Kongres Kobiet i udział Anki Zet

Miałam ogromny entuzjazm i nadzieje wobec Kongresu Kobiet. Bez podziałów, otwarty na różne organizacje, możliwość wymiany doświadczeń, wysłuchania postulatów pokrzywdzonych kobiet… Miodzio!

Cieszę się, że zgromadził tak dużą liczbę uczestniczek. Fundacja Anka Zet Studio rozstawiła się niedaleko Fundacji Lorga i  UFY. Zza marmurowych kolumn migotały czasami kobiety z Feminoteki, Porozumienia Kobiet 8 Marca czy Stowarzyszenia Dakini. Rozkleiłam na marmurach kartki z wydrukowanymi artykułami z Konstytucji RP: Art. 32. oraz Art. 33.

Poproszona o zdjęcie ich z marmurów dokleiłam je do wystawy Sylwii Chutnik z Fundacji MaMa (jeszcze raz wielkie dzięki!). Zatem uczestniczki mogły czytać o równości, co nam napisano w Konstytucji RP. O czymś, co jest „kosmosem” w Polsce, czymś absolutnie niecodziennym (specjalnie używam tego sformułowania, odwołując się do zacytowanego dalej określenia).
Kobiety przemieszczały się, oglądając dokonania działaczek, przyglądając się kreacjom Pani Rosati czy korzystając z możliwości umalowania się przez kosmetyki ulubionej firmy. Sielanka. Spokój.

Zaznaczam, że ja przemieszczałam się między ochroną i uczestniczkami w troju „roboczym”, czyli ozdobiona hełmem oraz tęczową koszulką. Nikomu to nie przeszkadzało. Odwzajemniałam uśmiechy. Atmosfera iście dworska, jak przystało na Salę Marmurową.

A wtedy Bogini wysłała mnie po wodę i… zobaczyłam Wielkie Damy na telebimie, które pięknymi słowami opowiadały o demokracji, o wolności itp. slogany. Czy brak zgodności z rzeczywistością, czy siła spożytej wody – nie wiem – w każdym razie to coś kazało mi wejść do środka i absolutnie zaprotestować pustosłowiu wypowiadanemu do zgromadzonych 3 tysięcy kobiet. Dość!
Doświadczenie moje i wielu innych kobiet oraz osób nieheteroseksualnych zaprzeczają tej słodkiej atmosferze wolności, jaka wypływała z ust zadowolonych kobiet.

Stałam przez jakiś czas przy schodach prowadzących na scenę, obserwowałam sceniczne uśmiechy bohaterek siedzących na kanapach i postanowiłam powiedzieć kilka słów prawdy, zadać pytanie i poznać odpowiedź od zgromadzonych zacnych Pań, tzn., co myślą o Ustawie o Związkach Partnerskich. Ten impuls wprowadził mnie na scenę, sprawił, że podeszłam do prof. Środy, wzięłam mikrofon i powiedziałam (cytuję z pamięci): „Jestem osobą homoseksualną. Żyję w związku. Chciałam się zapytać, kiedy w Polsce będzie wprowadzona Ustawa o Związkach Partnerskich. A także, korzystając z obecności tak Ważnych Osobistości obecnych w tym miejscu, chciałam się dowiedzieć, jaki jest Pań stosunek do tej kwestii.” Wówczas przytomna Grażyna Torbicka zabrała głos i powiedziała, że panel na ten temat będzie jutro. Dodała, że zaprasza mnie do pozostania, skoro już tu weszłam.
Zanim skorzystałam z zaproszenia, chciałam ponowić pytanie do zgromadzonych Pań, ale nie działał mi już mikrofon. Usiadłam i słuchałam dalszych wypowiedzi. Za chwilę pojawiła się prof. Janion. Chciałam wstać i ustąpić Jej miejsca, ale zauważyłam, że wniesiono stół i śliczne krzesło, dlatego zostałam na kanapie i wsłuchałam się z zainteresowaniem w Jej wykład.

Nie minął kwadrans, kiedy zza kanapy pojawiła się organizatorka i poprosiła mnie o opuszczenie kanapy, tłumacząc, że to miejsce jest zajęte dla jednej z panelistek. Wyszłam za kulisy i odprowadzana spojrzeniami kilku organizatorek zostałam „przejęta” przez 2 uzbrojonych panów w kamizelkach kuloodpornych (doskonale znam te stroje z Parad w Polsce). Jeden z tych panów poinformował mnie, że wyprowadzi mnie na widownię, żebym nie zabłądziła. Kiedy już byliśmy na korytarzu, nie skręciliśmy w stronę sal, tylko skierowaliśmy się na zewnątrz.
Myślałam, że panowie chcą mnie wylegitymować (też to znam z Parad w Polsce), ale Pan powiedział spokojnie, żebym to zdjęła. Pytam się, „Co?”. Myślałam, że hełm. A Pan chciał, żebym zdjęła identyfikator i, żebym go oddała. Następnie poinformował mnie, że „organizatorzy nie życzą sobie mnie na Kongresie Kobiet” i, że nie mogę już na niego wejść. Zapytałam go, czy mogę zabrać swoje rzeczy osobiste, które zostawiłam na sali. Pan kategorycznie mi tego zabronił. Następnie powiedział do ochroniarza, prawdopodobnie stałego pracownika ochrony z PKiN-u, aby pilnował, żebym nie weszła do środka.

Stałam jak w zaćmieniu. Nie byłam świadoma tego, co się zdarzyło, ani tego, jak wrócę bez biletu, pieniędzy, kluczy od domu. Dopiero za chwilę zwróciłam uwagę, że mam torebkę. Usłyszałam tylko śmiech ochroniarza, mówiącego do drugiego: „Założyła garnek na głowę i myślała…” Oddaliłam się.
Przyznam szczerze, że gdyby tamten ochroniarz, który mnie wyprowadzał, poprosił mnie o wejście do samochodu – zrobiłabym to. Jakoś mnie zahipnotyzował.
Co było dalej? Natychmiast wysłałam sms-y do różnych osób z tą informacją, również do Gazety Wyborczej.
Czułam się, jakbym dostała w twarz. Rozumiem, że zrobiłam coś, co zburzyło porządek spotkania. Świadoma byłam tego, że zostaną wobec mnie wyciągnięte konsekwencje. Spodziewałam się tego, że mnie wyprowadzą. Jestem w stanie zrozumieć nawet to, że zabroniono mi dalszego uczestnictwa w Kongresie Kobiet (chociaż bardzo mnie to zasmuciło), ale doprawdy nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego nie pozwolono mi zabrać moich osobistych rzeczy!
Przecież nawet przestępcy mają prawo do zabrania osobistych rzeczy, a ja nie popełniłam przestępstwa. Zadałam tylko trudne pytanie, które w Polsce jest po prostu „kontrowersyjne”. Jestem pewna, że gdybym zapytała o cokolwiek innego (prawo do aborcji, antykoncepcji, laickiej szkoły – nie wywołałoby to takich skutków!)

Poniżej podam kilka ciekawostek: znajome poproszone o zebranie moich rzeczy nie uwierzyły, że to się stało. Ludzie obserwujący na sali sytuację nie zauważyli jej. Żadna z osób nie wierzyła, że zabroniono mi wejścia na Kongres Kobiet. Ja też nie wierzyłam. Dlatego z radością odebrałam telefon od Marzeny Chińcz, która powiedziała, że interweniowała osobiście z Joanną Piotrowską (wielkie dzięki, Siostry) i poinformowała mnie, że organizatorki nic nie wiedzą o całym zajściu. Interesująca się sprawą dziennikarka dzwoniła do mnie, informując, że zaprzecza się, iż w ogóle miało miejsce wyprowadzenie mnie z sali i jakikolwiek zakaz wstępu. Wow! Zaczęło mnie to wszystko dziwić i wkurzać. Skomunikowałam się więc z naczelnymi homiki.pl i poprosiłam o sztandar, niesiony na Paradzie Równości w Warszawie z napisem: „Żądamy ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich”. W związku z tym, że zapewniano mnie, że to była pomyłka i organizatorki twierdziły, iż mogę spokojnie wracać, pojechałam na Kongres Kobiet. Skierowałam się do wejścia, ale drogę zagrodził mi ochroniarz i zakazał wstępu. Doszedł do mnie kolejny i kategorycznie stwierdził, że nie wejdę. Poprosiłam wchodzącą kobietę, żeby poinformowała dziennikarkę Gazety Wyborczej, że nie mogę wejść, a w tym czasie szukałam telefonu, który akurat mi się gdzieś zapodział. Znalazłam go i zadzwoniłam do dziennikarki. Ona przyszła. Ochroniarze nie pozwalają mi wejść, ja i ona pytamy się, dlaczego nie wolno mi wejść. Nie usłyszałam odpowiedzi, bo właśnie spotkałam znajomą z KPH, która spytała się, czy coś się ciekawego działo na tym „nudnym kongresie”. Była zdziwiona, że nie mogę wejść. Zatrzymały się kolejne uczestniczki Kongresu Kobiet, przyglądały się sytuacji… Wówczas przybiegła organizatorka Kongresu Kobiet i przeprosiła mnie za incydent, informując, że to nie wynikało z decyzji organizatorek, tylko była samowolna decyzja ochroniarzy. Ochroniarz nie ustępuje i nie chce mnie wpuścić. Organizatorka tłumaczy mu, że mogę wejść. On się upiera, żeby podała mu swoje nazwisko. Podaje. Cały czas towarzyszy nam dziennikarka Gazety Wyborczej. Pojawiają się kolejne organizatorki, które mnie znowu przepraszają. Ja już czuję nadmiar tych przeprosin. Tak naprawdę chciałabym się spotkać z tym ochroniarzem, który mnie tak potraktował i zapytać, jak by się czuł, kiedy pozostawiono by go samego na ulicy bez telefonu, portfela i wielu ważnych rzeczy osobistych. Tych przeprosin mi zabrakło!

Przyjmuję prawdę, jaką mi przedstawiono, że to inicjatywa ochroniarzy.
Dlaczego opisuję to z takimi szczegółami? Uzmysławiam Wam, że wydarzyło się to na oczach około 3 tysięcy ludzi, a większość z nich w ogóle nie zanotowała, że coś takiego się wydarzyło, niektóre z kobiet nie dowierzały temu, co opowiadam. Gdyby nie dziennikarka Gazety Wyborczej, która osobiście słyszała, że ochroniarze mnie nie wpuszczają, nawet mnie mogłoby się wydawać, że to mi się tylko wydaje!
Rozłożyłam sztandar z Parady Równości na podłodze, powróciłam do stoiska, wcześniej otrzymując duplikat identyfikatora i…
…zaczęłam zbierać gratulacje od kilkudziesięciu osób, które do mnie podeszły. Wiele kobiet mijało mnie, przesyłając uśmiech, chociaż wiem, że niektóre były też zniesmaczone happeningiem.
Podchodziły do mnie Osobistości, ja podchodziłam do Osobistości i zbierałam głosy popierające Ustawę o Związkach Partnerskich m.in. od Olgi Lipińskiej, Hanny Bakuły, prof. M. Środy, M. Gretkowskiej i wielu innych.
Taka sytuacja potwierdza tylko moje odwieczne przekonanie, że przeciętny „Kowalski” czy „Kowalska” są tolerancyjni, nietolerancyjne są tylko grupy wpływu czy decydenci, którzy kapitał polityczny budują na krzewieniu nienawiści wobec osób nieheteroseksualnych.

Przy okazji uczestniczki spotkania przekazywały mi zasłyszane w kuluarach słowa. Przedstawię je, chociaż przy żadnym cytacie nie podam nazwisk, bo ja nie byłam przy tym obecna: „Czy musiała się obnosić z tą orientacją nawet tu?” „Jakaś kosmitka. O czym ona mówi?”, „Trzymać ją jak najbardziej z dala”, „Niesmaczne”.
Autorki tych słów powinny się za nie wstydzić i mam nadzieję, że właśnie to robią.
Dowiedziałam się też, że żadna prelegentka nie usiadła na przeze mnie zwolnionym rzekomo dla niej miejscu.
Usłyszałam też wiele głosów, że wyprowadzanie mnie było nieporozumieniem, zważywszy, iż zachowywałam się spokojnie.

Odnoszę wrażenie, że właśnie zadanie konkretnego pytania o potrzebną wielu tysiącom Polaków i Polek Ustawę o Związkach Partnerskich spowodowało tak drastyczne wobec mnie konsekwencje.
Być może pytanie nie pasowało do ogólnej atmosfery „superdzianiasię” i „sukcesów spijania” na cudownej drodze polskiej transformacji, o jakiej w zachwycająco pięknych słowach można było usłyszeć od Ważnych Osobistości, otwierających Kongres Kobiet. Boleję, że w Polsce Art. 32. Konstytucji RP i sąsiadujący Art. 33. są nadal martwymi zapisami.

Będę o tym stale przypominać właśnie w tym stroju. Przyjęłam niewdzięczną rolę Błazna. Ale wolę być wojującym Błaznem, niż udupionym Arystokratą.
Serdecznie Państwa pozdrawiam!
anka zet
Data publikacji w portalu: 2009-06-22
anka zet kobieta ceniąca wartości rodzinne, jakie we własnym podwórku od przeszło 14 lat ze swoją – nadal nieślubną – żoną uprawia. Niestrudzona edukatorka, wierząca, że dzięki ustawicznej pracy dojdziemy do wielkich zmian. Potyka się czasami o przeszkody, ale strzepuje pył i podąża z uśmiechem i hełmem na głowie wśród bardziej lub mniej zawiłych korytarzy życia.
Podoba Ci się artykuł? Możesz go skomentować, ocenić lub umieścić link na swoich stronach:
Aktualna ocena: ocena: 0 /głosów: 0
Zaloguj się, aby zagłosować!
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opinię  

dagzof2009-06-23 06:00
Aniu tak trzymaj!

Bosa2009-06-23 17:31
Pozostaje życzyc wytrwałości w działaniu! Związki partnerskie to zyczenie nas wielu. Gratuluje odwagi!

inner_poet2009-06-23 21:07
Byłam tam i widziałam. Przyznam, że hełm mnie trochę przeraził, ale jestem pod wrażeniem i podziwiam Pani odwagę! Wszystkiego dobrego:)

shadowland2009-06-24 09:38
chaotyczne i powodowane impulsami dzialanie burzace przebieg zaplanowanej imprezy nie sluzy sprawie a jedynie pozwala bohaterce snuc wlasna tragikomiczna "martyrologie"

makak2009-06-24 19:04
Jak Anka Zet naprawdę chce walczyć o sprawę to raczej nie w ten sposób,bo osiąga raczej odwrotny rezultat.Wydaje mi się jednak,że chodzi jej tylko o własny PR i w tym trzeba jej przyznać jest dobra,brawo.Tylko proszę nie zasłaniać się walką o prawa mniejszości.

enetava2009-06-25 08:49
hm,troszkę to tak bez głowy zrobiłaś..jakbyś pomyliła Kongres z Paradą..może trzeba było takie wystąpienie przygotować na ten panel kolejnego dnia..?coś konkretnego,rzeczowego.bo takimi"spontanicznymi"akcjami,jak widzisz,niewiele zdziałasz..poza tym może to zabrzmi małostkowo,ale obawiam się,że ktoś może pomyśleć,że wszystkie lebijki tak w bojowym stroju chadzają..

enetava2009-06-25 08:54
no w każdym razie niestety w niektórych miejscach i sytuacjach miożesz być potraktowana niepoważnie..

allanis2009-06-26 20:41
Oczywiście, można się rozpisywac na temat "nietaktu", niefortunnego wystąpienia, niezbyt dyplomatycznej metody... można dorzucić kilka uwag na temat ośmieszania tzw. "środowiska", nadmiaru miłości własnej itd...No cóż, rewolucjoniści zawyczaj budzą zgorszenie, ale pózniej każdy chce spijać owoce rewolucji. Aniu gratuluje odwagi!!! A cyniczkom radzę ruszyć dupy, bo wasz pseudoracjonalizm w walce o naszą sprawę w tym kraju totalnie się nie sprawdza.

makak2009-06-27 19:03
Jak widać działania Anki Zet też nie.

allanis2009-06-27 21:14
Ciekawe co powiedziałyby Sufrażystki:) ... niektórym z pewnością doradziłyby poszerzenie horyzontów...no i oczywiscie krótką lekcję historii ...

enetava2009-06-30 19:16
no to może trzeba by było zapytac czy/jak uczestniczki Kongresu zapamiętały to"wystąpienie"Anki Zet..?Poza tym zbierała te podpisy wśród takich osób jakby chciała przekonac już przekonanych..

enetava2009-06-30 19:18
gdyby to był np..zjazd biskupów..;)..no to może byłabym pod wrażeniem wystąpienia Anki Zet..

sheforyou2009-07-01 07:20
Powiem tak Anka Zet tam gdzie nie widzi interesu, jej tam poprosu nie ma. Pamiętamy wszyscy rozmach serialu, który miał powstać. Duża impreza, duży krzyk, masa zaangażowanych ludzi i nawet słowa przepraszam nie dałam rady przecież to jej martonat i jej logo wisiało ponad sceną. Żadnego wyjaśnienia sytacji. Na manifie ubrana w hełm, bełkocząc coś przez megafon, nie takiej potrzebujemy propagandy Pani Aniu, przynajmniej nie w takiej jakości, proponuję brać przykład z żony.

anka zet2009-07-01 08:43
Ależ ja niktej i nikomu nie zakazuję działania: proszę bardzo: robcie co chcecie jak chcecie, w jakim stroju, sceografii, publiczności itp. Wzorujcie się na dowolnie wybranej osobistości. A potem czytajcie komentarze niezadowolonych ;). I dziękuję za dobre słowa i krytykę. Dzięki tej ostatniej widać, jak wiele jeszcze do zrobienia! Ekipa Queer Family to zespół najwspanialszych ludzi, z jakimi dotąd się spotkałam! Miałam przyjemność współpracy z cudownymi utalentowanymi ludźmi! Podstawowym sukcesem była 100 bohaterek i bohaterów wyselekcjonowanych pod profesjonalnym okiem Moniki Rak! Poza tym ścisła czołówka ważnych, mądrych i zdolnych młodych ludzi, którzy byli gotowi do pracy. Niestety Ojczyzna się na tej ekipie nie poznała! ;) Mniemam, że wkrótce naprawi ten błąd! ;) To jest projekt, który żyje w moim sercu, a i w wielu sercach tęczowych i nietęczowych. Słonecznie Państwa pozdrawiam!

enetava2009-07-01 15:03
Anka Zet..to rób to w swoim imieniu..bo nie wiem czy chcę byc reprezentowana przez wiecznie wojującą w hełmie,megafonem i plakatami..taka partyzantka nic już nie przynosi..Wiedzą już że istniejemy..teraz trzeba coś z tym zrobic..Poza tym nie przypominam sobie by np.Magdalena Środa latała bez sensu i zaliczała "incydenty"..A kobieta robi dla nas wiele dobrego..

makak2009-07-01 18:29
Anka Zet pewnie miała niezły zespół współpracowników przy Queer Family. Niestety ci "najwspanialsi ludzie" mieli pecha pracować z Anką Zet. Nie wiem czy ta pani nie ma bladego pojęcia co czyni, czy najzwyczajniej jest wyrachowana i wykorzystała tych ludzi do reklamy samej siebie i swojej firmy/fundacji. Obojętnie co jest prawdą nie chcę,żeby stała się twarzą środowiska. Jest dużo inteligentnych i rzeczowych kobiet, które realnie coś robią dla nas, a nie tylko wystawiają nas na pośmiewisko.

sheforyou2009-07-02 08:34
zgadzam się w 100% z makakiem, brawo!!!

Yga2009-07-03 12:34
a ja się nie zgadzam! uważam, iż jeśli ktoś narzeka - niech weźmie się sam/a do pracy. tak jak chce - niech tak działa. tak jak mu odpowiada energia. krytyka powinna być konstruktywna a nie w typowo polskim stylu "eee... nie tak, nie podoba mi się...." weźmy się do pracy, coming outy są potrzebne, działaczki i działacze! każda z nas może coś zrobić małego w swoim otoczeniu...

sheforyou2009-07-03 20:28
zagrzmiało...ja się nie ukrywam, w pracy, w domu, znajomi wszyscy wiedzą i nie wstydzę się powiedzieć jestem lesbijką. Nie chcę aby w moim imieniu ktoś działał w ten sposób, ja się pod tym nie podpisuje i mam do tego prawo a o postaci zawartej w tytule mam po dziurki w nosie i tyle i mam prawo o tym powiedzieć tak samo jak ona ma prawo walczyć, ja takiej walki nie chce.

makak2009-07-04 09:36
Raczej wszyscy z tego forum biorą aktywny udział w życiu społecznym LGBT i przynajmniej na swoim podwórku robią co mogą. Nie chodzi tutaj,żeby nasza branża siedziała cicho i czekała na cud. Ja tak nie robię i jak najbardziej popieram każde działanie,nawet performance, które ma służyć naszej sprawie. Niech będzie ono jednak przemyślane i inteligentne, bo inaczej możemy osiągnąć odwrotny efekt od zamierzonego..

fabia82009-07-05 13:46
Zgłoś tą sprawe do sądu. On nie miał prawa Cie tak potraktować.

anka zet2009-07-06 08:34
sheforyou, jak mogę występować w Twoim imieniu, skoro nawet nie wiem jak się nazywasz? :) Posłuchajcie sobie nagrania przygotowanego przez P. W. Nowicką (link jest na homiki.pl, a nazwa tego "Chwała feministkom") i wskażcie mi chociaż sekundę mojej wypowiedzi, w której miałabym występować w imieniu którejkolwiek z Was, które znam tylko z pseudonimów internetowych.

allanis2009-07-07 20:49
Niech każdy na samym początku wstąpi we własnym imieniu i w imieniu własnego interesu.Nikt nikomu nie musi się podobać i go reprezentować...każdy może założyc hełm, cylinder, albo ogolić sie na łyso...każdy ma prawo napsioczyć na drugiego...każdemu wolno jedno spieprzyć a inną rzeczą olśnić, lub byc totalnym przecietniakiem bez publicznych comming out-tów i innych fairwerków. Zamieniłyście tą dyskusję w prywatne wypominki, niby też wolno - ale to głupie i nieprzyzwoite. Nie każdy musi zostać Anką ZET lub M. Środą. Ja w każdym razie nie mam ochoty i zamiaru. Mam jednak głębokie przekonanie, iz winne jesteśmy sobie jedną WAŻNĄ RZECZ - KOBIECĄ i LESBIJSKĄ SOLIDARNOŚĆ. I za te słowa dziękuję Marii Janion, bo są PROROCZE na czasy w których żyjemy!

solaris  ona740@wp.pl2009-07-24 23:37
myślę ze jest Anka Zet & Yga mają swoje interesy ......... (szukają poklasku itd. ) daleko później jesteśmy my:( a my chcemy żyć w tym kraju lesbijki, geje, bi itd i myślę ich wpływ na całość jest żaden (przestańcie robić biznes z nas)


Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych użytkowniczek portalu

Zaloguj się

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

NAPISZ DO NAS

Masz uwagi, zauważyłaś błędy na tej stronie?
A może chciałabyś opublikować swój tekst?
- Napisz do nas!

FACEBOOK

Zapraszamy na nasz profil Facebook
© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024