Na nowe dokonania i nową płytę
Renaty Przemyk czekaliśmy od 2002 roku, kiedy to ukazała się muzyka do spektaklu w reż. Juliusza Machulskiego "Balladyna". Później, w 2003 roku Renata nagrała jeszcze z Kasią Nosowską singla "Kochana". I tak, po trzech latach przerwy, mamy kolejną płytę -
"Unikat".
Brzmienie płyty, jak sugeruje już sam jej tytuł, jest nieco inne od poprzednich płyt, co nie oznacza jednak, że nie zawiera ona charakterystycznych dla kompozycji Renaty Przemyk pierwiastków. Na próżno jednak szukamy podobieństwa do charakterystycznych utworów z "Ya Hozna", rockowych pazurków, dynamicznego akordeonu i rytmów kankana z "Protest dance". Tego na płycie nie znajdziemy.
Unikat po pierwszym przesłuchaniu robi wrażenie kontynuacji "Balladyny", drugiej części mrocznego spektaklu. Dopiero wsłuchując się w słowa rozróżniamy klimat obu płyt. Płyta poprzez nowe aranżacje, zastosowanie elektroniki, dźwięku i głosu modulowanego tworzy bardzo smutną nastrojowo całość. Nawet kołysanka dla dziecka w swej wymowie i nastroju ma przejmująco smutny charakter :
Lullaby
Śpij jak najdłużej
Umiem już długość Twoich snów
Śpij nim obudzisz się
Zapach Twój zapamiętam znów
Póki mogę kłamię i pomijam wilka
Potwór nie jest wrogiem
Nie zabija smok
Póki mogę kłamię, że czarownic nie ma
Nie obcina palców
małym dzieciom nikt
Chciałabym uwierzyć w to co mówię
Zanim wytłumaczę Ci
zrozumieć czemu w życiu
jest o wiele gorzej nam
Więc zacznij chodzić
Chociaż wiem, ze przewrócisz się
Ja zaczaruję świat
Zanim on rozczaruję Cię
Smutek, świadomość beznadziei i rozczarowanie dominują w większości tekstów.
Zapowiedź klimatu tej płyty słychać dość wyraźnie na singlu "Kochana" uroczo zaprezentowanym w duecie z Kasią Nosowską. Teksty "Unikatu" pełne są "niepokornych myśli i niepokojów".
Recenzenci płyty podkreślają, że ma ona charakter bardzo osobisty. Myślę, że każda z płyt ma dla autora osobisty charakter. Indywidualizm tej polega na pewno na zastosowaniu wielu elektronicznych akcentów oraz na płynnym przechodzeniu spokojnych utworów, przez co płyta tworzy spójny, nastrojowy monolit.
Akordeon, do którego tak bardzo się przyzwyczailiśmy tym razem brzmi gdzieś w tle, a dominującymi instrumentami są gitara akustyczna, pianino, smyczki i basy. Całość bardzo starannie ubrana w elektronikę.
Cudowne, refleksyjne teksty, jak zwykle autorstwa Anny Saranieckiej wespół z aranżami współtworzą niepowtarzalny mroczno-refleksyjny klimat.
Absolutnym zaskoczeniem jest ostatni utwór, czyli brzmienie remixu "Zony". I to jest jedyny prawdziwy unikat na tej płycie :)
Posłuchajcie i dołączcie swój głos do recenzji !
Oficjalna strona artystki.Zaloguj się
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!