Ostatnio na blogu: Witam :)
To mój pierwszy wpis na tym portalu. Chciałam coś napisać, coś opowiedzieć, z czegoś się wyżalić. Ale jaki to ma tak na prawdę sens. Kilka osób przeczyta mój wpis, nieliczni tylko skomentują, a odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie i tak pewnie nie dostanę. Jednak chęć wyrażenia tego co mnie boli jest silniejsza ode mnie.
Więc... poznałam dziewczynę. W krótkim czasie zakochałam się w niej. Do bólu, do utraty tchu, bez opamiętania jestem zatopiona w tej miłości. Miłości, która jest na wyciągnięcie dłoni. Miłości, która jest tak blisko mnie ale nie należy do mnie. Miłości przez którą tak cierpię ponieważ nie potrafię ani z niej zrezygnować, odpuścić i dać sobie spokój na zawsze. Ani nie potrafię wyjawić jej swoich uczuć, powiedzieć prawdy, przyznać się. Jestem w martwym punkcie. Nie walczę ani z tą miłością ani o tą miłość. Najgorsze w tym wszystkim to ta stagnacja. To niewiedza, niepewne jutro, niedomówienia i niewyjaśnione sytuacje. Zbyt wiele "nie" by móc oczekiwać jednego "tak". Teraz żegnam się z Wami w smutku i nierozwiniętej sytuacji, której koniec dobiegnie po zakończeniu naszej znajomości.