maj 2009
wydanie: I
gatunek: esej
oprawa: miękka ze skrzydełkami
format: 12,3 x 19,5 cm
liczba stron: 472
ISBN 978-83-7414-557-2
Podoba Ci się? Możesz to skomentować, ocenić lub umieścić link na swoich stronach:
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opinię  


Dopisywanie opinii, tylko dla zarejestrowanych użytkowniczek portalu

Zaloguj się

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

WYSZUKIWARKA


KSIĘGARNIA DLA LESBIJEK

Dzięki współpracy z kilkoma księgarniami oraz porównywarką cen Nokaut.pl mamy katalog kilkudziesięciu tysięcy książek i możemy pokazać ceny i miejsca gdzie możesz kupić książki najtaniej.

Nasza specjalność to oczywiście wybór literatury o tematyce LGBTQ i feminizmu.

Korzystaj, oceniaj, zaznaczaj książki, które chcesz przeczytać, komentuj. A już wkrótce zobaczysz zestawienia i porównania jakich nigdzie indziej nie znajdziesz.

NAPISZ DO NAS

Jeśli przeczytałaś książkę, która Cię poruszyła, podziel się wrażeniami. To nie musi byc profesjonalna recenzja. Takie możemy przeczytać w gazetach i na innych portalach. Może być nawet parę zdań, byle subiektywnie.

Zaprzaszam też do przesyłania wszelkich uwag, pomysłów, sugestii. Ty też możesz współtworzyć ten dział:)

Napisz do nas: info@kobiety-kobietom.com

FACEBOOK

Zapraszamy na nasz profil Facebook
Artykuły zoologiczne na Ceneo
© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024